Radio Białystok | Felieton | Przed meczem Jagiellonii - felieton Marka Gąsiorowskiego
Chyba nikt nie przypuszczał, że Jagiellonia już w 11. kolejce sezonu, będzie musiała się bić o to, by ciągle liczyć się w grze o najwyższe laury.
Bieżące rozgrywki są w historii klubu znad Białki szczególne, finał przypada akurat na 100-lecie Żółto-Czerwonych. Kibice, piłkarze i zapewne włodarze klubu marzyli o tym, by ów sezon zakończyć spektakularnym sukcesem. Na razie się na to nie zanosi.
Walka o Puchar Polski zakończyła się już na pierwszej przeszkodzie, co gorsza porażka z Cracovią była bardzo bolesna. Podobnie jak bolesne było oglądanie Jagiellonii w grze obronnej. W zasadzie każdy kibic po meczu mógł śmiało iść do lekarza i po obejrzeniu takiego spektaklu i prosić o L4. To jednak nic. Trener Ireneusz Mamrot z tego meczu nie wyciągnął wniosków lub wyciągnął złe. Ivan Runje w Krakowie zagrał na poziomie podwórkowym, a mimo to jakby nigdy nic pojawił się na boisku w następnym meczu z Pogonią, gdzie on i cała defensywa znów się nie popisali. Trzy gole w Jagiellońskiej siatce to była praca zbiorowa całej naszej obrony pod trenerskim okiem Ireneusza Mamrota.
Gra i forma naszej ekipy pozostawia wiele do życzenia. Mecz z Legią zremisowany u siebie 0:0 w wykonaniu Żółto-Czerwonych był widowiskiem atrakcyjnym, ale tylko dla masochistów, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie lubi cierpieć patrząc, jak jego ukochana drużyna ewidentnie niedomaga. Potencjał w zespole niby jest a gry – nie ma. Połowa meczu z Lechem podobnie. I co gorsza, w roli antidotum na tę drewnianą grę trener często widzi Bartosza Kwietnia. Piłkarza niewątpliwe ambitnego, ale o drewnianych nogach jak mawiają kibice. Pan Bartek do gry wnosi niewiele, a wydaje się że w tym czasie na ławce siedzą lepsi.
Skutek owych poczynań jest taki, że Jaga dostała zadyszki, osunęła się w ligowej tabeli na szóste miejsce, a gra nie daje zbyt wielu nadziei na regularne punktowanie. Dzisiejszy mecz we Wrocławiu ze Śląskiem jest meczem o spokój. Rywale z ligowego podium nieco odskoczyli, a przy braku punktów we Wrocławiu mogą odjechać jeszcze bardziej. Po przerwie, na reprezentację do Białegostoku przyjeżdża przecież Cracovia, która już w pucharze pokazała, że dla słabej Jagi litości nie ma. Po ewentualnej porażce we Wrocławiu w klubie z Jurowieckiej może być gorąco. Ale jeśli już teraz Jaga zacznie porządnie grać i punktować, marzenia o sukcesie na koniec sezonu staną się możliwe do zrealizowania.
Jeśli tak się nie stanie, zmiany będą nieuchronne.