Sokółka: mieszkańcy skarżą się na terminal przeładunku węgla i gazu. "Boimy się wybuchu"

Ten konflikt trwa już kilkanaście lat i wiele wskazuje na to, że długo się nie zakończy. Ludzie, którzy mieszkają w pobliżu terminalu przeładunkowego gazu i węgla w Sokółce od wielu lat walczą z uciążliwym sąsiedztwem.

Podkreślają, że żyją w ciągłym zagrożeniu, bo na terenie terminalu są zbiorniki oraz cysterny kolejowe i drogowe z gazem, a także ulegające samozapłonowi hałdy węgla i miału. Bardzo uciążliwy jest też pył węglowy i smród gazu. "Broń Boże wybuchnie jedna cysterna - w ciągu minuty nasze domu są zniszczone, i sto procent zgonów. Nie mamy żadnego wyjścia, żadnego ratunku" - mówi jeden z mieszkańców.

Komendant powiatowy państwowej straży pożarnej w Sokółce starszy brygadier Wacław Greś mówi, że terminal jest cały czas kontrolowany. "Nie ma tam naruszenia zasad czy przepisów przeciwpożarowych. To zakład o dużym ryzyku powstania awarii przemysłowej, nikt tego nie ukrywa - dlatego jest pod naszą opieką i troską" - tłumaczy.

Wiceprezes firmy Barter SA Dariusz Wit vel Wilk zapewnia, że zakład robi wszystko, by jak najlepiej chronić mieszkańców. Zapowiada, że w niedługim czasie przeładunek węgla będzie przeniesiony na bardziej oddalone od domów tereny. Firma niedawno je kupiła. "Jednocześnie założyliśmy już kurtyny wodne, przeglądamy rozwiązania światowe dotyczące ekranów miejscowych, które można założyć na sortowniki. Jeżeli to zda egzamin, będziemy inwestowali w tego typu przedsięwzięcia i starali się maksymalnie ograniczyć pylenie węgla" - zapewnia.

Mieszkańcy osiedla uważają, że jedynym ratunkiem jest strefa bezpieczeństwa. Jednak stworzenie jej wydaje się mało prawdopodobne, bo wiąże się z wysokimi kosztami dla gminy. Domy i działki mieszkańców musiałyby zostać wykupione.

Barter SA zatrudnia w Sokółce ponad 300 osób. (akk)