Radio Białystok | Wiadomości | Koniec akcji gaśniczej w Biebrzańskim Parku Narodowym
Przez 11 dni z ogniem walczyli strażacy z całej Polski, a także leśnicy, pracownicy Parku, żołnierze i rolnicy z okolicznych miejscowości.
Jak mówi rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego PSP w Białymstoku, młodszy ogniomistrz Justyna Kłusewicz w czasie akcji wykorzystywano specjalistyczny sprzęt.
Moduły GFFF przeznaczone do gaszenia pożarów lasów z ziemi, bez użycia pojazdów, z województwa lubelskiego i wielkopolskiego. W działaniach brały też udział siły i środki z województwa mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego. W kluczowym momencie w działaniach uczestniczyło około 400 strażaków. Z powietrza wspomagały nas Lasy Państwowe, które zapewniły w sumie pięć śmigłowców i samolot gaśniczy Dromader, a także policja, która dysponowała śmigłowcem Black Hawk - wylicza Justyna Kłusewicz.
Akcja była prowadzona na bardzo dużym terenie. Ale po jej zakończeniu okazało się, że ogień zniszczył znacznie mniejszy obszar.
Strażacy działali na obszarze około 450 hektarów. Jednak po przeprowadzeniu pomiarów powierzchni pożaru przez pracowników Biebrzańskiego Parku Narodowego ustalono, że spaleniu uległo około 185 hektarów. Teren trudno dostępny był dużym wezwaniem, m.in. dlatego, że ograniczał możliwość dotarcia do ognia ciężkim pojazdom gaśniczym. I tutaj dużym wsparciem okazały się quady i pojazdy typu Sherp - dodaje Justyna Kłusewicz.
To właśnie tymi pojazdami - strażaków i sprzęt - można było dowieźć w trudno dostępny teren.
Strażacy utworzyli też linie wodne o długości kilku kilometrów.
Pożar wybuchł w niedzielę wielkanocną (20.04).
Dzień po piątej rocznicy pojawienia się ognia, który zniszczył ponad 5500 hektarów powierzchni Parku. Praktycznie w tym samym miejscu co w 2020 roku.
