Radio Białystok | Wiadomości | Wiadomości - Koniec procesu odwoławczego byłej głównej księgowej łomżyńskiej uczelni
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w poniedziałek (17.11) proces odwoławczy byłej głównej księgowej jednej z łomżyńskich uczelni, nieprawomocnie skazanej na trzy lata więzienia, obowiązek naprawienia szkody i grzywnę za przywłaszczenie blisko 1,2 mln zł z kont tej szkoły.
Wyrok za dwa tygodnie
Po uwzględnieniu przez Sąd Najwyższy kasacji obrońców i uchyleniu prawomocnego wyroku, sąd apelacyjny jeszcze raz zajmuje się ich apelacjami. W poniedziałek strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok - za dwa tygodnie.
W marcu 2023 r. białostocki sąd apelacyjny już raz utrzymał w tej sprawie wyrok trzech lat więzienia, skazana miała też zwrócić uczelni blisko 1,2 mln zł i zapłacić 20 tys. zł grzywny.
Obrońcy chcą uniewinnienia od zarzutu przywłaszczenia pieniędzy. Prokuratura i pełnomocnik uczelni, która ma w sprawie status oskarżyciela posiłkowego - utrzymania wyroku pierwszej instancji.
Zarzuty dotyczą okresu od stycznia 2011 do lutego 2013 roku. Według prokuratury ówczesna główna księgowa (formalnie zajmująca stanowisko kwestora) szkoły wyższej w Łomży działała z zamiarem bezpośrednim i w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Organa ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zawiadomił pełnomocnik właściciela placówki. Wcześniej audytorzy przejrzeli jej księgowość. Wykryli wiele finansowych nieprawidłowości.
Księgowa nie przyznaje się do winy
Księgowa nie przyznaje się do zarzutów przywłaszczenia pieniędzy. Twierdzi, że operacje finansowe na kontach uczelni były wykonywane za wiedzą i z polecenia osoby pełniącej w tej szkole wyższej rolę pełnomocnika - nieżyjącego już duchownego, i że to tej osobie pieniądze były wypłacane i przekazywane - w gotówce - na różne cele.
Obrońcy argumentowali w swoich mowach końcowych, że oskarżona nie działała z zamiarem przywłaszczenia pieniędzy, a to co robiła, czyli pieniądze szkoły przelewała z jej kont na swoje, robiła za wiedzą, z polecenia, i a nawet z udziałem przełożonego (w śledztwie duchowny temu zaprzeczył).
Przekonywali, że są na to przynajmniej pośrednie dowody, iż to do niego trafiała wypłacana gotówka, przeznaczana potem na różne cele związane z działalnością placówki i całej sieci szkół, w ramach której łomżyńska uczelnia działa.
Mówili, że bez wiedzy i zgody tej osoby nic na tej uczelni, również w kwestiach finansowych, się nie działo.
Mamy do czynienia w niniejszej sprawie (...) z postępowaniem, które bez wątpienia urąga regułom opisanym w ustawie o rachunkowości, mamy zapewne do czynienia z sytuacją, która urąga regułom kreowanym przez kodeks karny skarbowy, ale nie mieliśmy tu nigdy do czynienia z przywłaszczeniem pieniędzy - powiedział mec. Radosław Baszuk.
Przeciwko takiej linii obrony, w której obciążana jest osoba już nieżyjąca, która sama nie może się bronić, zaprotestował kanclerz uczelni, reprezentujący ją przed sądem jako oskarżyciela posiłkowego. Uczelnia chce utrzymania wyroku, zależy jej na orzeczeniu przez sąd obowiązku naprawienia szkody w całości.
W swoim długim wystąpieniu, powołując się m.in. do opinii biegłych, kanclerz wymieniał kwoty, jakie oskarżona miała przelewać na swoje konta i z jakiego tytułu; zaznaczył, że obrona nie zdołała udowodnić, by te pieniądze trafiły do kogokolwiek innego, niż ona. - Pieniądze pozyskiwane przez oskarżoną były wydatkowane na prywatne potrzeby jej i jej rodziny, nie zaś wypłacane gotówkowo i dalej przekazywane - argumentował odwołując się do wyroku pierwszej instancji.
Przelewy sięgające 1,2 mln zł
Dodał, że kwota z zarzutów sięgająca 1,2 mln zł, to „dość ostrożne szacunki” biegłych i prokuratury. Wspomniał np. o przelewaniu przez oskarżoną - każdego miesiąca objętego zarzutami - trzykrotności wysokości jej wynagrodzenia czy przez dwa lata 100 tys. zł z tytułu fikcyjnych ryczałtów, ponad 600 tys. zł nierozliczonych zaliczek czy 20 tys. zł pożyczki z funduszu mieszkaniowego.
Wskazał, że cała sytuacja odbiła się nie tylko na finansach szkoły, która do tej pory ma poważne problemy ekonomiczne. Mówił też o nieodwracalnych stratach wizerunkowych i moralnych, utracie przez uczelnię dobrego imienia; wnosił o utrzymanie wyroku.
Podobny wniosek składa też prokuratura. W jej ocenie, kluczowe dla zarzutu przywłaszczenia pieniędzy jest to, że znalazły się one bezprawnie na kontach oskarżonej, a nie to, czy potem np. zostały wypłacone i komuś przekazane.
Oskarżona prosi o uniewinnienie
Sama oskarżona w swoim ostatnim słowie prosiła o uniewinnienie. - Przysięgam, nie wzięłam ani jednej złotówki (...), nie wiem jak mam udowodnić, że nic złego nie zrobiłam - zapewniła.
Odnosząc się do wypłat pieniędzy mówiła, że od pełnomocnika uczelni nikt nie brał pokwitowań. - Nie wiem jak by to odebrał, to było nawet niewskazane, żeby od osoby, która rządzi, która o wszystkim decyduje, wydaje polecenia (...), żebym jak powiedziała »proszę mi tu pokwitować« - zaznaczyła oskarżona.
Przekonywała, że taka praktyka była też wcześniej, zanim ona zaczęła pracować na tej uczelni.
źródło: PAP | red: sk