Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces apelacyjny mężczyzny, który m.in. próbował wyłudzić 2 mln zł od Archidiecezji Białostockiej
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się we wtorek (08.11) odwoławczy proces młodego mężczyzny, dotyczący m.in. próby wyłudzenia dużych pieniędzy od Archidiecezji Białostockiej i znanego w mieście lekarza. Nieprawomocny wyrok skazujący zaskarżyły wszystkie strony.
Prokuratura zarzuciła też oskarżonemu dwa inne przestępstwa
Według ustaleń śledczych, przy obu próbach szantażu 26-latek domagał się po 2 mln zł; od Kościoła za to, że nie nagłośni w mediach rzekomych przestępstw seksualnych duchownych, w przypadku lekarza - że odstąpi od zamiaru uprowadzenia jego małego dziecka. Prokuratura zarzuciła też oskarżonemu dwa inne przestępstwa, polegające na przywłaszczeniu mienia i pieniędzy; chodziło o kwiaty i straty białostockiej hurtowni (gdzie był wtedy zatrudniony) oraz dwóch kwiaciarni, przekraczające łącznie 12 tys. zł.
Do przestępstw doszło w ciągu kilku miesięcy 2020 roku. Najpoważniejsze zostało opisane w akcie oskarżenia jako przygotowania do wzięcia zakładnika (córki lekarza), by dostać za to okup. Mężczyzna kupił telefon komórkowy i kartę, którą zarejestrował na fikcyjne dane i wysyłał do lekarza wiadomości z żądaniem zapłaty 2 mln zł i groźbami, że jeśli nie zapłaci - dojdzie do porwania.
Lekarz (okazało się, że był prowadzącym ciążę partnerki 26-latka) zawiadomił policję, która ustaliła i zatrzymała podejrzanego. Zbierając dowody śledczy znaleźli w telefonie mężczyzny maile wysłane do Archidiecezji Białostockiej, potem połączyli z nim jeszcze oszustwo związane z jego pracą w hurtowni kwiatów.
Przed sądem pierwszej instancji prokuratura chciała 4 lat więzienia. Obrona - uniewinnienia lub ewentualnie kary ograniczenia wolności w przypadku większości zarzutów; przy próbie szantażu Archidiecezji Białostockiej wnioskowała o rok więzienia w zawieszeniu.
W przypadku dwóch prób wyłudzenia dużych pieniędzy Sąd Okręgowy w Białymstoku orzekł karę łączną roku i czterech miesięcy więzienia; oskarżony ma też oddać lekarzowi 2,3 tys. zł, jako równowartość opłaty za szkołę dziecka za granicą.
Sąd uznał, że w przypadku szantażu Kościoła można mówić o próbie oszustwa, zaś w drugim przypadku nie było to usiłowanie porwania dla okupu, a przestępstwo kwalifikowane jako usiłowanie zmuszenia groźbą do określonego zachowania się, czyli wypłacenia pieniędzy. W przypadku przestępstw związanych z handlem kwiatami sąd uznał, że są przesłanki do nadzwyczajnego złagodzenia kary; wyrok w tym przypadku to 10 tys. zł grzywny.
Apelacje złożyły wszystkie strony procesu
Apelacje złożyły wszystkie strony procesu: prokuratura chce pierwotnej kwalifikacji prawnej i ostatecznie kary dwóch lat i ośmiu miesięcy więzienia. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego (lekarza) - trzech lat więzienia i orzeczenia przez sąd 50 tys. zł nawiązki. Obrona karę uważa za rażąco surową; argumentuje, że wystarczy kara bez konieczności pobytu w więzieniu.
Sąd pierwszej instancji, z prawidłowo poczynionych ustaleń, wywiódł błędny wniosek, że porwanie niemowlaka karmionego piersią, nie jest groźbą gwałtownego zamachu na jego życie bądź zdrowie, a zdaniem oskarżenia, taką groźbą jest
- mówiła w mowie końcowej prok. Agnieszka Kalisz-Kapelko z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Mówiła, że kara jest zbyt łagodna, gdy weźmie się pod uwagę cierpienie rodziców dziecka, którzy - w obawie przed porwaniem - brali nawet pod uwagę wyprowadzkę z kraju, aby "ratować swoją rodzinę".
Obrońca Kamil Kaliciński odpowiadał, że kara więzienia bez zawieszenia powinna być stosowana wobec sprawców najcięższych przestępstw i osób zdemoralizowanych. I argumentował, że nie można uznać jego klienta za osobę na tyle "zdemoralizowaną, zepsutą, złą", by jego resocjalizacja koniecznie musiała przebiegać w zakładzie karnym.
Mówił, że czyny były karygodne, ale - jego zdaniem - okoliczności łagodzące "górują" tu nad obciążającymi; mówił, że oskarżony przyznał się, wyraził skruchę i przepraszał, w przypadku archidiecezji doszło do pojednania się przed sądem. Dodał, że chłopak "pogubił się w swoim życiu", a sytuacja osobista i problemy w pracy sprawiły, że posunął się do popełnienia tych przestępstw.
"Był to dla mnie bardzo trudny czas, pogubiłem się w pewnym momencie swego życia. Wiem, że moje postępowanie było złe i karygodne, ale absolutnie nie planowałem wyrządzić żadnej krzywdy dziecku" - mówił sam oskarżony.
Prosił o "karę wolnościową". Wyrok sądu apelacyjnego ma być ogłoszony w połowie listopada.