Radio Białystok | Wiadomości | Wiktor Wołkow - nikt tak nie fotografował...
Zostawił po sobie tysiące zdjęć i pamięć, że był człowiekiem pełnym dobra, życzliwości i szacunku do innych. Tłumy żegnały w sobotę (31.03) Wiktora Wołkowa na Cmentarzu Farnym w Białymstoku.
Spoczął on w rodzinnym grobie, obok zmarłej kilka lat temu córki.
Pożegnanie artysty było bardzo wzruszające, urnę z prochami owinięto w zielone płótno oraz nieodłączną czapkę, którą zabierał na wyprawę, a fotografa pożegnali duchowni wyznania katolickiego i prawosławnego oraz przedstawiciele władz.
Prezydent Aleksander Sosna w imieniu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej odznaczył pośmiertnie Wiktora Wołkowa. Lament żałobny spod Supraśla zaśpiewał Zbigniew Nasiadko.
Znakomity artysta, przez ponad 40 lat fotografujący pejzaże i przyrodę północno-wschodniej Polski, zmarł we wtorek po długiej i ciężkiej chorobie. Jego zdjęcia to niepowtarzalny zapis odchodzącego w niepamięć świata stogów siana, niezniszczonej ludzką ręką przyrody, ptaków i pięknych, niezadeptanych zakątków naszego regionu.
Wspomnienie artysty także w niedzielę w naszym programie Podróże po Kulturze o 9:00. (mCzar, zmj)
Wiesław Szymański o Wiktorze Wołkowie
Nikt nie fotografował bocianów tak jak on; pamiętamy bocianie gniazdo na tle kuli słońca wschodzącej czerwienią ponad horyzont.
Nikt nie fotografował tak jak on biebrzańskich łąk – samotny stóg siana niczym wyspa na oceanie rozlanej rzeki, albo stado krów w przeprawie na drugi brzeg.
Krzyży rozsianych po podlaskiej ziemi też nikt tak nie fotografował – pochylonych w świętym milczeniu nad przeszłością, z niepokojem zwróconych w stronę przyszłości – krzyży chwały i pogardy, miłości i nienawiści, pokory, prośby i modlitwy.
Żelaznych, drewnianych, kamiennych… niedających się zapomnieć znaków tej ziemi – ziemi wielu religii, wyznań, kultur i tradycji.
Nikt – tak jak Wiktor Wołkow – nie fotografował podlaskiego pejzażu.
Miał czucie miejsca, czasu, momentu – jakieś instynktowne, podświadome -jak gdyby niebiosa obdarzyły go dodatkowym zmysłem. Dlatego właśnie jego zdjęcia są tak bardzo jego, czytelne - i pełne tajemnicy, rozpoznawalne – ale i szyfrowane jakimś dziwnym kodem jestestwa.
Wołkow, Biebrza, Krzyż, Słońce, Siano, Ptak – pozostaną po Wiktorze albumy, te już wydane i te, których ułożyć nie zdążył. Pozostaną dziesiątki tysięcy zdjęć – skatalogowanych, opisanych, bo Wołkow nie potrafił inaczej.
Jest wśród nich czarno-biała fotografia kruka siedzącego na ogrodzeniu z siatki. Niewzruszony, zastygły w bezruchu, spoglądający ponad horyzont, gdzieś w przestrzeń, ponad to co dotykalne i dające się zatrzymać naciśnięciem migawki.
Kiedy dziś spojrzałem na to zdjęcie - przez moment wydało mi się, że to duch Wołkowa przycupnął na moment przed kolejnym lotem.
Żegnaj, Wiktorze.
Zobacz też:
Przyjaciele o Wiktorze Wołkowie
Wiktor Wołkow pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Komorowskiego
Wiktor Wołkow nie żyje