Radio Białystok | Wiadomości | Mijają 33 lata od wykolejenia się cystern z chlorem w Białymstoku
W środę (09.03) mija 33. rocznica wypadku cystern z ciekłym chlorem, które wykoleiły się na torach w centrum Białegostoku. Doroczne uroczystości mają charakter dziękczynny, bo mimo dużego zagrożenia, nie doszło wówczas do wycieku i zatrucia.
Miejskie uroczystości pod krzyżem - pomnikiem
Miejskie uroczystości odbyły się w południe pod krzyżem - pomnikiem, który od 1994 roku znajduje się obok miejsca wypadku z 9 marca 1989 roku. Wcześniej wieńce w tym miejscu złożyli również: wojewoda podlaski i marszałek województwa podlaskiego. Odbyły się też dziękczynne modlitwy katolików i prawosławnych.
W wypadku sprzed 33 lat wykoleiło się pięć 50-tonowych cystern z ciekłym chlorem, z pociągu towarowego jadącego z ZSRR do NRD. Trzy z tych cystern przewróciły się. Jak potem ustalono, przyczyną wypadku było pęknięcie szyny, która była zakwalifikowana do wymiany już cztery lata przed katastrofą.
Wykolejone wagony przewróciły się łagodnie na nasyp kolejowy, kilkadziesiąt metrów przed wiaduktem. Gdyby wypadek nastąpił na wiadukcie, cysterny spadłyby z dużej wysokości na jezdnię i - prawdopodobnie - rozszczelniły się. Chlor po wydostaniu się ze zbiorników utworzyłby trującą chmurę. Dlatego wielu mieszkańców Białegostoku w kategorii cudu traktuje fakt, iż do wycieku jednak wówczas nie doszło i nie było ofiar.
Trudna akcja ratownicza
Akcja ratownicza po wykolejeniu się cystern udała się, ale była jedną z najtrudniejszych w historii straży pożarnej i innych służb w regionie.
Zagrożenie dla naszych mieszkańców było wówczas ogromne, a zwiększało je to, że ówczesne władze trzymały to w tajemnicy przez kilkanaście godzin (nie od razu zarządzono ewakuację - przyp. PAP). Jak się szacuje, chmura z tego śmiercionośnego gazu mogłaby mieć szerokość ok. 5 km i ok. 50 km długości, co przy ówczesnym kierunku wiatru sięgałoby Michałowa
- powiedział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Przypomniał, że po wypadku chlor w tak dużych transportach nie był już przez miasto przewożony, a w dużo mniejszych partiach i nie w przewozach kolejowych.
Bogu dziękować i dziękować tym ludziom, którzy podjęli tę akcję ratunkową i ona skutecznie została ukończona
- powiedział wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski. Zwrócił uwagę, że transporty substancji niebezpiecznych - w ruchu kolejowym czy drogowym - odbywają się, przy monitoringu i w określonych standardach. "Minimalizuje się to ryzyko, choć życie czasami może przynosić różnego rodzaju niespodzianki" - mówił.