Radio Białystok | Felieton | Czy z Czarnej Białostockiej zawracają wrony? - felieton Marka Gąsiorowskiego
Czarna Białostocka, miejscowość przy trasie S-19, mniej więcej w połowie drogi miedzy Sokółką a Białymstokiem. Wydawałoby się, że to całkiem blisko i pewnie jest tam tak samo jak u nas, obojętnie skąd na Czarną B. by nie spojrzeć, czyli wszystko mniej więcej na swoim miejscu. Otóż niekoniecznie.
Kiedyś z moim dobrym znajomym się spieraliśmy, czy z Czarnej daleko jest do świata czy nie. Ja twierdziłem, że docierają autobusy linii dalekobieżnych, w samym centrum zatrzymują się pociągi, a do miejscowości asfaltem można dojechać z kilku stron. Otaczająca miasto Puszcza Knyszyńska tylko przydaje temu miejscu uroku.
Mój znajomek do tematu podszedł bardziej literacko. Reprezentował zgoła odmienny pogląd - miał prawo, bo w Czarnej Białostockiej mieszka od urodzenia i wie jak tam jest naprawdę.
- Tu koniec świata jest - rzekł stanowczo. Codziennie widzę, patrząc w niebo, jak nad Czarną zawracają wrony i lecą byle gdzie, byle nie wpaść do naszej czarnej dziury.
Ostatnio ów znajomek zadzwonił zaniepokojony.
- Słuchaj, te wrony to już tylko raz na tydzień dadzą radę do nas dolecieć i dalej zawracają. Jest gorzej niż było i wiem dlaczego. Jesteśmy jeszcze dalej od świata niż byliśmy.
I tu się zaczęła opowieść o ławkach nad zalewem Czapielówka. Miejscowe władze, chcąc przybliżyć ten zakątek Czarnej ludziom i światu, w okolicy zalewu pobudowały deptak. Postawiono ławki. Ta okolica stała się natychmiast ulubionym miejscem spacerów.
Wydawało się, że te wrony do Czarnej B. znów będą przylatywać codziennie i zrodziła się nadzieja, że nie będą w końcu zawracać. A gdzie tam! Najpierw do akcji wkroczyli wandale, a potem złodzieje - część ławek zniszczono, część skradziono. Władza poszła jeszcze dalej. Skoro tak, to my ławki, które zostały - zabieramy.
W Czarnej rozpętała się burza. Ktoś przytomnie zauważył, że potrzebna ochrona lub monitoring, że władza kiepsko zrealizowała pomysł, zapomniała o tak ważnych sprawach. Ktoś inny skrytykował kierunek działań burmistrza i spółki. Skoro zabrali ławki bo ludzie niszczą, to zaraz włodarze wypompują wodę z Czapielówki, bo przecież mieszkańcy tam śmiecą. Zdejmą asfalt z ulic, zabiorą kosze z chodników bo one też są niszczone, jak nie przez ząb czasu, to przez wandali.
Władza zamiast pilnować publicznego majątku zwyczajnie go przed ludźmi chowa, co nie służy miejscowym w żaden sposób. Wobec powyższych faktów wcześniej wydane na ten rzekomo trwały majątek pieniądze trzeba uznać za wyrzucone w błoto.
Co bardziej zapalczywi w rozmowach ze mną wypomnieli władzy, że dzięki jej staraniom w Czarnej nie zatrzymuje się żaden dalekobieżny pociąg. PKP uznały, że stacja Machnacz jest ważniejsza. Toż to potwarz. Wyjechać z Czarnej B. w dzień wolny od pracy - koszmar, połączeń kolejowych i autobusowych jak na lekarstwo.
Jak tak sobie o tym wszystkim myślę - rzucił kończąc naszą rozmowę mój znajomy z Czarnej - to mam przekonanie, że te wrony to w ogóle do nas przestaną przylatywać, bo my będziemy nie na samym końcu świata, będziemy jeszcze dalej.
Szkoda wron, szkoda ludzi.