Radio Białystok | Wiadomości | Do pracy w komisjach przy wyborach prezydenckich w Podlaskiem potrzeba około 9 tysięcy osób
Od 350 do 500 złotych, a jeśli będzie druga tura - od 700 do 1000 złotych, dostaną osoby, które zasiadać będą w obwodowych komisjach wyborczych. Średnio licząc w województwie podlaskim do pracy przy wyborach prezydenckich potrzeba około 9 tysięcy osób.
Niektóre sztaby kandydatów, bo to one prowadzą zapisy, już nie przyjmują chętnych, ale są też takie, gdzie nadal można się zgłaszać.
W naszym regionie będzie około 900 obwodowych komisji wyborczych, a każda ma liczyć od 7 do 13 osób. To zależy od tego, ilu jest wyborców w danym obwodzie głosowania.
Średnio licząc, w województwie podlaskim w pracę 10 maja, a w przypadku drugiej tury - również 24 maja - zaangażowanych będzie około 9 tysięcy osób, które czuwać będą nad przebiegiem głosowania, a później liczyć głosy.
- Zainteresowanie jest duże - mówi Aleksandra Warzyńska ze sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, zgłaszają się zarówno osoby, które już pracowały w takich komisjach, jak i nowe.
Dla wielu - jak dodają przedstawiciele sztabów - to szansa na dodatkowy zarobek, ale - jak podkreśla Tomasz Madras ze sztabu Andrzeja Dudy nie tylko to powinno być wyznacznikiem, ale też to, by rzetelnie wykonać pracę. Te komitety na chętnych czekają do końca marca, bo do 10 kwietnia muszą zgłosić te osoby do Państwowej Komisji Wyborczej.
Zgłoszeń nie przyjmują już m.in. podlaskie komitety Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia. Chętnych mają więcej niż potrzebują, a są to głównie osoby, które pomagały zbierać podpisy na listach poparcia kandydatów.
Wynagrodzenie za pracę w komisji 10 maja to 350 złotych, wiceprzewodniczący dostanie - 400, a przewodniczący 500 złotych, a jeśli 24 maja będzie druga tura, to łącznie będzie to 700, 800 lub 1000 złotych.