Radio Białystok | Wiadomości | Wiadomości - Zabójstwo z sąsiedzkim konfliktem w tle w Czartajewie. Obrona odwołała się od wyroku
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w czwartek proces odwoławczy 70-letniego mieszkańca Czartajewa, nieprawomocnie skazanego na 10 lat więzienia za zabójstwo 80-letniego sąsiada. Tłem zbrodni miał być konflikt o wycięte na miedzy drzewa.
Wyrok zaskarżył obrońca.
Prokuratura chciała, przed sądem pierwszej instancji, kary 15 lat więzienia; oceniła jednak wyrok jako słuszny i apelacji nie składała. Obrona chce przede wszystkim uniewinnienia przy założeniu, iż oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej lub przekroczył jej granice.
Do zbrodni doszło w marcu 2023 r.
Zwłoki 80-letniego mężczyzny znalazł w lesie, wracający z prac w polu, inny mieszkaniec Czartajewa. Obok ciała leżała piła spalinowa, a okoliczności wskazywały, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku przy wycince drzew.
Pełna opinia biegłych z medycyny sądowej wykazała jednak, że obrażenia powstały nie np. od piły, lecz wskutek pobicia, prawdopodobnie z użyciem twardego przedmiotu, np. kija.
Po kilku miesiącach śledztwa Prokuratury Okręgowej w Białymstoku pojawiły się wątki sąsiedzkich nieporozumień. Udało się odtworzyć przebieg wydarzeń z dnia zbrodni i wytypować podejrzanego o jej dokonanie.
Okazało się, że gdy 80-letni mieszkaniec Czartajewa poszedł ścinać drzewo rosnące na jego działce, zauważył to sąsiad i poszedł za nim. Obaj byli skonfliktowani od kilkudziesięciu lat. Poszło wtedy o drzewa wycięte na miedzy sąsiadujących działek i konflikt trwał, co jakiś czas wybuchały kłótnie, padały wyzwiska.
Prokuratura postawiła 70-latkowi zarzut zabójstwa z zamiarem bezpośrednim. Po uzyskaniu opinii biegłych z psychiatrii i psychologii oceniła, że sprawca działał w stanie ograniczonej w znacznym stopniu poczytalności, co było skutkiem silnego wzburzenia.
70-latek do zabójstwa nie przyznał się.
W procesie przed Sądem Okręgowym w Białymstoku twierdził, że to on został zaatakowany piłą spalinową, wtedy chwycił co miał pod ręką i kijem bronił się przed tym atakiem. Zapewniał, że gdy odchodził z tego miejsca, sąsiad stał na własnych nogach i nie miał obrażeń.
Sąd okręgowy nieprawomocnie skazał 70-latka zgodnie z zarzutem z aktu oskarżenia na 10 lat więzienia, skazany ma też zapłacić 100 tys. zł zadośćuczynienia synowi ofiary.
Sąd pierwszej instancji ocenił, że nie ma mowy o tym, by sprawca działał w warunkach obrony koniecznej. Uznał, że co prawda są w sprawie okoliczności łagodzące, ale nie takie, które pozwoliłyby nadzwyczajnie złagodzić karę. Zaliczył do nich stan ograniczenia poczytalności, dotychczasową niekaralność, ustabilizowany tryb życia i wyjątkowo trudną, życiową sytuację związaną z chorobami w rodzinie.
Obrona przekonuje, że nie ma mowy o zamiarze bezpośrednim zabójstwa.
Okoliczności tej sprawy nie są tak jasne i klarowne, jak mogło by się wydawać po analizie uzasadnienia wyroku pierwszej instancji - mówiła mec. Izabela Moraljan, obrońca oskarżonego 70-latka, którego nie było na czwartkowej rozprawie odwoławczej.
W jej ocenie, ten sąd w sposób wybiórczy potraktował i przeanalizował opinie biegłych sądowych w tej sprawie.
Mówiła, że oskarżony zadziałał pod wpływem ogromnych emocji; nie kontrolował swego zachowania; w jej ocenie to zachowanie zostało wywołane impulsem którym było to, że późniejsza ofiara, w lesie, nagle skierowała w stronę 70-latka włączoną piłę spalinową, a ten miał się obawiać o swoje życie.
Zwracała uwagę, że oskarżony przeżył różne rodzinne traumy, które - jak mówiła - tak zmieniły jego sposób funkcjonowania i myślenia, że „nieuprawnionym jest przykładanie do niego wzorca przeciętnego człowieka”. Mówiła, że to ofiara utrzymywała sytuację konfliktu między stronami, wynikającą z konfliktu o ścięte kilkadziesiąt lat wcześniej drzewa.
Prokuratura stoi na stanowisku, że sąd pierwszej instancji właściwie ocenił dowody. Argumentację obrony uznaje za polemikę z ustaleniami tego sądu, chce utrzymania wyroku.
Tak naprawdę bardzo trudne zadanie miała obrona. Bo z jednej strony mamy zmasakrowane zwłoki (...), a z drugiej mamy oskarżonego bez żadnych obrażeń, który po całym zajściu zostawia zwłoki, idzie do domu (...) - mówiła prok. Agnieszka Kalisz-Kapelko z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Powiedziała, że trudno to uznać za obronę konieczną, a nawet sytuację przekroczenia jej granic.
źródło: PAP | red: at