Radio Białystok | Felieton | Maskowanie maseczek - felieton Andrzeja Ryczkowskiego
autor: Andrzej Ryczkowski
Dystans, dezynfekcja, maseczki – to hasło powinniśmy sobie przypomnieć i wziąć do serca. Jesteśmy już w piątej fali pandemii, według ostrożnych szacunków specjalistów możemy się spodziewać nawet 60 tysięcy zakażeń dziennie. Tymczasem obowiązek noszenia maseczek w miejscach zamkniętych traktujemy z przymrużeniem oka.
Wystarczy wejść do galerii handlowej, żeby stwierdzić, że na przepisy o zachowaniu dystansu i noszeniu maseczek.. kichamy! Mało tego, można nawet odczytywać pewne grupowe wzorce, którymi się kierujemy decydując się lub nie na założenie maseczki.
Mamy więc „biegaczy”. To osoby, które zachowują się tak, jakby pchał je do przodu jakiś odgórnie narzucony imperatyw pośpiechu. „Nie ma czasu na wyjaśnienia – pędź razem ze mną, byle do przodu” – zdają się mówić swoim zachowaniem. I rzeczywiście – aż chce się popędzić za nimi. Bez maseczki – oni nie mają czasu na jej założenie, oni są w biegu! Forrest Gump byłby dumny...
Mamy też „piratów”. Piraci słynęli niegdyś z tego, że – nomen omen – zakładali przepaski na oczy. Zakładali je nie dlatego, że oczu nie mieli – przeciwnie lepiej chcieli widzieć podczas abordażu. „Maseczkowi piraci” nie widzą miejsca dla maseczek na ustach i nosie. Noszą je za to na policzku, na oku, na czole, pod brodą. Ale przynajmniej je mają! A na widok sanitarnego patrolu – jeden ruch ręką i wszystko gra… przynajmniej na chwilę. Trochę to tak, jak z fotoradarem – zgodnie z przepisami tuż przed nim, a poza zasięgiem czujnego oka, na ile fantazja pozwoli!
„Nosacze”, to kolejna, bardzo specyficzna kategoria… Nosacz sundajski stał się przecież najbardziej polskim ze wszystkich zwierząt na świecie. To ilustracja naszych największych przywar. Jak noszą maseczki nosacze-Janusze? To proste – zawsze tuż poniżej nosa! Co prawda nad wargami, ale poniżej nosa. Ot, takie januszowanie…
Wielokrotki… Kim są? Wielokrotnie zakładają na usta i nos maseczki… jednorazowe! Trzymają jednorazówki w kieszeniach przez całe miesiące, jakby obowiązywała tu zasada dotycząca wina: im starsze, tym lepsze.
O „szalikowcach” słyszymy najczęściej w kontekście piłki nożnej. Szalikowcy maseczkowi niestety też istnieją i niestety też są groźni. Owijanie twarzy szalikiem z nadzieją, że wirus nie poradzi sobie z taką przeszkodą, jest naiwne. Tak samo naiwne, jak wiara w to, że pseudokibice, to wsparcie dla drużyny!
A propos drużyny – przeciwko koronawirusowi powinniśmy grać w jednej drużynie. Szczególnie, że Omikron jest bardziej zaraźliwy, niż dotychczasowe mutacje. Osobiście chciałbym, żebyśmy wszyscy zarazili się odpowiedzialnością za siebie i innych.