Radio Białystok | Wiadomości | Czyżew: prokuratura sprawdzi, czy dzieci są w szkole bezpieczne
Prokuratura zbada, czy w szkole podstawowej w Czyżewie grupie dzieci uniemożliwiana jest nauka, czyli wypełnianie obowiązku szkolnego. Takie zawiadomienie złożyli ich rodzice, bo w klasie jest chłopiec, którego zachowanie uważają za niebezpieczne.
Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Wysokiem Mazowieckiem. Rodzice - nie podając kwalifikacji prawnej - piszą w nim o "zmuszaniu do popełnienia przestępstwa niespełniania obowiązku szkolnego" przez ich dzieci. Uważają bowiem, że dyrekcja szkoły nie stara się zapewnić bezpieczeństwa w klasie ich dzieciom.
Zastępca szefa wysokomazowieckiej prokuratury, Joanna Gołaszewska powiedziała, że na razie trudno ocenić, czy będzie wszczęte śledztwo. "Musimy przeanalizować treść tego zawiadomienia i zakwalifikować zdarzenie" - dodała. Na postępowanie sprawdzające prokuratura ma 30 dni. Potem może ewentualnie wszcząć śledztwo.
Problem z 9-latkiem zaczął się już w pierwszej klasie. Okazało się, że chłopiec odstaje od innych dzieci w grupie. Nie nadąża za innymi dziećmi z programem szkolnym, a gdy przestaje się skupiać i nudzi się, zaczyna być agresywny wobec innych dzieci. "Poziom dojrzałości dziecka nie jest rozpatrywany na tym etapie kształcenia" - tłumaczy dyrektor szkoły Anna Sienicka.
Rodzice chłopca uważają tymczasem, że nie ma z nim takiego problemu. Nie podejmują więc decyzji np. o nauczaniu indywidualnym.
W miniony piątek rodzice innych dzieci z klasy postanowili nie puścić ich do szkoły. W poniedziałek było podobnie, ale udało się dojść do porozumienia z dyrekcją szkoły. Od wczoraj (5.10) w klasie na lekcjach są jednocześnie dwie nauczycielki, z których jedna zajmuje się wyłącznie uczniem, z którym są problemy. "Takie rozwiązanie to ewenement chyba w skali kraju" - mówi dyrektor Sienicka. Dodatkowy nauczyciel, to stażysta na pół roku z urzędu pracy, ze stosownym wykształceniem i przygotowaniem pedagogicznym.
Pierwszego dnia rozwiązanie zdało egzamin. Nauczycielka zajmująca się uczniem siedziała z nim w ławce, a kiedy nie wykazywał zainteresowania lekcją, wychodziła z nim z sali do świetlicy.
Nauczyciele ze szkoły mówią, że to "rozwiązanie sytuacyjne" i przejściowe, w oczekiwaniu na decyzję sądu rodzinnego w Wysokiem Mazowieckiem. Od roku leży tam bowiem wniosek szkoły o tzw. wgląd w sytuację rodzinną dziecka, ale sprawa - choć kilka rozpraw odbyło się - wciąż nie jest zakończona.
Dyrektor Sienicka skierowała do ministerstwa sprawiedliwości prośbę o pomoc w przyspieszeniu tej sprawy w sądzie. Podobny wniosek, w sądzie w Wysokiem Mazowieckiem, złożyli też rodzice. O sprawie wie również Rzecznik Praw Dziecka.
Szkoła twierdzi, że wniosek trafił do sądu dopiero wtedy, gdy w żaden sposób nie można było dojść do porozumienia z rodzicami 9-latka. A bez ich zgody szkoła nie ma możliwości podjęcia decyzji wobec dziecka. "Chcielibyśmy uzyskać informacje o stanie zdrowia dziecka i wskazówki, jak to dziecko ma dalej funkcjonować, jaka forma nauczania byłaby dla dziecka najlepsza" - powiedziała Sienicka. Poinformowała, że wniosek dotyczył wglądu w sytuację rodzinną dziecka, natomiast sądowe wezwania przychodzące do szkoły mówią o ograniczeniu praw rodzicielskich. (PAP, oprac. akk)
Więcej:
Agresywny trzecioklasista. Gmina nie może pomóc, rodzice uczniów zapowiadają strajk