Radio Białystok | Felieton | Strażnicy Konstytucji - felieton Marka Gąsiorowskiego
Przez kilka ostatnich tygodni strażnicy miejscy w Białymstoku zmienili się w strażników Konstytucji. Bynajmniej nie strzegli praw wynikających z ustawy zasadniczej. Pilnowali, by nikt nie zniszczył muralu z napisem konstytucja.
Taki mural pojawił się kilka tygodni temu na jednym z bloków przy ul. Pułaskiego. Nie da się ukryć, że ten autorski pomysł Tadeusza Truskolaskiego, jest drogą do realizacji jego politycznych ambicji.
Ambicji realizowanych za pieniądze podatników dodajmy. Sam mural - o czym informowały media - kosztował budżet miasta ponad 12 tys. złotych.
Dwuosobowe najczęściej patrole straży miejskiej, które godzinami czuwały od rana do wieczora przy bloku z muralem, od bez mała miesiąca też nie pracowały za darmo. Doliczmy do tego koszty transportu panów strażników to wyjdzie naprawdę okrągła sumka.
Ona ciągle rośnie, bo mimo że sytuacja już co nie co się uspokoiła, patrol straży codziennie odwiedza blok przy Pułaskiego - robi zdjęcia monitorowanego obiektu i raportuje.
Licznik bije, a taka zabawa w obrońcę konstytucji w wykonaniu prezydenta Truskolaskiego kosztuje podatników coraz więcej. Ile obiadów można ufundować biednym dzieciom? Ilu emerytom można byłoby za te pieniądze pomóc w tych ciężkich czasach?
Jeśli dodać do tego, że obrona konstytucji w jakiejkolwiek formie nie należy do zadań samorządu, łatwo dojść do wniosku, że cała akcja to samowolka pana Tadeusza Truskolaskiego.
Samowolka dodajmy nieudolnie przeprowadzona. No bo nikt, kto ma jako taki kontakt z rzeczywistością, nie zdobi muralem ściany w bloku, który od lat nie przeszedł remontu, tylko po to by zamanifestować swoje związki z jakąś polityczną grupą.
Nikt nie maluje ściany bloku, który od zewnątrz przypomina zapuszczoną ruderę, a od wewnątrz bliżej mu do słynnego zdemolowanego przez Rosjan "szpiegowa" niż do normalnego bloku w cywilizowanym mieście.
A jeśli dodamy, że to budynek komunalny - czyli pod opieką miasta, którego prezydentem jest Tadeusz Truskolaski - oburzenie lokatorów z powodu muralu jest jak najbardziej uzasadnione.
A pan prezydent w TVP min. takie osoby nazwał zwolennikami Putina.
W całej tej historii jest jednak pozytywny wątek. Mieszkańcy po latach doczekali się naprawy drzwi do śmietnika. Ktoś je nawet pomalował, wyprostował. Na razie nie ma w nich zamka i klamki, ale może właściciel łaskawie zamontuje - jak lokatorzy będą grzeczni. Nawet odświeżono klatkę.
To może nie jest oczekiwany remont, ale zawsze jakiś postęp. Lokatorzy martwią się o naprawę dachu, który od dawna przecieka, do windy też strach wsiadać, ale podobno są plany by ją wymienić w najbliższych latach.
Nie ukrywają, że te wszystkie - na razie drobne zmiany - to wynik awantury jaką sprowokował prezydent, umieszczając na ich bloku mural. Inaczej czekaliby przez kolejne lata.
Z tej całej historii wynika smutna refleksja. Mieszkańcy bloku dokładnie wiedzą, czym powinien zajmować się prezydent i podlegli mu urzędnicy. Sam prezydent sprawia wrażenie, jakby w ogóle w tej materii się nie orientował.
