Radio Białystok | Wiadomości | Śmierć 34-latka z Barszczańskiej z powodu stresu? Śledztwo prokuratury się przedłuża
Do ostatecznego zamknięcia sprawy niezbędna jest wyczerpująca opinia biegłych, a ta - jak się okazuje - raczej szybko nie wpłynie do prokuratury. Niewykluczone, że śledztwo dotyczące głośnej policyjnej interwencji przy ulicy Barszczańskiej w Białymstoku znacznie przeciągnie się w czasie.
Chodzi o interwencję białostockiej policji, z kwietnia 2016 roku, po której zmarł 34-letni mężczyzna. Rodzina spekulowała, że doprowadzili do tego policjanci wezwani do agresywnego chorego. Nie potwierdziło tego jednak wewnętrzne dochodzenie policji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nie dopatrzyło się nieprawidłowości po stronie funkcjonariuszy.
Sądzono też, że śmierć mogła być wynikiem odstawienia leków albo efektem zażycia środków odurzających. To także nie potwierdziło się w opiniach biegłych, którzy uznali, że 34-latek zmarł w wyniku silnego stresu.
Ta opinia wciąż nie daje odpowiedzi na kluczowe pytanie - czy w tej sytuacji ktoś zawinił i czy da się go pociągnąć do odpowiedzialności. Dlatego teraz olsztyńska prokuratura, która prowadzi postępowanie, szuka ośrodków, które odpowiedzą: czy i ewentualnie jakie konkretnie zachowania policjantów mogły doprowadzić do śmiertelnego stresu.
Okazuje się, że w Polsce brakuje zakładów, które mogłyby przeprowadzić analizę w możliwie szybkim czasie. Większość proponuje kilkunastomiesięczne terminy - mówi rzecznik prokuratury w Olsztynie Zbigniew Czerwiński. I dodaje, że bez tej opinii śledztwo nie może zostać zakończone. W tej sytuacji prokuratura nie spieszy się z przesłuchiwaniem policjantów. Śledczy czekają aż wrócą do pracy po zwolnieniach lekarskich. (rm/nb)
Zobacz też:
Komendant wojewódzki policji o interwencji na Barszczańskiej
Interwencja policji przy ul. Barszczańskiej zgodna z procedurami?
Biegli mają nadal wiele niejasności w sprawie śmierci 34-latka z Barszczańskiej