Radio Białystok | Wiadomości | Białystok: Konsekwencje za nieudzielenie pomocy
To był błąd rejestratorki, który zapoczątkował lawinę dalszych zdarzeń. Tak Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku broni się przez zarzutami nieudzielenia pomocy rannemu mężczyźnie.
Ten z raną ciętą brzucha miał zostać odesłany do sąsiedniego szpitala wojewódzkiego. Dyrekcja Szpitala Klinicznego przyznaje, że rejestratorka poinformowała partnerkę rannego, że najbliższy oddział chirurgiczny, który może zaszyć ranę znajduje się w pobliskim szpitalu wojewódzkim. To był błąd - mówi rzecznik szpitala klinicznego Katarzyna Malinowska-Olczyk. Dodaje jednak, że pacjent został wstępnie opatrzony, po czym zdecydowano o przyjęciu go na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Mężczyzna nigdy tam jednak nie dotarł, bo opuścił szpital i poszedł do sąsiedniej placówki.
Władze szpitala zaprzeczają, że miała go tam także odesłać przyjmująca pielęgniarka, jednak w tej sytuacji nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ciężko ranny zdecydował się szukać pomocy w innym miejscu. Po doniesieniach medialnych sprawą zainteresował się krajowy konsultant do spraw ratownictwa medycznego. Jak mówi profesor Robert Ładny - na razie nie ma żadnych powodów, by uznać, że personel szpitala popełnił błąd. "Pacjent nie wykazał się należytą cierpliwością i nie chciał czekać na pomoc" - dodaje profesor Ładny.
Jak wynika z zapisów szpitalnego monitoringu ranny pacjent został wstępnie opatrzony 5 minut po pierwszym zgłoszeniu. Potem nie czekając na lekarzy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego poszedł do sąsiedniego szpitala, gdzie udzielono mu kompleksowej pomocy. Zdaniem świadka zdarzenia, stało się tak dlatego, że odesłał go personel szpitala klinicznego. Sprawę wyjaśnia policja oraz Narodowy Fundusz Zdrowia. (rm/mk)
Zobacz też:
Białystok: Nowi biegli ws. śmierci 13-miesięcznego Bolka