Radio Białystok | Gość | Iwona Kulesza-Woroniecka [wideo] - wiceprzewodnicząca OPZZ w Podlaskiem
Wzrost płacy minimalnej. - Pracodawcy nie mogą używać argumentu, że ich na to nie stać, dlatego że wszystkie dane poświadczają wzrost gospodarczy, a skoro jest wzrost gospodarczy i skoro zyski pracodawców są wyższe, to wypadałoby się tymi zyskami podzielić z pracownikami - mówi wiceprzewodnicząca OPZZ w Podlaskiem.
Znamy już propozycje rządu w sprawie wysokości płacy minimalnej w przyszłym roku. Miałaby ona wynosić 4626 zł brutto. Sprawa ta będzie teraz negocjowana w Radzie Dialogu Społecznego ze związkowcami i pracodawcami, ale przez 8 lat istnienia RDS obu stronom nie udało się wypracować wspólnego stanowiska w sprawie płacy minimalnej. W tym roku ich propozycje są znowu od siebie odległe.
Z wiceprzewodniczącą OPZZ w Podlaskiem Iwoną Kuleszą-Woroniecką rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Trzy centrale związkowe są wyjątkowo zgodne w sprawie płacy minimalnej i stawek za godzinę. Prawie zbieżne z tym są propozycje rządu. Ale dwukrotnie niższe w przypadku budżetówki. Jesteście zadowoleni z tego, co proponuje rząd?
Iwona Kulesza-Woroniecka: Jeżeli chodzi o płacę minimalną, to ta propozycja raczej nas zadowala. W przypadku budżetówki nie możemy być zadowoleni, dlatego że podwyżka rzędu 4,1 proc. tak naprawdę przy galopującej inflacji to nie jest podwyżka, ale jakaś próba wyrównania inflacji. Nasze propozycje były więc wyższe. Zobaczymy, co się jeszcze tutaj wydarzy. Na razie jesteśmy na etapie zatwierdzenia płacy minimalnej.
Rząd proponuje, by wynosiła ona 4 626 zł brutto, wy - 4 650 zł. Jakie są szanse, że jednak w tych granicach będzie wynosić płaca minimalna w przyszłym roku?
Myślę, że propozycja rządu zostanie utrzymana...
Ale pracodawcy postulują, by jednak tych podwyżek płacy minimalnej nie było. I mają konkretne argumenty.
Pracodawcy postulują, ale to rząd podejmuje decyzje związane z ustaleniem płacy minimalnej.
Czyli nie liczymy na kompromis z pracodawcami na Radzie Dialogu Społecznego?
Myślę, że trudno tutaj mówić o kompromisie, ponieważ obowiązują też pewne zasady dotyczące tego, jak skonstruowana jest płaca minimalna. A mianowicie jest to 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia albo 60 proc. mediany. W momencie, kiedy przeciętne wynagrodzenie w sektorze średnich i dużych przedsiębiorstw rośnie, również rośnie płaca minimalna. I pracodawcy nie mogą tutaj używać argumentu, że ich na to nie stać, dlatego że wszystkie dane poświadczają wzrost gospodarczy. A skoro jest wzrost gospodarczy i skoro zyski pracodawców są wyższe, to też wypadałoby się podzielić tymi zyskami z pracownikami.
Ale pracodawcy argumentują, że przy tych wzrostach stawek minimalnych będzie to 53 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Prawie najwięcej w Europie.
Nie ma żadnych przepisów mówiących o tym, że nie może to być powyżej 50 proc. Mamy przepisy mówiące, że nie może być poniżej 50 proc. Argumenty pracodawców są takie, że mamy procentowo płace minimalne prawie najwyższe w Europie, ale to nie znaczy, że naszym pracownikom rzeczywiście się tak dobrze powodzi i że należy płacę minimalną tak mocno obniżać.
Pracodawcy alarmują także, że dojdzie do likwidacji setek firm i ucieczki do szarej strefy?
Tak, tylko że co roku przy podnoszeniu stawki minimalnej mamy te same alarmy i te same argumenty. Nie przypominam sobie dyskursu publicznego, w którym nie padłyby te same argumenty, a jednak mimo to przedsiębiorstwa funkcjonują, nie ma jakichś masowych ucieczek do szarej strefy, przynajmniej nic na ten temat z danych skarbowych nie wiemy.
Pieniądze, które trafiają do pracowników w wyniku podnoszenia stawki godzinowej czy płacy minimalnej, tak naprawdę trafiają z powrotem na rynek, dlatego że przecież większość z nas te pieniądze przeznacza na późniejszą konsumpcję. Jest to też forma napędzania koniunktury gospodarczej, a to powinno cieszyć pracodawców.
Kolejnym argumentem jest spłaszczenie płac. Zarobki osób pracujących na mniej odpowiedzialnych stanowiskach zbliżają się do zarobków tych, którzy ponoszą większą odpowiedzialność, i w ten sposób podcina się np. motywację do pracy, do podnoszenia kwalifikacji.
Ale to chyba jest rolą pracodawcy, żeby jednak zmotywować pracownika, płacąc więcej niż najniższa krajowa.
Jak pracodawca podnosi płacę minimalną, to powinien też na odpowiednich stanowiskach dla ludzi z odpowiednim stażem zapewnić odpowiedni wzrost wynagrodzenia.
Jak najbardziej. Część zakładów pracy ma przecież wynegocjowane umowy, że jeżeli wyrasta najniższa krajowa, to wzrastają też proporcjonalnie wskaźniki płacy poszczególnych pracowników zatrudnionych na wyższych stanowiskach.
Przedsiębiorcy argumentują jeszcze, że wzrost poziomu pensji minimalnej to prawie dwukrotność przewidywanego wzrostu inflacji, a maksymalnie płaca minimalna powinna wzrosnąć o tyle, o ile wzrasta inflacja.
Niekoniecznie, bo jeżeli mówimy o zastąpieniu inflacji, to mówimy o zastąpieniu inflacji, a wzrost płacy zakłada, że jednak pracownik dostanie trochę więcej niż inflacja i że będzie mógł w ten sposób realizować swoje potrzeby czy to związane z konsumpcją, czy to związane chociażby z oszczędzaniem, czy też, o czym często zapominamy, odkładaniem na emerytury. I wzrost płacy minimalnej na takie działania przynajmniej dla części społeczeństwa pozwala.
Rząd proponuje w przypadku budżetówki, by był to wzrost o inflację.
W zasadzie tak, bo 4,1 proc. podwyżek dla budżetówki pokrywa praktycznie tylko inflację. Czyli tak de facto realnego wzrostu płacy tutaj się nie przewiduje.
Czy uda się wam w tym temacie przekonać rząd?
Trudno mi powiedzieć. Wydaje mi się, że niekoniecznie, ponieważ rząd, gdyby rzeczywiście chciał podwyższyć, to wyszedłby jednak z trochę większą propozycją.
(...) Dlatego nie oszukujmy się - nie możemy oczekiwać wysokiej klasy specjalistów zatrudnionych w budżetówce, jeżeli nie jesteśmy w stanie im dobrze płacić.
Rada Dialogu Społecznego do 15 lipca powinna zaproponować nową wysokość najniższej krajowej. Przedsiębiorcy i związkowcy muszą się porozumieć. Wygląda na to, że się nie porozumieją i wtedy będziemy liczyć się z propozycją rządową. I oby rząd nie zmienił zdania w przypadku płacy minimalnej i stawek godzinowych.
Mam nadzieję, że już nie zmieni zdania. Skoro padła taka propozycja, to raczej chyba zostanie zaakceptowana. Zwłaszcza że powoli będą nas w jakimś stopniu ograniczać dyrektywy unijne. Nie sądzę więc, żebyśmy chcieli na tle Unii Europejskiej wypadać najgorzej.