"Morbius" to film fabularny ze znanym i cenionym aktorem Jaredem Leto w roli głównej. Leto wciela się w mroczną postać doktora Michaela Morbiusa - genialnego lekarza, laureata Nagrody Nobla, człowieka, który wynalazł sztuczną krew.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
W swoich serialowo-filmowych felietonach mówię najczęściej o kryminałach, fantastyce naukowej albo obyczajówkach z ciekawym tłem społecznym. Bo produkcje trzymające się blisko rzeczywistości są według mnie najciekawsze i najcenniejsze. Dlatego rzadko pochylam się nad opowieściami o superbohaterach, które - chociaż zaliczają się do mojego ulubionego nurtu science-fiction - nie wywołują we mnie takiego dreszczyku emocji jak historie wymyślone przez Philipa Dicka albo Williama Gibsona. Wyjątkiem, potwierdzającym tę regułę, był arcymistrzowski serial "The Boys". Dziś więc niespodzianka.
Otóż chciałbym z Państwem porozmawiać o pewnej amerykańskiej produkcji, związanej z wydawnictwem komiksowym Marvel. To film fabularny ze znanym i cenionym aktorem Jaredem Leto w roli głównej. Leto wciela się w nim w mroczną postać doktora Michaela Morbiusa - genialnego lekarza, laureata Nagrody Nobla, człowieka, który wynalazł sztuczną krew. Morbius od urodzenia jest chory na nieuleczalną chorobę genetyczną krwi, powodującą między innymi osłabienie i bezwład kończyn. Mając świadomość zbliżającej się śmierci, mężczyzna stawia wszystko na jedną kartę: łączy swoje DNA z kodem genetycznym nietoperzy-wampirów, które, jak twierdzi, potrafią czerpać z wypitej krwi energię potrzebną do życia. Eksperyment udaje się. Doktor Morbius pokonuje chorobę, ale za swój powrót do zdrowia zapłaci przerażającą cenę: aby zachować witalność, co 6 godzin będzie musiał pić ludzką krew. A nic nie posmakuje mu tak bardzo jak krew wyssana z zabitego właśnie człowieka. W ten oto sposób laureat Nobla, lekarz, filantrop i dobroczyńca zmieni się w bezwzględną istotę, która, by przeżyć, będzie musiała odbierać życie.
Jak przystało na superbohaterską produkcję, "Morbius" to film zrealizowany z hollywoodzkim rozmachem, przykuwający uwagę przede wszystkim efektami specjalnymi. Ale nie tylko to jest w nim godne uwagi. "Morbius" to opowieść o antybohaterze, postaci złej, okrutnej, ale wzbudzającej w widzach współczucie. Można by mu zadać pytanie: gdyby Morbius wiedział, jakie konsekwencje pociągnie za sobą eksperyment z DNA, czy zrezygnowałby z jedynej szansy na ocalenie? Czy życie drugiego człowieka stanęłoby mu wtedy na przeszkodzie? My także stawiamy sobie takie pytania, zastanawiając się nad naszymi decyzjami i wątpliwościami, nad naszym pragnieniem ocalenia siebie i troską o drugiego człowieka.
Morbius to postać wewnętrznie rozdarta, a to rozdarcie ma swój fizyczny odpowiednik, kiedy bohater z przystojnego mężczyzny zmienia się we wstrętnego, ociekającego krwią wampira. Ale takie wyzwania Jared Leto uwielbia, bo jest to aktor, który z umiejętności radykalnej transformacji uczynił swój znak rozpoznawczy. W jednym z wywiadów Leto powiedział: „Pociągają mnie role, w których istnieje możliwość jakiejkolwiek przemiany – przemiany fizycznej, ale i psychicznej, emocjonalnej”. Taką przemianę przeszedł w "Podziemnym kręgu" Davida Finchera, w filmie "Dallas Buyers Club", gdzie zagrał chorego na HIV narkomana, a w "Domu Gucci" zagrał łysego pana z wąsem, czyli Paola Gucciego. Za każdym razem była to zaskakująca metamorfoza, jakbyśmy naprawdę mieli do czynienia z innym człowiekiem. Podobną, spektakularną przemianę Leto zaserwował nam w "Morbiusie" - z chorego, kruchego człowieka przeistaczając się w umięśnioną bestię, uosobienie morderczych instynktów. Oto godny przeciwnik innych bohaterów Marvel Comics, czyli Spider-Mana, Blade'a i Ghost Ridera.
Przyznajmy uczciwie: "Morbiusowi" daleko do kina moralnego niepokoju, intelektualnego, głębokiego i wieloznacznego. To film o komiksowym superantybohaterze, wykorzystujący proste, nie zawsze przekonujące rozwiązania. Nie jest to opowieść głęboka, oparta o błyskotliwe dialogi i inspirujące refleksje. Są w niej narracyjne płycizny i schematy przeniesione z komiksu. Recenzenci nazywają "Morbiusa" najgorszą ekranizacją komiksowej opowieści o wampirze. Na szczęście jednak w natłoku filmów o istotach obdarzonych cudownymi mocami, "Morbius" jest propozycją do przyjęcia. Ważne jest w niej bowiem wewnętrzne rozdarcie głównego bohatera, chociaż daleko mu do egzystencjalnego tragizmu postaci z powieści Jean Paul Sartre’a i Alberta Camusa. "Morbius" to kino akcji, propozycja dla tych, którzy poszukują prostej, niewyszukanej rozrywki, mając przy tym ochotę na filozoficzne rozważania.
Ten festiwal od lat wpisuje się w mapę letnich wydarzeń artystyczny Białegostoku. Rozpoczyna się 17. Julliet EM Festival (dawniej Międzynarodowy Festiwal Muzyki Dawnej im. Julitty Sleńdzińskiej). Festiwal adresowany jest do miłośników muzyki dawnej, młodzieży artystycznej i każdego, kto szuka głębszego kontaktu ze sztuką.
Jan Bułhak określił go mianem pierwszego wileńskiego fotografa-pejzażysty oraz prekursora fotografii ojczystej - Józef Czechowicz ceniony był już przez współczesnych.
Przed nami jeszcze jeden festiwal. Podlasie Slowfest by Łomża to połączenie sztuki i bliskości z naturą.
Kolorowo i czasem zabawnie, czasem sentymentalnie jest w Galerii przy Legionowej 2, do której i z ulicy można zaglądać przez wielkie okna.
Czy macie dowody ze swojego życia, że po podróży stajemy się czasem kimś innym, niż byliśmy przed nią, że taka wyprawa bliska lub daleka nas w jakiś sposób zmienia? Jakie to sytuacje, spotkania, miejsca?
Polskie Radio Białystok - wspólnie z Instytutem Pamięci Narodowej i Radiem Olsztyn - zrealizowało słuchowisko "Obława".
W niedzielę (6.07) zacznie się Folk Festival - pierwsza edycja plenerowego wydarzenia w skansenie pod Białymstokiem.
W białostockiej Galerii Marchand temat lata jest widziany przez artystów bardzo nietypowo.
Jak kontakt z naturą wpływa pozytywnie na nasz umysł i ciało, układ nerwowy, redukcję stresu i ogólny dobrostan psychiczny?
Prowadzący:
Andrzej Bajguz