Radio Białystok | Magazyny | Podróże po kulturze | Dominik Sołowiej recenzuje serial "The Last of Us"
Gry komputerowe są dziś pełnoprawnymi dziełami kultury. Przyciągają uwagę nie tylko doskonałą grafiką, wiernie oddającą rzeczywistość, ale i perfekcyjnymi fabułami, których pozazdrościć im może niejeden pisarz. Nic więc dziwnego, że grami interesują się nie tylko gracze, ale i filmowcy, a wśród nich twórcy seriali.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Od trzech tygodni w sieci oglądać możemy produkcję, o której mówią wszyscy. To serial "The Last of Us", zrealizowany na podstawie gry pod tym samym tytułem.
"Ostatni z nas" to dystopijna, postapokaliptyczna opowieść o świecie zniszczonym przez inwazję grzybów, które zaatakowały i zdziesiątkowały większość populacji Ziemi. Grzyby, a nie zombie albo morderczy wirus z innej planety? Tak, a czemu by nie? Okazuje się, że to bardzo inteligentne organizmy, żyjące we wszystkich strefach klimatycznych na naszej planecie.
Naukowcy odkryli aż 148 tysięcy gatunków grzybów, a co roku do tej puli dorzucają kolejne 2 tysiące. Grzyby są obecne także w naszym organizmie i - co ciekawe - są nam niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Dopiero nadmierna ich ilość może doprowadzić do problemów ze zdrowiem. Co stałoby się więc, gdyby grzyby, które dotąd infekowały mózgi zwierząt, zaczęły mutować, ewoluować i przenosić się na ludzi, zmieniając ich w krwiożercze bestie, zdolne do błyskawicznego przenoszenia się na kolejny, zdrowy organizm? Jaki los spotkałby ludzkość, pozbawioną szans na zwycięską walkę ze zmutowanym grzybem?
O tym opowiada serial "The Last of Us", zabierając nas w wędrówkę przez kolejne kręgi piekła, czyli odcięte od świata enklawy, zamieszkane przez żyjącą w biedzie ludzkość, terroryzowaną przez bezwzględne służby policyjno-sanitarne. W tej podróży przez zniszczone osiedla, zburzone budynki, opanowane przez roślinność miasta i miasteczka towarzyszy nam Joell - mężczyzna w kwiecie wieku, silny, bezwzględny, wyprany z emocji facet, który, by przeżyć, musi skupić się na mijającej chwili, bo marzenia o przyszłości to mrzonka dla tych, którzy chcą umrzeć, zaatakowani przez bezwzględnych grzybozombiaków.
Joell ma przed sobą niełatwe zadanie: musi dostarczyć na drugi koniec Stanów Zjednoczonych niepozornie wyglądająca nastolatkę Ellie, która po ugryzieniu przez zombie wciąż żyje, nie wykazując śladów postępującej choroby. Czy Joellowi uda się rzecz w zasadzie niemożliwa, skoro zombie wyczuwają każdy najmniejszy hałas, wywołany przez poruszającego się człowieka, przekazując sobie informacje przez podziemną grzybnię, rozciągającą się na obszarze tysięcy kilometrów? Tego Państwu nie zdradzę. Powiem tylko, że po obejrzeniu trzech dostępnych w sieci odcinków, jestem mocno zawiedziony.
Chociaż "The Last of Us" to serial naprawdę dobrze zrobiony pod względem formalnym, opowieść nie zachwyca treścią i dynamiką. Jest to raczej typowa katastroficzna produkcja, jakich nakręcono mnóstwo we współczesnym kinie, a efekty specjalne to niestety za mało, by hipnotycznie przykuć naszą uwagę do ekranu telewizora albo komputera. Drapieżne zombie rzeczywiście robią wrażenie, zniszczone miasta przerażają swoim wyglądem, a smutni, przygaszeni, pozbawieni nadziei ludzie wywołują współczucie. Ale to na razie wszystko, co serial ma nam do zaproponowania.
Rzeczywiście, jego forma i treść bardzo przypominają grę komputerową, której fenomen polega na tym, że pozwala nam wcielić się w głównego bohatera i bohaterkę i przeżywać przygody, których nigdy nie doświadczylibyśmy w prawdziwym świecie. W przypadku serialu takiej możliwości nie mamy, dlatego perypetie Joella i Ellie wydają nam się w pewnym sensie płaskie i przewidywalne. Ale mam wielką nadzieję, że to tylko kwestia trzech pierwszych odcinków, z których ostatni, opublikowany 30 stycznia, wydaje się być najlepszy (chociaż opowiedziana w nim historia odrywa nas raczej od głównego wątku). Czy tak będzie? O tym przekonamy się już jutro (6.02).
Prawie dwieście mikrofonów, 20 wzmacniaczy słuchawkowych i 5 odtwarzaczy DVD stanęło w holu Polskiego Radia Białystok. W ten sposób nasza rozgłośnia stałą się też galerią sztuki, a wszystko za sprawą Galerii Arsenał.
Od 22 lat w Białymstoku świętujemy sztukę tańca. Kalejdoskop to, w myśl słownikowej definicji, różnorodne obrazy i wrażenia, które następują jeden po drugim, tworząc wzory i figury. W białostockim Kalejdoskopie przez cztery dni są spektakle, warsztaty, krótkie formy choreograficzne, koncerty, spotkania oraz rozmowy artystów i zaproszonych gości z widzami.
Miniatury muzyczno-taneczne, widowiskowe pokazy mody, wykłady, spektakle, koncerty, instalacje artystyczne - to wszystko ma sprawić byśmy poczuli apetyt na barok i spotkali się przy wielkim gościnnym stole sztuki.
Literatura często podąża za życiem i tak jest w przypadku nowej książki Katarzyny Drogi. "Czarne lato" to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, kiedy to w Polsce wybucha epidemia czarnej ospy.
To przede wszystkim spotkanie z najbardziej wartościowymi zjawiskami i aktualnymi trendami we współczesnym teatrze lalek dla dorosłych. W tym wydarzeniu chodzi o przełamywanie stereotypów, dotyczących postrzegania teatru lalkowego jako teatru dla dzieci.
Pozostawił po sobie ponad 2,5 tysiąca różnego rodzaju prac, a jedną z prac artysty Étoile Bleue sprzedano za rekordową sumę prawie 37 milionów dolarów. To Joan Miro - kataloński malarz, rzeźbiarz i grafik, który zasłynął niezwykle oryginalnym językiem artystycznym.
Ta wystawa w Centrum im. Ludwika Zamenhofa może kojarzyć się z latem i wywoływać wspomnienia związane z wakacjami. Jej tytuł to "Otula powietrze, oddycha woda", a autorem jest białostocki artysta Mateusz Lewczuk.
Chociaż uwielbiam seriale i filmy z wymyśloną, fikcyjną fabułą, to nic tak na mnie nie działa, jak opowieść oparta na faktach, a na dodatek dotycząca pracy dziennikarzy śledczych. Dlatego nie mogłem oprzeć się propozycji, która pojawiła się niedawno w streamingu pod niewiele mówiącym tytułem “Kolekcjoner” (oryginalny tytuł to “Teczka Mentena”).
"Srebro nie Złoto" to przedsięwzięcie artystyczne o zasięgu ponadregionalnym, służące popularyzacji twórczości poetyckiej, integrujące społeczność poetów i prozaików i wzbogacające życie kulturalne województwa podlaskiego.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz