O ile Reymonta nazywa się piewcą wsi polskiej, o tyle Janik zasługuje na miano piewcy Polski B. Zakochacie się w tej powieści, choć jak w przypadku każdej prawdziwej miłości – czasami będzie bolało.
Kazimierz Kyrcz Jr
NIEKTÓRZY MÓWIĄ, ŻE MIŁOŚĆ JEST ŚLEPA. CIEKAWE, ILE WCZEŚNIEJ WYPILI…
Tu nie ma nic Krystiana Janika to jedna z tych powieści, które zachwycają i przerażają równocześnie, nikogo nie pozostawiając obojętnym. Historia miłości beznadziejnej, bo do wódki, a w szerszej perspektywie – studium najciemniejszej strony małomiasteczkowej rzeczywistości w klimacie niczym z filmów Wojtka Smarzowskiego.
Autor opisuje świat brudny, mroczny, wręcz odhumanizowany. W nim z pokolenia na pokolenie w morzu alkoholu toną wola, rozum i serca, a nad wszystkim unosi się duch futbolu, bo w Odchylicach pod Tarnowem czas odliczany jest kolejnymi flaszkami gorzały i meczami piłkarskich mistrzostw świata. Ci, którym uda się stąd wyrwać, będą wciąż wracać, bo takie miejsca przyciągają jak magnes – wiecznie uśpione miasteczka, w których nie ma nic.
Jadwiga Gorzałek, żona Wiesława, matka Dominika, Doroty i Wioli snuje rodzinną opowieść, w której dominuje niemoc i przemoc, zaś rytm życia wyznaczają nie pory roku, a piłkarskie mecze, popijawy i kolejne puste flaszki. Jadwiga nie walczy z losem. Beznadziejność to jej codzienność, z niej wyłaniają się tylko nieco mniej żałosne momenty i jawią jej się one jako chwile szczęścia.
Trzydziestoletni Tomek Wróbel jest lokalnym moczymordą, abnegatem, w którym tli się jednak jeszcze ogarek romantycznej duszy. Czas trwoni z kumplami na melinie, tocząc sentymentalne, prostackie i wulgarne dysputy dotyczące dziewczyn z przeszłości i starych filmów na kasetach VHS, których jest wielkim fanem.
Gdy ścieżki Wróbla i rodziny Gorzałków krzyżują się, Tomek – ku rozpaczy Jadwigi – zakochuje się w Dorocie. Na taką miłość przecież żadna matka kochająca swoje dziecko nie pozwoli! No bo jak to tak? Jeszcze tego brakowało, żeby przybłędzie i zboczeńcowi rękę porządnej polskiej katoliczki przyobiecywać. Dorotkę trzeba przed gnojem uratować... A potem okazuje się, że może być gorzej. Akcja nabierze tempa, zniknie dziewczyna, pojawią się zwłoki – opowieść zmieni się w czarną komedię omyłek. Na chwilę.
***
Opowieść Jadwigi:
Dominik też mnie prał. Napatrzył się od maleńkości, co ze mną Wiesiek wyprawiał i mu się spodobało. Co miałam zrobić? Przecież chłopak jest mój. Ja go urodziłam, wypiastowałam, a podnoszenia na mnie ręki nauczył go Wiesiek. Nikomu na swój los się nie skarżyłam. Matka wiele dla dziecka zniesie.
Dominik jest przynajmniej swój, a nie jak ten ciul, Waldek Piekarz, to znaczy sąsiad nasz. Raz, jak się z moim popili, jak Polska z Portugalią na tych europejskich mistrzostwach grała i przegrała, to wyszła z niego świnia. Ja się go grzecznie zapytałam, czy kaszanki by jeszcze nie zjadł, bo mu przecież bardzo smakowała, a on do mnie z gębą wyskoczył.
– Odchujaj się – warknął.
Nogi mi podcięło, bo on na trzeźwo, to przecież zupełnie inny człowiek – elegancki, szarmancki i zawsze jakieś dobre słowo powie. Raz to mi nawet wyznał, że jak się w niedzielę do kościoła ubiorę, to jest na czym oko zawiesić. Wieśkowi ciągle powtarzał, że musi być o żonę diablo zazdrosny. A po gorzale do mnie tak się zwracał jak do ulicznicy, lafiryndy jakiejś najgorszej, takiej, co obcym chłopom na kolanach siada. Oczy mi łzami zaszły z tego upokorzenia okrutnego. Odwróciłam się od chama i wtedy usłyszałam kolejną obelgę.
– Pizda głupia.
Tego było już za wiele. Nie będzie mi szmaciarz ubliżał w domu moim, co go Wiesiek własnymi rękami, na mojej ojcowiźnie, do góry wznosił…
***
Opowieść Wróbla:
Na melinę dotarliśmy kwadrans później zaopatrzeni w dwa czteropaki piwa i półlitrową butelkę żołądkowej, którą Wróbel postawił Pawłowi, a ten postanowił wysuszyć ją z nami. Do pełni szczęścia brakowało nam kieliszków. Obdarowany wódką szczęśliwiec, zanim jeszcze wygodnie rozsiedliśmy się na służących za krzesła pustakach, oświadczył, że skoczy do domu po szkło.
Oprócz czterech kieliszków z uroczymi pijackimi sentencjami: „bo się śledź obrazi”, „polej, bo trzeźwieję”, „malutki kieliszek nie dojdzie do kiszek” oraz „rybka lubi pływać”; przytargał dwulitrowy sok o smaku owoców tropikalnych. Postawiliśmy cały asortyment na stoliku skonstruowanym z dwóch pustaków i kwadratowej dykty, i kiedy już byliśmy gotowi do miłego posiedzenia, Paweł uderzył łokciem w dno butelki, odkręcił zakrętkę i rozlał wódkę do kieliszków. Wypiliśmy ze smakiem, a Wróbel nie marnując czasu polał na drugą nóżkę. Wzmocniony wstał, rozprostował kości i oświadczył, że idzie narwać porzeczek.
Krzewy czerwonej porzeczki rosły dziko w cieniu otaczających melinę drzew. Wróbel najpierw zerwał kilka owoców w celu degustacji. Włożył porzeczki do ust i pozytywnie ocenił ich smak. Wykrzywiający twarz cierpki posmak nie stanowił dlań problemu. Następnie rwał całe grona, żeby starczyło mu na dłużej. Skończywszy, wrócił do prowizorycznego stolika.
– Na pewno chcesz to zjeść? – zapytałem.
– A co?
– Wiesz, to są czerwone porzeczki, więc taką też powinny mieć barwę, a te są jasnozielone, czyli niedojrzałe.
– Jacuś, kurwa, w smaku są dobre, spróbuj se!
– Dziękuję, ale wolę wódkę bez zakąski.
– Nie to nie, będzie więcej dla mnie – rzekł i zwrócił się do siedzącego po jego lewej stronie Pawła: – Gadaj, jak te siostry mają na imię!
– Młodsza ma na imię Dorota, a starsza Wiola.
– I to już jest coś! Dorota może być, ale Wiola to chujowe imię, kojarzy mi się z…
– Z Bułgarami? – podpowiedziałem.
– Nie, kurwa, z kurwami.
Krystian Janik po mistrzowsku i bez kompromisów szkicuje bolesny, brutalny i przejmujący do szpiku obraz Polski B, choć właściwsze byłyby litery C lub D. I robi to w wielkim stylu. Pod względem językowym – to majstersztyk: przekonujący, naturalistyczny, choć niepozbawiony ironii i (czarnego) humoru. Książki nie polecamy miłośnikom płomiennych romansów i happy endów.
O autorze:
Krystian Janik – prozaik, felietonista, dziennikarz. Autor kryminału historycznego „Pomsta. Opowieść z dziejów miasta Tarnowa” (2018), a także podszytych grozą opowiadań kryminalnych. Zwolennik filozofii nietzscheańskiej oraz myśli Emila Ciorana. Mieszka w Tarnowie
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska