Radio Białystok | Magazyny | Czytam książki | Książka za recenzję | "Klucz do ogrodu" Jenny Erpenbeck
Oto recenzja Anny Naruszewicz:)
Dziękuję i zapraszam po nowe książki do czytania na Świerkową 1. Uwaga! Nie można do nas dojechać, trzeba dojść:)
Stonowana powieść Jenny Erpenbeck „Klucz do ogrodu” otwiera świat wspomnień grona osób, ten bardzo prywatny i ten rysujący się w odniesieniu do Wielkiej Historii. Niemka – ciekawa przedstawicielka średniego pokolenia pisarzy współczesnych – otwiera furtkę do ogrodu i domu nad Jeziorem Brandenburskim, przechodzących z rąk do rąk. Opisuje, z ujmująca dbałością o szczegół, wygląd parceli, ale także czyni poetycko naznaczonymi losy jej użytkowników. Wkomponowuje je w ostatnią stuletnią historię Niemiec na realistycznych fasadach, na których wsparła się podczas przygotowywania powieści. W archiwach bowiem sięgała do wielu zdjęć, korespondencji i materiałów filmowych związanych z ową parcelą.
Opisuje dzieje ojca /sołtysa/ i jego czterech córek z początku ubiegłego wieku, w które wpisuje – odległe już w formie- zwyczaje z życia obyczajowego: obrzęd zaślubin, chowania nieboszczyka. Wszystko w klimacie wiejskiej, bogatej obrzędowości.
Nieco dalej przechodzi do kresu II wojny światowej. Nawiązuje do tematu grabieży ziemi niemieckiej przez Rosjan podczas tej wojny, ich „wchodzenia w ziemię”, penetrowania ogrodów, szukania ukrytych skarbów. Komentuje: „Nawet ogrodnik płakał”. Refleksje autorki są objętościowo powściągliwe lecz ujawniają esencję doświadczanych emocji.
W jednym z rozdziałów przejmujące swym dramatyzmem są myśli małej Żydówki ukrywającej się przed światem wojny w ciemnej i ciasnej komórce. Dziewczynka fantazjuje na temat podwodnego świata jeziora swego dzieciństwa. Żyje jedynie wspomnieniem ciepłego pomostu, pamięcią o zwyczajowych zajęciach członków jej rodziny. Myśli te choć iluzorycznie chronią ją przed zagładą. Potęgują jednak bezmiar bezsensu rasowej eksterminacji. Kumulują ból wspomnień o zagładzie narodu żydowskiego.
W epizodzie z życia innego bohatera, już w okresie względnego pokoju, Jenny Erpenbeck opisuje przekraczanie zielonej granicy rzeką Łabą, które w zamierzeniu miałoby przynieść śmiałkowi możliwość dokończenia studiów w zachodniej części Niemiec. Za to jednak odważny staje przed sąd i trafia do więzienia. Wspomina o tym wydarzeniu ze swego życia przejściowy podnajemca parceli nad Jeziorem Brandenburskim, jeszcze jeden z bohaterów doznający radości z jej użytkowania. Pisarka zanurza się i w tej kwestii podziału geograficzno-politycznego ziemi niemieckiej. Odnajduje jej następstwa, tak dobitnie odczuwane w życiu jednostki.
Dalej pisarka stawia gorzkie tezy nawiązujące do najnowszej historii Niemiec. Spostrzega ”Przez otwarcie granic chyba i dla rodziców Daniela poszerzyły się możliwości umierania”. Czyni to – jak dotąd ujmując refleksje - lapidarnie, ale esencjonalnie. Bez zbędnych słów, ozdobników, rozpraszających myśli. Pozornie na chłodno. Dosadnie. Gorzko-lirycznie. Gorzko-dramatycznie. Tak odbieram styl pisarski „Klucza do ogrodu”.
Powracającym motywem powieści jest postać ogrodnika, z wygasłym cygarem w ustach, która pojawia się by oddać upływ czasu opisywanych zdarzeń, by spiąć klamrą dzieje kilkunastu osób. By zadziwić pięknem zieleni tej posesji, by oddać urok efektów zwyczajnej fizycznej pracy.
Książka „Klucz do ogrodu” pielęgnuje pamięć minionych stu lat urokliwie położonej parceli na ziemi niemieckiej. Przesyca miłością do ogrodu i domu. Przypomina o zmiennych ich losach, włącznie z niemym świadectwem okresów wojny. Przywołuje sceny sielskie, bogate w obrzędy minione i współczesne zwyczaje, czasem dotyka codzienności i brzydoty. Literackimi zabiegami obrazuje też dramat pojedynczych losów z okresu wojny. Z jej brutalnością i bezsensem. Dzięki pisarce wkraczamy w świat refleksji nad życiem, jego nieprzewidywalnością i nieuchronnością kresu. Książka jest pozycją godną zauważenia.
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska