Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Jajecznica z III RP - felieton Tomasza Kubaszewskiego
Ludzie bulwersują się po parę razy w roku. Na przykład 3 maja czy 11 listopada. A już 17 września bulwersacja sięga zenitu. No bo jak byli członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i ich sympatycy, którzy w demokratycznej rzeczywistości ubrali się w apolityczne szaty, mogą świętować zwalczane w młodości patriotyczne rocznice?
Przecież jeszcze w latach osiemdziesiątych 3 maja, czy 11 listopada odbywało się nie świętowanie, lecz jedno wielkie pałowanie. I pewna część dzisiejszych obrońców demokracji stał, jaka mawia klasyk, tam, gdzie stało ZOMO. Jedni dosłownie, drudzy w przenośni. W ich przypadku da się właściwie wytłumaczyć celebrowanie tylko jednej rocznicy - wejścia wojsk sowieckich do Polski 17 września 1939 roku. Świętują bowiem udaną akcję bratniej armii.
Mówię o tym w kontekście obchodów rocznicy wyborów do Sejmu i Senatu w 1989 roku. Niby komuna te wybory przegrała. Do Senatu sromotnie, a do Sejmu na tyle, na ile mogła przegrać. Czas jednak to mocno zweryfikował. Jeżeli we współczesnej Polsce twarzami głównej partii opozycyjnej w wyborach do europarlamentu są Włodzimierz Cimoszewicz i Leszek Miller, czyli byli aktywiści PZPR, o czymś to świadczy. Podobnie jak dwie kadencje Aleksandra Kwaśniewskiego, czy ośmioletnie rządy postkomunistycznej formacji, która dzisiaj nazywa się SLD. Nie mówiąc już o majątkach, jakich w demokratycznej Polsce, także w Białymstoku, Łomży czy Suwałkach dorobili się ludzie dawnego systemu. I bynajmniej nie dlatego, że byli tacy zdolni, lecz dzięki dagaworom z tzw. solidarnościowymi elitami w Magdalence i przy okrągłym stole. Oni się dogadali, a Kowalski dalej klepał biedę.
Usmażenie w Białymstoku jajecznicy z 1989 jaj, to w gruncie rzeczy dobre, choć pewnie nie zamierzone przez organizatorów, podsumowanie tego, co stało się w Polsce po wyborach przeprowadzonych 4 czerwca. Bo większość społeczeństwa została po prostu zrobiona w jajo.