Aspirująca pisarka, poszukująca inspiracji, którą może odnaleźć w zmianie środowiska, postanawia wynająć pobyt w urokliwym domku, tuż nad jeziorem. W planach ma spacery, chłonięcie natury, no i oczywiście ukończenie swojej powieści romantycznej! Po przyjeździe jednak nic nie okazuje się takie jak w ogłoszeniu wynajmu, a dodatkowo sam gospodarz nie jest świadomy, iż jego domek robi teraz za centrum turystyczne. Co z tego wyniknie, gdy tym splotem zdarzeń zamkniętych pod jednym dachem zostanie kobieta z piekła rodem, obcokrajowiec z którym nie idzie się dogadać oraz Bogu ducha winny właściciel posiadłości? Dokładając do tego zaginiony skarb i grasującego mordercę otrzymujemy mieszankę wybuchową.
Dawno nie spotkałam się z tak irytującą główną bohaterką, przez co miałam duże problemy z przebrnięciem przez początek. Sytuację nieco ratował główny bohater, właściciel posiadłości, który w zabawny i błyskotliwy sposób puentował wszystkie jej wybryki. Ze zniecierpliwieniem jednak oczekiwałam na zawiązanie się jakiejś konkretnej akcji, rozwoju wydarzeń i punktu kulminacyjnego, o który było dosyć ciężko.
Autorka dosyć chaotycznie kreśliła historię, większość zachowań bohaterów wydawała się być bez ładu i składu, wiele wydarzeń czy poruszonych kwestii nie zostało wyjaśnionych i pozostało dla czytelnika niezrozumiałymi. Humor powieści budowany jest na absurdalności sytuacji, w których znajdują się bohaterowie. Momentami zamiast wyobrażać sobie twarze bohaterów powieści widziałam Pata i Mata z bardzo starej, czeskiej, animowanej bajki dla dzieci „Sąsiedzi”. Mimo, iż kilka razy faktycznie się zaśmiałam z wymian zdań między bohaterami, to raczej nie jest to pozycja z gatunku komedii kryminalnej, którą bym polecała. Warto jednak mieć nawyk sprawdzania wszystkiego co piszą obcy ludzie w Internecie, zatem nie zaszkodzi, by każdy osądził tę lekturę według własnych upodobań.
Pozdrawiam! Magdalena Budzisz.
od red. :-) Dziękuję serdecznie! DS
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska