Dziwny jest to serial: z jednej strony to produkcja szpiegowska, w której pojawiają się tajniacy z CIA i MI5, a z drugiej - to historia kilku przyjaciół, których połączyła wspólna robota, tj. rozwikłanie sekretu śmierci chińskiego ambasadora, który zmarł w jednym z ekskluzywnych londyńskich hoteli po przedawkowaniu narkotyków, a jego córka została porwana przez agenta amerykańskiego wywiadu.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Uwielbiam kino szpiegowskie, szczególnie te z Wielkiej Brytanii - mroczne, niepokojące, przesycone atmosferą książek mistrza gatunku Johna Le Carrégo. Do takich produkcji należy chociażby serial “Nocny recepcjonista”, “The Game” albo cykl filmów “Worricker” z Billem Nighym w roli głównej. Ich bohaterowie nie posługują się supernowoczesnymi technologiami, nie zakładają podsłuchów i nie włamują się na smartfony. Wprost przeciwnie: aby pokonać przeciwnika, wykorzystują inteligencję, spostrzegawczość i wiedzę psychologiczną. Wydają się przez to odrobinę zacofani i staroświeccy, ale jest w nich coś, co przyciąga naszą uwagę: naturalność, szczerość i prawdziwość (nawet jeśli doskonale wiemy, że ich losy są wyssane z palca). Ja sam, mówiąc te słowa, staję się sentymentalnym piewcą przeszłości, bo wiadomo, że świat wywiadu to dziś wszędobylska technologia, dzięki której szpiedzy i agenci podsłuchują nas nie ruszając się z biura. I są przy tym ekstremalnie skuteczni. Niestety, kiedy o niuansach ich pracy próbujemy opowiedzieć w scenariuszu filmowym albo serialowym, wychodzi nuda i banalność, bo jeśli szpiegowanie to tylko wyrafinowana technologia, to nie ma tu miejsca na opowieść o człowieku.
Skąd ten mocno przydługi wstęp? Do jego napisania zainspirował mnie serial “Black Doves”, w którym wystąpili m. in. Keira Knightley i Ben Whishaw. Dziwny jest to serial: z jednej strony to produkcja szpiegowska, w której pojawiają się tajniacy z CIA i MI5, a z drugiej - to historia kilku przyjaciół, których połączyła wspólna robota, tj. rozwikłanie sekretu śmierci chińskiego ambasadora, który zmarł w jednym z ekskluzywnych londyńskich hoteli po przedawkowaniu narkotyków, a jego córka została porwana przez agenta amerykańskiego wywiadu. W całą sytuację wplątany zostaje minister obrony Wielkiej Brytanii, którego żona nie jest tą osobą, za którą się podaje (bo w rzeczywistości od kilkunastu lat szpieguje swojego męża, wykradając mu najtajniejsze sekrety). Owej agentce (w tej roli Keira Knightley) pomagać będzie płatny morderca i szpieg, który nie tylko stawi czoła międzynarodowej organizacji morderców, ale i sprzeciwi się niezadowolonym klientom, którzy kiedyś zlecili mu kilka lukratywnych zabójstw i nie doczekali się ich realizacji. Przy okazji poznamy jego bogate życie erotyczne, bo Sam nie będzie stronił od spotkań ze swoimi kochankami, dyskutując o uczuciach między kolejnym zleconym zabójstwem a lampką ulubionego szampana. Całość uzupełnią losy zakręconych 20-kilkulatek, które mają niewyparzone języki, uwielbiają imprezy, ploteczki, kino, dobrą muzykę i mocne alkohole, zarabiając na wszystko jako płatne zabójczynie, zatrudnione u pewnej starszej pani, rządzącej podziemiem Londynu. Dziwnie to wszystko brzmi, prawda? A jeśli dorzucimy do tego bezwzględną korporację najemników i skorumpowanego premiera, otrzymamy paranoiczny, mocno przerysowany, postmodernistyczny serial, z którym widzowie przyzwyczajeni do klasycznego kina szpiegowskiego będą mieli duży problem. I z tego względu serial “Black Doves” nie zaliczę do grona moich ulubionych brytyjskich produkcji, właśnie ze względu na jego niespójną fabułę, w której wątki biograficzne przeszkadzają w odbiorze fabuły szpiegowskiej, czyli odrywają nas od tego, co najważniejsze. Poza tym “Black Doves” to coś w rodzaju kina dla młodszych, dwudziestokilkuletnich widzów, którzy lubią produkcje nie trzymające się równo gatunkowego kanonu, produkcje pod płaszczykiem powagi przemycające dowcip i autoironię, odrobinę szydercze i prześmiewcze, puszczające oko do widza, skupiające się nie tylko na polityce (jak w przypadku “Black Doves”), ale i na kwestiach osobistych, związanych m. in. z seksem i uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Takie sprawy są oczywiście ważne, więc pojawiają się w najlepszych szpiegowskich filmach i serialach, ale tam są zawsze spójne z głównym nurtem fabuły, uzupełniają opowieść, a nie są czymś, co reżyser wrzucił do scenariusza jakby dla zabawy, by nihilistycznie rozsadzić to, co z takim pietyzmem budował. Dlatego proponuję Państwu obejrzenie serialu “Black Doves”, ale po wcześniejszym zapoznaniu się chociażby z genialnym “Nocnym recepcjonistą”. Zobaczycie wtedy, że pewnych konwencji gatunkowych nie powinno się naruszać, bo w przeciwnym razie powstaje szpiegowsko-obyczajowy miszmasz, który spodoba się wyłącznie wielbicielom rolek na TikToku albo Instagramie.
Ciekawi goście, konkursy i kulturalne rozmowy. Polskie Radio Białystok w niedzielę otworzyło mobilne studio przy Ratuszu. Od 9:00 do 12:00 w audycji Podróże po kulturze sprawdzaliśmy, jak zmienia się kulturalna mapa Białegostoku.
Pięćset lat temu Bona Sforza przybyła do Polski, by odmienić kraj i zapisać się na kartach historii jako jedna z najbardziej niezwykłych kobiet swojej epoki. Teraz jej postać wraca na scenę w wyjątkowym poemacie jazzowym, który łączy historię, poezję i jazz.
Maturzyści zakończyli etap edukacji w swoich szkołach. Jak zawsze możemy oglądać efekt pracy supraskiego liceum w galerii przy Świętojańskiej.
Pojawił się w sieci kolejny sezon serialu, na który bardzo czekałem. I chociaż poprzednia, szósta seria, nie należała do najlepszych, teraz “Black mirror”, czyli “Czarne lustro” wraca do swoich najlepszych tradycji.
historyk
Czy tym razem wygra autorka zbioru opowiadań Natalka Suszczyńska? Czy jednak nagroda trafi do rąk reportażystek, których książki generowały ogromne zainteresowanie przez cały rok, czyli Katarzyny Roman-Rawskiej i Anety Prymaki-Oniszk?
Czy zastanawiali się kiedyś Państwo skąd w muzeach biorą się te wszystkie eksponaty, które potem możemy tam podziwiać na wystawach stałych i czasowych?
Po wielkich kasowych sukcesach seriali kryminalnych o trudnych tytułach takich jak: "Śleboda”, "Rojst”, "Forst”, czas, by w teatrze na żywo zagubić się w labiryntach kłamstwa, zbrodni i zapomnianych historii z wojny. Tym razem zamiast "Kruka” będzie Drozda.
Na trzy dni Stadion Chorten Arena staje się na wiosnę jak kraina baśni: są tu niekończące się opowieści, kolorowe scenerie, piękne i mroczne fabuły i przede wszystkim opowiadacze i słuchacze takich historii.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz