Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Po co komu ta cała szkoła - felieton Tomasza Kubaszewskiego
Źle się dzieje w szkole suwalskiej. Nauczyciele czepiają się wytatuowanych uczniów, włosów pomalowanych, powiedzmy, na czerwono, paznokci przypominających długością szpony orła czy wyzywających makijaży.
Mało tego. Zabraniają wychodzić z klasy, kiedy się komu podoba (pod pozorem wyjścia do ubikacji), korzystania w dowolnej chwili z telefonu, i (o zgrozo!) - nawet picia wody w trakcie zajęć.
Ale to nie wszystko. Są na tyle bezczelni, że wyciągają konsekwencje, gdy ktoś spóźni się na lekcję, albo wystawiają negatywne oceny za nieobecność na sprawdzianie.
Skąd to wszystko wziąłem? Z petycji w sprawie ochrony praw ucznia w suwalskich szkołach. Ponoć podpisało się już pod nią kilkaset osób. Zawiera zestaw 25 punktów dotyczących w większości tego, czego - zdaniem młodych autorów petycji - nauczycielowi nie wolno. Prościej byłoby napisać pewnie, co wolno. Mniej punktów taka petycja by zawierała.
Oczywiście nie ma tam mowy o czerwonych włosach, orlich paznokciach, czy korzystaniu w dowolnej chwili z telefonu komórkowego. Jest o wyglądzie i zabieraniu telefonu. No ale przecież na w miarę normalne włosy, w miarę normalne paznokcie nikt uwagi nie zwraca. Podobnie jak na telefon wykorzystywany podczas przerwy. A wiem, że dzwonienie w czasie lekcji wcale takie rzadkie nie jest.
Interesujące, iż tylko co do ubioru można wnosić zastrzeżenia. A to jest niekonsekwencja. Bo nic tak do czerwonych włosów, tatuaży i wyzywającego makijażu nie pasuje, jak podarte portki czy odsłaniająca pępek bluzka.
Podobnie trudno zrozumieć uwagę, że wody nie można pić tylko w trakcie lekcji chemii. A niby to czemu? Najwyżej coś wybuchnie i wszyscy będą mieli spokój. Po cholerę komu ta cała szkoła.