Radio Białystok | Wiadomości | Było przywłaszczenie 240 tys. euro, nie było stalkingu – wyrok jest prawomocny
Było przywłaszczenie 240 tys. euro, nie było stalkingu - takie są rozstrzygnięcia białostockich sądów w procesie mężczyzny, który miał korzystnie sprzedać walutę na zlecenie przyjaciela, a przegrał ją w grze hazardowej. Wyrok, to rok więzienia w zawieszeniu.
Oskarżony w tej sprawie był właścicielem kantoru; obecnie formalnie właścicielem jest teściowa tego mężczyzny, ale on nadal zajmuje się tam wymianą walut.
Oskarżony i poszkodowany byli przyjaciółmi
Poszkodowanym (miał w procesie status oskarżyciela posiłkowego) jest jego dobry znajomy. Rodziny przyjaźniły się, ale sytuacja zmieniła się w 2016 roku, gdy wyszła na jaw sprawa z pieniędzmi.
Oskarżenie obejmowało też zarzut stalkingu, czyli uporczywego nękania wierzyciela, do którego dłużnik dzwonił i wysyłał smsy "wzbudzając w nim, uzasadnione okolicznościami, poczucie zagrożenia oraz naruszając jego prywatność".
Oskarżony przyznał się do przywłaszczenia pieniędzy, do nękania - nie
Przed sądem I instancji oskarżony przyznał się do przywłaszczenia pieniędzy, nie przyznał się jednak do nękania. Odmówił składania wyjaśnień. Zapewnił, że spłaca należności i będzie to robił nadal, mówił też, iż nie jest uzależniony od hazardu.
Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go na rok więzienia w zawieszeniu i 6 tys. zł grzywny za przywłaszczenie 240 tys. euro, ale uniewinnił od zarzutu stalkingu.
Zdaniem prokuratury doszło do stalkingu
W tym zakresie apelację złożyła prokuratura; w jej ocenie, miało miejsce uporczywe nękanie. Chciała uchylenia tej części wyroku i ponownego procesu w I instancji. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał jednak w czwartek (1.03), że przestępstwa stalkingu nie było, apelację uznał za bezzasadną, a wyrok utrzymał w mocy.
Sąd odwoławczy podkreślał, że stalking jest przestępstwem umyślnym, które polega na uporczywym nękaniu, czego skutkiem jest wywołanie u nękanej osoby uzasadnionego poczucia zagrożenia lub istotnego naruszenia prywatności.
Sąd zwracał uwagę, że kluczową kwestią jest zamiar, a w tej sprawie nie można było przyjąć, iż zamiarem działań (zwłaszcza wysyłania smsów) było nękanie. Dlatego ocenił, iż sama kwalifikacja prawna przyjęta przez prokuraturę była niewłaściwa.
Jak przypomniała sędzia Alina Kamińska, pierwszy kontakt smsowy nawiązał pokrzywdzony, zaś oskarżony w swoich smsach m.in. przepraszał i proponował różne formy spłaty sprzeniewierzonej kwoty. W ciągu dziewięciu miesięcy wysłał 31 takich wiadomości tekstowych - podał sąd.
Zwracał też uwagę, że w śledztwie nie ustalono zamiaru: czy chodziło o nękanie, czy może o wyrzuty sumienia i próbę ugodowego rozwiązania sprawy, czy też może zamiarem było zyskanie na czasie, by w tym czasie rozdysponować swój majątek (i uniemożliwić egzekucję). "Same odczucia subiektywne pokrzywdzonego nie mogą być absolutnie wyznacznikiem bytu tej sprawy" - mówiła sędzia Kamińska.
Do tej pory mężczyzna nie zaczął spłacać zobowiązań
Mężczyzna, który stracił pieniądze, mówił w czwartek w mowie końcowej przed sądem apelacyjnym, że - mimo deklaracji - do tej pory wierzyciel nie zaczął spłacać zobowiązań (w trakcie procesu w I instancji podawana była informacja, że doszło do spłaty jedynie 70 tys. zł i nie było kolejnych wpłat, sąd podawał też że cała kwota została zasądzona w postępowaniu cywilnym).
Mężczyzna mówił, że oskarżony grał na zwłokę, chciał wywołać wrażenie, że niejako on sam jest pokrzywdzonym (w smsach pojawiały się zapowiedzi prób samobójczych), w tym czasie przepisał majątek na córkę i teściową.