W każdą pierwszą sobotę miesiąca na Jasnej Górze dzieją się nieprawdopodobne cuda! Pielgrzymi zawierzają swoje problemy Maryi Królowej Polski, a Ona odpowiada na ich prośby: następują uzdrowienia, nawrócenia, rodzą się długo oczekiwane dzieci, pojednują się skłócone rodziny, uzależnieni wychodzą z nałogów…
Nasza córka urodziła się w marcu 2013 roku z ogromną deformacją czaszki. Na dodatek okazało się, że ma bardzo rzadką wadę genetyczną i hemofilię. Gdybyśmy podjęli decyzję o operacji Marysi, to bez tej wiedzy skazalibyśmy ją na pewną śmierć przez wykrwawienie. Marysię, całą rodzinę, naszą bezradność i lekarzy, którzy prowadzili córkę, zawierzyliśmy Maryi.
Do operacji przekonaliśmy jednego z najlepszych polskich neurochirurgów. Rozpoczynał ją z duszą na ramieniu, spodziewając się ogromnego krwotoku. Po ośmiu godzinach wyszedł z sali operacyjnej i stwierdził, że nie wie, co się wydarzyło, zupełnie tego nie rozumie i w swojej 30-letniej karierze z czymś takim nigdy się nie spotkał, ale Marysia w zasadzie nie krwawiła. Był to absolutny cud!
fragment świadectwa Krzysztofa i Anety z Warszawy
Historia zawierzeń
Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski
W każdą pierwszą sobotę miesiąca przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze gromadzą się wierni, aby na Mszy Świętej o godz. 18.30 dokonać Aktu zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski. Są to zawierzenia osobiste, parafii, wspólnot, miast, samorządów, miejsc pracy, czyli wszystkiego, co jest istotne w życiu tych pielgrzymów. Z miesiąca na miesiąc jest ich coraz więcej, bo ci, którzy zostali wysłuchani przez Maryję, dają o tym świadectwo, i przyprowadzają do Niej kolejnych potrzebujących.
Ojcowie paulini, opiekunowie sanktuarium jasnogórskiego, widząc potrzebę zebrania tych pielgrzymów w jedną grupę, otoczenia ich troską duszpasterską, postanowili reaktywować Bractwo Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polski. Powstało ono jako kontynuacja utworzonego rok po koronacji Obrazu Jasnogórskiego z 8 września 1717 roku Bractwa Koronacji Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, które miało dbać o kult Maryi Jasnogórskiej, Królowej Polski. W czasie zaborów doprowadzono jednak do jego likwidacji.
Pod nową nazwą bractwo zainaugurowało działalność 3 maja 2013 roku. Dlatego patronalne święta zrzeszenie to obchodzi właśnie 3 maja, w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, i 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, na pamiątkę pierwszej koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej.
Patronat nad bractwem objął ksiądz arcybiskup Wacław Depo, metropolita częstochowski.
Bractwo jest organicznie związane z Jasną Górą i ojcami paulinami. Na jego opiekuna ojciec przeor Roman Majewski OSPPE i ojciec generał Izydor Matuszewski OSPPE wybrali ojca Alberta Szustaka OSPPE, a starszą bractwa została Maria-Emanuel Dziemian, misjonarka świecka, która koordynuje pierwszosobotnie spotkania i gromadzi świadectwa osób obdarowanych przez Niepokalane Serce Maryi Królowej Polski.
Do Bractwa Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polski można wstąpić podczas stałych czuwań nocnych na Jasnej Górze dla członków bractwa, które odbywają się dwa razy w roku – 3 maja i 7 września. Inną możliwością przystąpienia do tej wspólnoty jest uczestnictwo w organizowanych przez bractwo trzydniowych rekolekcjach, które odbywają się co kwartał: w marcu, czerwcu, we wrześniu i grudniu, w okolicach pierwszej soboty miesiąca i obejmują piątek, sobotę i niedzielę. Wstąpić do bractwa można także w czasie rekolekcji maryjnych, które wspólnota ta organizuje w różnych parafiach w Polsce.
Członkowie Bractwa Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polski są zobowiązani do:
– praktykowania nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca
– codziennego odmawiania jednej części Różańca w intencjach: Niepokalanego Serca Maryi Królowej Polski, członków bractwa, Ojca Świętego, Kościoła, Ojczyzny, Jasnej Góry, ojców i braci paulinów oraz pielgrzymów jasnogórskich, w intencji nawrócenia grzeszników
– codziennego odmawiania Aktu zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski
– szerzenia kultu Niepokalanego Serca Maryi Królowej Polski
– częstego udziału w życiu sakramentalnym oraz pogłębienia swojej więzi z Maryją Królową Polski i życia Jej cnotami w jedności z Jej Sercem
– częstej adoracji Najświętszego Sakramentu w intencjach Maryi Królowej Polski, o tryumf Jej Niepokalanego Serca w Polsce i na świecie
– raz w miesiącu do ofiarowania jednego dnia dobrowolnego postu lub wyrzeczenia w intencji Maryi Królowej Polski o nawrócenie grzeszników i zadośćuczynienie za grzechy, które obrażają Jej Niepokalane Serce
Członkowie Bractwa Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polski wypraszają potrzebne dla siebie łaski osobistym Aktem zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski. 2 października 2008 roku otrzymali na tę modlitwę imprimatur częstochowskiego biskupa pomocniczego Jana Wątroby (patrz str. 97).
Program naprawczy całej naszej rodziny
Swoje świadectwo dedykuję wszystkim, którzy określają siebie jako „wierzący, ale niepraktykujący”. Przez wiele lat sam mówiłem o sobie w taki sposób. Szedłem w złym kierunku, bo w istocie byłem zamknięty na działanie Boga. Teraz, mając już 30 lat, czuję się jak raczkujące niemowlę w nowej rzeczywistości świata, którą otworzył dla mnie Pan Bóg za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, Królowej Korony Polskiej z Jasnej Góry.
Całe swoje życie uważałem się za katolika, ale dokładnie chyba nie rozumiałem, jaki skarb odziedziczyłem po swoich dziadkach i rodzicach.
Mając 19 lat, wróciłem do Polski z zagranicy, gdzie skończyłem szkołę. Przebywałem tam w zasadzie przez trzy lata. Ten okres był niestety wypełniony nie tylko nauką, ale też rzeczami niegodnymi człowieka wierzącego. Właściwie to traktowałem ten czas jako zabawę. Po powrocie do kraju kontynuowałem ten rozrywkowy styl życia. Miałem wielu znajomych i przyjaciół, którzy imponowali mi swoim statusem społecznym albo tym, że byli „kimś”, bo dysponowali „kasą”. Niestety, nie potrafiłem być sobą. Płynąłem z prądem. Żyłem według zasad innych i przyjąłem je za swoje.
Mając 20 lat, kompletnie nie potrafiłem rozmawiać ze swoimi rodzicami, a szczególnie z ojcem. Zawsze uważałem, że wiem lepiej od niego, na czym polega życie. Niedziele spędzałem w ten sposób, że najpierw „zaliczałem” Mszę Świętą, na którą jechałem z rodzicami, a potem wracałem do stylu życia moich znajomych. Jednocześnie udawałem dobrego syna wychowanego w duchu religijnym. Były to jednak tylko pozory – w rzeczywistości oszukiwałem samego siebie i tych, którzy mnie kochali. Szedłem ścieżką rozwiązłego życia w zakłamaniu i perfidnych manipulacjach najbliższymi mi osobami. Coraz bardziej oddalałem się od rodziny… Moje serce było przepełnione pustką, a dusza zaśmiecona nieczystością i obłudą.
Pewnego dnia dowiedziałem się o ciężkiej chorobie mojego 37-letniego wujka. Był to zaawansowany rak mózgu, niemożliwy do zoperowania. Przeraził nas wszystkich fakt, że ten człowiek może z dnia na dzień odejść, pozostawiając dwoje dorastających dzieci. Była to tragedia rodzinna, która spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba.
Po kilku miesiącach ratowania życia wujka przez lekarzy zdecydowaliśmy się wybrać na Jasną Górę, aby tam prosić o jego zdrowie. Nie wiedzieliśmy wtedy, że będzie to dla nas początek nowego życia. Dosyć nieudolnie, ale szczerze zawierzyliśmy się Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski według modlitwy, którą nam ktoś podsunął. Od tego dnia rozpoczął się program naprawczy całej naszej rodziny. Proces ten nie był łatwy, gdyż niektórzy się buntowali. Jednak łaska Boża działała. Pierwsze oczyszczenie trwało kilkanaście tygodni, ale już od pierwszej wizyty na Jasnej Górze każdy z nas czuł ogromną siłę miłości promieniującą z tego miejsca.
Dla mnie nastąpił wyjątkowy okres. Jako młody człowiek, mający przyjaciół z różnych, w większości nieciekawych środowisk, widziałem świat jako czysto materialny, a chęć przeżywania cielesnych uciech była we mnie mocno zakorzeniona. Teraz zacząłem się modlić, chodzić regularnie do spowiedzi i w ogóle poważnie traktować Pana Boga oraz Jego przykazania.
W tym okresie stan mojego wujka stopniowo się pogarszał, ale nasza wiara w to, że wyzdrowieje, była ogromna.
Tymczasem w moim życiu rozpoczęły się wielkie zmiany. Czasami nie byłem z nich zadowolony, ponieważ praktycznie z dnia na dzień większość moich znajomych i przyjaciół odwróciła się ode mnie bez wyraźnego powodu. Było to dla mnie trochę dziwne, gdy ktoś nagle potrafił powiedzieć przez telefon, że nie chce mnie znać i że prawdopodobnie więcej się nie spotkamy. Nie przejmowałem się tym zbytnio. Już wtedy wiedziałem, że po zawierzeniu siebie Maryi – Ona postanowiła uporządkować moje życie od podstaw, troszcząc się nawet o najmniejsze szczegóły.
Kilka tygodni po zawierzeniu rozstałem się ze swoją dotychczasową dziewczyną. Natomiast kontakty z ojcem zaczęły się rozwijać w tempie, nad którym chyba obaj nie mogliśmy zapanować – ale byliśmy z takiego obrotu sprawy bardzo zadowoleni. Mój tata poczuł, że ma syna, a ja z kolei, że to ojciec jest moim prawdziwym przyjacielem i partnerem. Postanowiliśmy razem otworzyć mały, rodzinny biznes, ale oparty na Bożym fundamencie i dlatego jestem przekonany, że przetrwa on nawet największy kryzys. Praktycznie w każdy weekend odwiedzaliśmy Jasną Górę całą rodziną (z chorym wujkiem) lub jeździliśmy tam we trójkę – mama, tata i ja. Czułem wtedy, i czuję do dzisiaj, że jesteśmy prowadzeni ścieżką prosto do zbawienia.
Po prawie pół roku od naszej pierwszej wizyty u Matki Bożej w Częstochowie okazało się, że wyniki badania rezonansu magnetycznego głowy mojego wujka są idealne. Guz główny oraz wszystkie ogniska zapalne zniknęły bez śladu. Dzisiaj jednak wiem, że Panu Bogu nie chodziło głównie o uzdrowienie mojego wujka, lecz przede wszystkim o uzdrowienie całej naszej rodziny. Największy cud, jaki się dokonał, to ten, że tak wiele zmieniło się w naszym życiu.
Często się zastanawiam nad tym (jest mi też bardzo wstyd z tego powodu), że Pan Bóg musiał pokazać mi namacalnie, za wstawiennictwem Matki Bożej, jaką siłą dysponuje i że jest Miłością. Nie uwierzycie, dopóki nie zobaczycie. Ja zobaczyłem i doświadczyłem. Zastanawiam się też, czym sobie zasłużyłem na taką łaskę?
Dziękuję za to, że teraz wiem, kim jestem, i wiem, że nie ma przede mną problemu ani sytuacji bez wyjścia, gdyż jestem w Niepokalanym Sercu Maryi! Ożeniłem się ze wspaniałą kobietą – Kasią, którą poznałem zaraz po opisanych wyżej wydarzeniach. Pierwszy raz spotkaliśmy się w kościele. Dzień po ślubie pojechaliśmy (wynajętym autokarem) z gośćmi na Jasną Górę. Tam, na naszej Mszy św., wspólnie z moją żoną Kasią zawierzyliśmy siebie, rodzinę, naszą przyszłość Niepokalanemu Sercu Maryi. Mamy bliźniaki – dwóch synów: Piotra i Pawła.
Jest to kolejna wspaniała łaska dla naszej rodziny. Moja żona i ja nigdy nie przypuszczaliśmy, że będziemy mieli dwoje dzieci naraz, choć zawsze mówiliśmy, że chcielibyśmy mieć ich dużo. Modlę się o to, aby udało się nam wychować nasze dzieci na takich ludzi, którzy nie będą musieli zobaczyć na własne oczy, aby uwierzyć, i nigdy nie powiedzą, że są wierzący, ale niepraktykujący. Ufam, że tak będzie, bo zawierzyliśmy naszych synów Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski i zawierzymy Jej także nasze kolejne dzieci.
Bartek z Warszawy
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska