Radio Białystok | Gość | Renata Frankowska i Jan Prymak - z Zespołu Szkół Technicznych im. Andersa w Białymstoku
Na kolei brakuje rąk do pracy. Trzeba szkolić młode kadry. Zespół Szkół Technicznych im. Andersa w Białymstoku otwiera klasy kolejowe.
O szczegółach z dyrektorką placówki Renatą Frankowską oraz kierownikiem szkolenia praktycznego Janem Prymakiem rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Powrót kolejnictwa do systemu oświaty w Białymstoku. Czy dużo będzie takich klas? Kiedy będzie nabór?
Renata Frankowska: Trudno powiedzieć, jaka będzie odpowiedź ze strony młodzieży szkół ponadpodstawowych.
Ile miejsc szykujecie?
Renata Frankowska: Chcemy zacząć od zrekrutowania 30 kandydatów do klasy w zawodzie technik transportu kolejowego.
Kiedy się rozpocznie rekrutacja?
Renata Frankowska: Nie znamy jeszcze dokładnych terminów rekrutacji. Nie zostały one ogłoszone przez podlaskiego kuratora oświaty. Natomiast - tak jak w latach ubiegłych - podejrzewam, że będzie to od kwietnia do mniej więcej 10 czerwca.
Czy w szkole będą specjalne pracownie kolejarskie czy umówiliście się z pracodawcami, że uczniowie będą się uczyć praktycznie zawodu u nich?
Renata Frankowska: Jesteśmy po wstępnych rozmowach i już po podpisanych listach intencyjnych z przedstawicielami spółek kolejowych w naszym regionie. Mam tutaj na myśli Polskie Koleje Państwowe - spółkę PLK i Cargo, jak również firmę Barter, czyli licencjonowanego przewoźnika kolejowego i dystrybutora surowców energetycznych. Z ich strony mam deklaracje szerokiej współpracy, która polegałaby na tym, że zajęcia zarówno praktyczne, jak i praktyki zawodowe odbywałyby się na terenie tych spółek.
Ponadto oferta ze strony tych spółek związana jest ze wsparciem finansowym najlepszych uczniów kształcących się w zawodzie technika transportu kolejowego oraz wsparciem dydaktycznym dla nauczycieli.
Rozmawialiśmy wspólnie o możliwości wysłania moich pracowników na studia podyplomowe do Warszawy w zakresie kolejnictwa, ale otrzymałam propozycję już przygotowanej i doświadczonej kadry, która pracuje w Polskich Liniach Kolejowych, a która zostałaby skierowana na zajęcia dydaktyczne i teoretyczne do Zespołu Szkół Technicznych.
Czy nie ma takiej możliwości, żeby tego rodzaju klasy zorganizować w szkole? To chyba jest bardzo kosztowne.
Jan Prymak: Od strony wyposażenia pracowni do kształcenia praktycznego można powiedzieć, że jest to całkowicie niemożliwe do wykonania, dlatego będziemy posiłkować się kształceniem praktycznym w firmach kolejowych.
Czyli uczniowie będą mogli od razu poznawać swoje przyszłe miejsce pracy?
Jan Prymak: Tak. Kształcenie będzie się odbywało w warunkach rzeczywistych, więc młody człowiek będzie już uczestniczył w wykonywaniu różnych czynności zawodowych przy doświadczonych pracownikach, co pozwoli po zakończeniu edukacji łatwiej wejść na rynek pracy.
Będziecie przygotowywali maszynistów, zwrotniczy czy innego rodzaju kadry?
Jan Prymak: Będą to podstawy do wykonywania czynności zawodowych w obszarze kolejnictwa. Nie ukierunkowujemy się na konkretne zadanie zawodowe.
Renata Frankowska: Zawód technika transportu kolejowego odnosi się do dwóch kwalifikacji: do organizacji i prowadzenia ruchu pociągów, jak również planowania i realizacji przewozów kolejowych.
Natomiast później różnego rodzaju ukierunkowanie na maszynistę czy taborowego to jest kwestia ukończenia kursów, które są przewidziane tylko i wyłącznie dla osób z wykształceniem kolejowym. Ta ścieżka ukierunkowania się i specjalizacji jest bardzo łatwa, ale warunek jest jeden - musi to być osoba z przygotowaniem kolejowym.
Zaczynamy od jednego kierunku kształcenia. Natomiast wiem, że w Polsce jest 39 takich placówek, które współpracują z centralą w Warszawie, z Polskimi Liniami Kolejowymi.
Są jeszcze takie zawody jak technik dróg i mostów kolejowych, technik automatyk sterowania ruchem kolejowym, ale chcemy zacząć od tego jednego zawodu. Zobaczymy, jak nam odpowie rynek, a w zasadzie wybory uczniów szkół ponadpodstawowych.
Czy to będzie kierunek popularny? Jak pani sądzi?
Renata Frankowska: Trudno powiedzieć. Jako szkoła już od dwóch lat specjalizujemy się w kształceniu dualnym. Mamy podpisane listy intencyjne, mamy klasy patronackie, które kształcą tylko i wyłącznie pod potrzeby zawodów zamówionych przez przedsiębiorców. I z tą rekrutacją nie jest aż tak różowo.
Liczba miejsc w szkole i potrzeby osób, które znajdują zatrudnienie w różnych zawodach - mam na myśli piekarza, operatora obrabiarek skrawających czy kierowcę mechanika - są znacznie większe. Można tu mówić o setkach osób do zatrudnienia. Natomiast rekrutacja jest bardzo często na poziomie jednej klasy. To jest zbyt mało.
Kto wybiera te zawody? Kto decyduje? Wystarczy zajrzeć do odpowiedniego zestawienia, zadzwonić do powiatowego urzędu pracy, by się zorientować, gdzie że potrzeba ludzi. A później - jak przychodzi do rekrutacji - to wygląda to zupełnie inaczej.
Jan Prymak: Z naszych obserwacji wynika, że młodzież na różnych spotkaniach promocyjnych z doradcami zawodowymi jest zainteresowana szerokim wachlarzem zawodów, między innymi tych, które są nauczane w naszej szkole. Natomiast później prawdopodobnie następuje weryfikacja w domu rodzinnym. Rodzic ma bardzo duży wpływ na wybór dziecka, gdzie będzie się kształciło.
Czyli są bardzo praktyczne potrzeby, ale nie spotyka się to z pozytywnym odbiorem.
Renata Frankowska: Tak. Potrzeby są ogromne. Miałam okazję być na spotkaniu zawodowym z udziałem pani minister i innych doradców. Tam wyraźnie padło stwierdzenie, że doradztwo zawodowe powinno być kierowane do rodziców osób wybierających szkoły ponadpodstawowe, ponieważ problemem jest to, że nadal dominuje wybór szkół ogólnokształcących. Natomiast wiemy, co pokazuje rynek podlaski, ale również rozwój gospodarki w całej Polsce. Rąk do pracy i fachowców, rzemieślników brakuje.
Nawiązując na przykład do zawodu stolarza, bo jesteśmy jedynym ośrodkiem w regionie, który się specjalizuje w kształceniu osób w branży drzewnej, mogę powiedzieć, że każdy z nas w domu ma kuchnię. Wiemy, ile trzeba czekać na zrealizowanie zamówienia, i doskonale wiemy, ile za tę kuchnię należy zapłacić. Ale osób, które chcą kształcić się w tym zawodzie, jest naprawdę niewiele.