Wilki coraz częściej pojawiają się w południowej części Wigierskiego Parku Narodowego

Mówi o tym pracownik parku Wojciech Misiukiewicz.

- Charakter tych ran i liczba zwierząt, które giną, wskazuje, że to nie jest pojedynczy wilk, tylko, że to wataha. Niedawno była sytuacja w Rosochatym Rogu, gdzie 15-miesięczny źrebak został śmiertelnie poraniony. Wcześniej, dosłownie przez drogę,  zostały zaatakowane owce kameruńskie. Inwentarz jest wypasany, a wilki są. Widać, że rolnicy ponoszą straty. 

Szkody spowodowane przez wilki szacuje na tym terenie pracownik parku. Wojciech Misiukiewicz dodaje, że mieszkańcy, chcąc uniknąć ataku drapieżników, stosują m.in. fladrowanie. 

- To sznurek z rożnymi wstążkami powiewającymi na wietrze. Wilki się tego boją, a bojąc się tej przeszkody, nie przekraczają jej. Kiedyś używano tych fladr do tego, żeby polować na wilki, żeby je zamykać w jakiejś przestrzeni. Natomiast tutaj jest odwrócona sytuacja. Metodą na to, żeby ustrzec się ataków wilków jest zamykanie zwierząt na noc, nie pozostawianie ich w otwartej przestrzeni. Bo tam stają się łatwym łupem.

 Według pracowników, na terenie wigierskiego parku przebywają dwie watahy. Każda z nich może liczyć od trzech do kilkunastu osobników.

| red: mik