Radio Białystok | Wiadomości | Ciekawostki wyborcze - felieton Adama Dąbrowskiego
Dla dwudziestu samorządowców – burmistrzów lub wójtów – kwietniowe wybory będą właściwie tylko formalnością. Albo plebiscytem. W tylu gminnych komisjach wyborczych zgłosił się na takie stanowisko tylko jeden kandydat. I w tych przypadkach do wybrania go na stanowisko wystarczy tylko, żeby połowa głosujących pamiętała o postawieniu krzyżyka przy jego nazwisku. A właściwie połowa i jeszcze jeden!
I to właściwie jedyny problem tych kandydatów w tej chwili, żeby ich – jednak wyborcy – nie pomyśleli sobie: a po co to głosować, jak i tak wiadomo, że to on będzie wójtem. Czy: ona burmistrzem, bo w tym męskim gronie jest jedna kobieta- Agnieszka Rutkowska ze Stawisk.
Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, że widziałem wielki baner wyborczy wójta, który nie ma kontrkandydatów na swój urząd. Gdyby jednak dziwnym zrządzeniem losu takiego kandydata nie popierała ponad połowa głosujących, to nowo wybrani radni będą mieli jeszcze dwa miesiące na wybór wójta w tajnym głosowaniu. I to już niekoniecznie obecnego kandydata. Może to być każdy, kogo zgłosi do takiego głosowania 1/3 pełnego składu rady. To jednak mało prawdopodobny scenariusz.
Doliczając do tej dwudziestki jedynaków samorządy, w których o takie stanowisko rywalizują tylko dwie osoby, właściwie można już teraz stwierdzić, że w niemal połowie podlaskich gmin wybory rozstrzygnięte zostaną już 7. kwietnia. Dokładnie w 66. To znaczy może być takich samorządów o wiele więcej, nawet wszystkie 118, ale przyznajmy – trudniej będzie wygrać w pierwszej turze tam, gdzie o fotel rywalizuje pięć osób. A takich samorządów mamy osiem. W tym dwa największe miasta, czyli Białystok i Suwałki. Poza tym po pięć osób chce zostać wójtem Milejczyc i Zawad oraz burmistrzem Augustowa, Czyżewa, Hajnówki i Knyszyna. W trzech z tych miast nie kandydują dotychczasowi burmistrzowie, może stąd też aż takie zainteresowanie osieroconym przez nich stanowiskiem.
Chociaż np. w Szczuczynie, gdzie dotychczasowy burmistrz także nie ubiega się o reelekcję, do wyścigu o jego fotel wystartowały tylko dwie osoby. I to różnej płci.
Podobnie jest zresztą w gminie Miastkowo, gdzie o stanowisko opuszczone kilka miesięcy wcześniej przez wójta ubiega się kobieta i mężczyzna.
Ale ogólnie to w naszym województwie stosunkowo niewiele pań ubiega się o taki urząd. Spośród 300 kandydatów, którzy chcą wziąć na swoje barki ten zaszczytny obowiązek, na każdą kobietę przypada aż pięciu mężczyzn. Oczywiście różnie to wygląda w różnych powiatach. Najgorzej w białostockim, gdzie o piętnaście stanowisk rywalizuje prawie 40 kandydatów, z czego tylko trzy kobiety. Za to najbardziej sfeminizowane wybory będą w powiecie sokólskim, gdzie pań jest dziesięć, podczas gdy mężczyzn szesnastu. W kilku przypadkach jeden mężczyzna będzie rywalizował z dwiema lub trzema paniami, ale najbardziej wyjątkowy jest przypadek gminy Hajnówka, gdzie już teraz wiadomo, że wójtem będzie kobieta, bo obaj kandydaci to kandydatki.
A że kobiet o wiek się nie pyta, to nawet dobrze się składa, że zarówno najmłodszy, jak i najstarszy pretendent do wójtowego czy burmistrzowskiego fotela to jednak mężczyźni. Najstarszy to 75-letni burmistrz Zambrowa, który po raz kolejny ubiega się o reelekcję, najmłodszy – pretendent do fotela wójta Wąsosza ma 30 lat. To o dwa lata mniej niż staż na takich stanowiskach wójtów Korycina i Sokół, którzy obaj startują także w tych wyborach.
