Radio Białystok | Wiadomości | Jagiellonia i Rafał Grzyb. Rozstanie, które nadszarpnęło reputację - felieton Marka Gąsiorowskiego
W ostatnich tygodniach Jagiellonia zmiata z boiska rywala za rywalem. Klub o wiele gorzej wygląda, jeśli chodzi o komunikację ze światem zewnętrznym i dbałość o swój wizerunek. Tu w ostatnich dniach Jaga, która gra na boisku w europejskich pucharach, sama się zdegradowała co najmniej do B Klasy, czyli ligi gminno-sołeckiej. Chodzi o sprawę zwolnienia z pracy Rafała Grzyba.
Informacja o tym, że Rafał Grzyb po 16 latach nie jest już pracownikiem Jagiellonii, pojawiła się w piątek wieczorem (17.10). Wraz z tym newsem świat obiegły wieści o przyczynach takiej decyzji. Nie ma co ukrywać - było to zaskoczenie.
Wśród kilku opcji najwięcej mówiło się o tym, że pani Siemieńcowa nie lubi pani Grzybowej i dlatego Adrian zwolnił ze sztabu Rafała. Czy to faktycznie było powodem rozstania obu panów - nie wiem. Takie informacje pojawiły się w dziennikarskich relacjach, w rozmowach między kibicami i w mediach społecznościowych.
Skoro o skali zjawiska wiedzieli dziennikarze, kibice to taka wiedza zapewne była też znana w klubie. Niestety klub twardo milczał. W tym czasie plotka, informacja o niechęci do siebie obu pań zbierała coraz większe zasięgi, a klub siedział cicho.
O zgrozo, całą sytuację na własną ręką po meczu z Arką próbował wyjaśnić sam Adrian Siemieniec. Człowiek skuteczny w swoim trenerskim fachu, ale w kwestii poruszania się w medialnej przestrzeni absolutny dyletant. Wygłosił oświadczenie, które miało mniej więcej taką oto wymowę: Rafał, fajnie było, ale się skończyło - czyli zero konkretów. Na dodatek dziennikarze zostali pozbawieni możliwości zadawania pytań. Scena jako żywo przypominała konferencję ze świata polityki, gdzie politycy z grubą aferą za uszami wygłaszali oświadczenia i uciekali przed pytaniami. Tym wystąpieniem Siemieniec, zamiast uspokoić sytuację, dolał benzyny do ognia.
Efekt? W niedzielnych (19.10) audycjach publicystycznych poświęconych piłce nożnej emitowanych na kanałach sportowych tv i YouTube wątek konfliktu obu pań niemal za każdym razem pojawiał się w kontekście Jagiellonii i zwolnienia Rafała Grzyba. Mniej zorientowany kibic mógł to tak zrozumieć, że klubem z tylnego siedzenia steruje pani Siemieńcowa, a nie prezes i rada nadzorcza. I choć tak negatywna informacja zbierała potężne zasięgi, nikt z klubu do sprawy zwolnienia Rafała Grzyba poważnie się nie odniósł.
Prezes Ziemowit Deptuła zapadł się pod ziemię. Uważam, że od początku powinien być aktywny w całej sprawie i zupełnie inaczej to wszystko rozegrać. To, że na wizerunku Jagi pojawiła się brzydka rysa to niestety głównie jego wina. To, że Adrian Siemieniec nie chce pracować już z Rafałem Grzybem można zrozumieć tak, że często między ludźmi bywa. Jednak wyrzucenie z klubu Rafała Grzyba - człowieka, który pomógł uchronić Jagę przed spadkiem z ekstraklasy po karze –10 punktów, piłkarza, który dał Jadze puchar polski, superpuchar, dwa wicemistrzostwa Polski, wyrzucenie trenera, który miał swój wkład w mistrzostwo Polski to wizerunkowa wpadka i decyzja zbyt daleko idąca. Bohaterów, a takim bohaterem Jagi jest niewątpliwie Rafał Grzyb, nie wyrzuca się na bruk. Ot, tak naprawdę bez konkretnego powodu.
Szkoda, że Deptuła tak lekką ręką odpuścił Rafała Grzyba. Przecież Grzybek zebrał podczas roboty w Jadze ogromne doświadczenie i wiedzę. Ukończył trenerski kurs UEFA Pro. Był lojalnym i kompetentnym pracownikiem. Te atuty przydałyby się żółto-czerwonym teraz i później. Niekoniecznie w pracy z pierwszym zespołem. Teraz swą wiedzą wyrzucony trener podzieli się z innymi, być może z ligową konkurencją. Panie prezesie - w tej sprawie wypadł pan o wiele gorzej niż Jaga w pucharowym dwumeczu z Ajaxem. Przypomnę - wtedy było 1:7.
| red: sk