Radio Białystok | Reportaż | "Posłuchaj ciszy" - reportaż Joanny Sikory
Epidemia, poza izolacją i niepewnością, przyniosła też ciszę. Ucichły parki, place zabaw, ulice. Świat opustoszał, brakuje dźwięków. Tak jakby wszyscy wstrzymali oddech i czekali na to, co dalej.
Rewolucja. W świecie reportażu trwa rewolucja. Codzienność, bliska i znana, odsunęła się w przyszłość, a może i w przeszłość. Tworzenie reportażu stało się teraz prawdziwym wyzwaniem.
Bo jak opowiedzieć o życiu ludzi, nie patrząc im w oczy? Jak obserwować, kiedy nie można być obok? Jak zdobyć zaufanie, kiedy dzielą nas tysiące kilometrów i wiem, że pewnie nigdy się nie spotkamy?
Wszystko jest inaczej. Nie ma długich godzin przy herbacie, nie towarzyszę bohaterom w różnych momentach ich życia. Są za to cztery ściany mojego mieszkania i komputer. Nawet mikrofon nie jest już potrzebny. Leży na półce.
Kiedy w połowie marca kończyłam montować reportaż, który nagrywałam, śmiejąc się z bohaterami w ich mieszkaniach, trzymając na rękach ich dziecko, z nostalgią robiłam w nim ostatnie poprawki. Wiedziałam, że minie sporo czasu, aż ktoś pozwoli mi bym weszła do jego domu.
Epidemia, poza izolacją i niepewnością, przyniosła też ciszę. Ucichły parki, place zabaw, ulice. Świat opustoszał, brakuje dźwięków. Tak jakby wszyscy wstrzymali oddech i czekali na to, co dalej.
Bardzo chciałam zatrzymać ten moment i stworzyć opowieść o miejscach, które aż kipiały od hałasu i tętniły życiem, a które tak bardzo dotknęła pandemia: o Włoszech, Hiszpanii i USA. Słyszałam zgiełk ulicy amerykańskiej metropolii, brzęk filiżanek we włoskich kawiarniach czy uliczne flamenco w Hiszpanii. O te dźwięki, tak dobrze znane moim bohaterom, chciałam ich zapytać.
Jak teraz brzmi otaczający ich świat? Czego im brakuje? Czy oswoili, też w sobie, ciszę?
Z pomocą znajomych udało mi się dotrzeć do pani Barbary z Rzymu, Agaty z Bilbao i pana Sylwestra z Nowego Jorku. Komunikatory, które jeszcze do niedawna były ostatecznością, stały się jedyną szansą na rozmowę.
Pojawiło się kolejne wyzwanie: co zrobić, aby dobrze nagrać dźwięk. Na szczęście moi bohaterowie wspierali mnie ze wszystkich sił podczas tych poszukiwań. Sami zmienili się w reporterów. Agata nagrała swoją wyprawę do sklepu pustymi ulicami Bilbao, pani Basia ze swojego balkonu opowiadała o błękicie rzymskiego nieba, a pan Sylwester po drodze do pracy malował obrazy opustoszałego nowojorskiego metra.
I tym sposobem, w ciągu trzech wieczorów, odwiedziłam trzy kraje.
Ale najtrudniejsze były rozmowy. Nagrywałam reportaż, nie siedząc obok moich bohaterów, widząc ich tylko na ekranie komputera. Jak w takich warunkach zbudować atmosferę intymności? Jak rozmawiać o rzeczach tak trudnych jak lęk o swoje życie czy strach o zdrowie najbliższych? Jak pytać o samotność? Jak sprawić, żeby druga osoba zapomniała o tym, że trwa nagranie i zwyczajnie chciała opowiedzieć o swojej codzienności? O tym, jak wyglądał jej poranek i czy śnią jej się koszmary? Wciąż się tego uczę.
Z tych rozmów na długo zapamiętam też słowa pani Basi, która ze spokojem przyznała, że pewne drzwi w jej życiu się zamknęły, ale inne się otworzyły. Chyba jak w życiu każdego z nas.
Ten reportaż jest też zupełnie inny od tych, które do tej pory robiłam, jeszcze z jednego powodu. Ja też jestem częścią tej opowieści. Ja też doświadczam ciszy i strachu. Chyba to te uczucia nas zbliżyły.
| red: sk