Radio Białystok | Magazyny | Czytam książki | Książka za recenzję | "Ostatnie rozdanie" Wiesław Myśliwski
Recenzować powieści Wiesława Myśliwskiego to tak, jakby wydawać opinię o Biblii. W jednym i drugim wypadku, absolut opowiadanych historii stanowią uniwersalność, wieloznaczność i prawda jaka z nich płynie. To tę prawdę, pośród oceanu kłamstw, w którym topią się współczesne byty, te same istoty myślące próbują wyłowić błądząc dłońmi po kaleczącym dnie. I tylko jeśli potrzeba poszukiwań będzie o tyle silna, by wytrwać, nakarmią swe dusze.
W notesie mężczyzny, którego losy śledzimy wzrokiem przez 448 stron powieści znajduje się wiele nazwisk i adresów, których brzmienie nie przywołuje bohaterowi żadnych skojarzeń. Od wielu lat zabiera się on do przepisania listy ludzi napotkanych na życiowej drodze z uwzględnieniem eliminujących czynników takich jak śmierć, zapomnienie czy zwyczajna ich nieznajomość, wszak niektóre znajdujące się tam dane zostały spisane z cudzych listów czy książki adresowej krawca Radzikowskiego. To u niego, po tym jak rzucił szkołę malarstwa, bohater, którego imienia nie znamy, pruł w nieskończoność śmierdzące marynarki i pantalony celem wyuczenia cierpliwości, bo to w zawodzie krawieckim podstawowa sprawa.
W adresowniku sprzedawcy antyków, nie znajdziemy wskazówek co do miejsca zamieszkania, ani numeru telefonu Marii. Jej portret namalowany pod wpływem silnej inspiracji połączył niegdyś artystę i Dziewczynkę ze śniącą lalką niespełnioną i szalenie trudną, lecz bezbrzeżną miłością. Ich uczucie rozkwita, by trwać w swej świeżości już po zawsze. Sukces mogący zdawać się tchórzliwą porażką biernego mężczyzny opiera się na jednostronnym wylewie uczuć. Wiele lat bez żadnej odpowiedzi na wysyłane listy gwarantuje bezpieczeństwo ich przepełnionej cierpieniem miłości.
To odpowiedzialności boi się współczesny człowiek, którego portret maluje nam mistrz polskiej prozy. Ciążącego strachu o bliźniego, jego przyszłość i próby, którym poddawane są uczucia. Jest on świadomy ryzyka, jakie ciągnie za sobą przywiązanie i stałość, dlatego miota się z mieszkania do mieszkania, wychodząc od jednej kobiety, by przejść przez próg drugiej, a potem porzucić wszystko i pogrążyć w samotności. W samotności zaś ukrywa on przekleństwo fałszując jej obraz jako wygodne szczęście.
Gdzie prowadzi ta ciągła ucieczka?
W cztery obce ściany wspomnień, którym nie wolno wierzyć.
PS:
Pamiętam jak kilka lat temu, tuż po premierze ,,Traktatu o łuskaniu fasoli”, a było to w 2006 roku, sięgnęłam po nią i zaczęłam czytać. Miałam wtedy 15 lat. Okazało się, że to zbyt wcześnie by cokolwiek zrozumieć, dlatego odłożyłam ją na lepsze intelektualnie czasy. Po siedmiu latach treningu myślowego, udałam się w niemalże mistyczną podróż z pisarzem, który rzekł: ,, Nie powinno się niektórych książek czytać w zbyt młodym wieku, bo niewiele się z nich rozumie.” Przynajmniej teraz wiem, że jestem już gotowa, a ,,Traktatu” w dłoniach nie mogę się doczekać.
Od red. Natalii Wróblewskiej - serdecznie dziękujemy!
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska