Radio Białystok | Wiadomości | Abp Sawa: Jan Paweł II inspirował do ekumenizmu
"Jan Paweł II nie zamykał się w granicach własnego wyznania. Papież zmuszał opornych i jeszcze niezdecydowanych do włączenia się w ekumeniczny nurt" - powiedział w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej zwierzchnik Kościoła prawosławnego w Polsce abp Sawa.
PAP: co utkwiło w pamięci księdza arcybiskupa ze spotkań z Janem Pawłem II?
Abp Sawa: Z papieżem Janem Pawłem II spotykałem się kilkakrotnie, tak w kraju jak i poza jego granicami. Spotkania w ojczyźnie miały jednak specyficzny charakter. Na naszych ziemiach ścierają się granice nie tylko wschodniej i zachodniej Europy, ale i kultur, narodowości i wyznań. Polska zawsze była miejscem, gdzie obok siebie mieszkali i pracowali ludzie bogaci różnorodnością, przełamujący dzielące ich podziały w imię wspólnego dobra. Każde słowo zwierzchników Kościołów czy wyznań, które pada na takiej ziemi musi być mocno wyrażone, albowiem kształtuje oblicze współpracy, współistnienia tysięcy obywateli. Nigdy nie jest prywatną opinią. Jest jak ziarno, które przynosi plon.
Papież Jan Paweł II zdawał sobie z tego sprawę. Był bowiem człowiekiem, który szukał porozumienia i pojednania z innymi. Nie zamykał się w granicach własnego wyznania, choć bezsprzecznie cenił je i kochał. Nie zadawalał się bogactwem rodzimego Kościoła. Bardzo chętnie i obficie czerpał ze skarbnicy duchowych braci w Chrystusie, widząc w nich nie konkurentów, a współpracowników w dziele głoszenia Ewangelii światu.
PAP: Jakie znaczenie miało spotkanie z Janem Pawłem II w białostockiej katedrze prawosławnej św. Mikołaja w 1991 roku?
Abp Sawa: Do 1991 roku rzymscy papieże odwiedzili jedynie dwie prawosławne świątynie: w Jerozolimie i Konstantynopolu. Białostocka katedra św. Mikołaja była pierwszą prawosławną cerkwią słowiańskiego świata, pierwszą w środkowej Europie. Co najważniejsze, papież modlił się w cerkwi swojej ojczyzny, a to nie mogło przejść niezauważonym wśród jego rodaków.
(...)Cieszę się, że to spotkanie ma miejsce w tym mieście, gdzie od wieków spotykają się obie tradycje chrześcijańskie - wschodnia i zachodnia. (...) "Dzisiaj widzimy jaśniej i lepiej rozumiemy, że nasze Kościoły są Kościołami siostrzanymi. Powiedzenie: Kościoły - Siostry to nie tylko zwrot grzecznościowy, ale podstawowa kategoria ekumeniczna eklezjologii. Na niej winny się opierać wzajemne relacje między wszystkimi Kościołami, w tym także między Kościołem katolickim i Kościołem prawosławnym w Polsce" - mówił wówczas papież. Te słowa były wielką nowością w tamtych czasach. Wymagały odwagi i gotowości, by przyjąć krytykę "konserwatystów".
Jan Paweł II nie odcinał się również od błędów i bolesnych kart naszej wspólnej przeszłości. Jako model rozwiązywania problemów przeszłości i teraźniejszości międzykościelnych stosunków podał słowa Modlitwy Pańskiej: "... i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom... Wybaczamy sobie nawzajem doznane w przeszłości krzywdy po to, aby w nowy, prawdziwie ewangeliczny sposób kształtować nasze wzajemne stosunki i tworzyć lepsze jutro Kościołów pojednanych. Niech one ukażą światu prawdę o głębokiej duchowej więzi, jaka faktycznie istnieje między nami".
Te słowa papieża padły w czasach, gdy wiele kwestii wyznaniowych było jeszcze nierozwiązanych. W Białymstoku trwał spór o zabudowania Monasteru w Supraślu. Jan Paweł II niejako odcinał się od tej przeszłości w imię budowania "nowej" przyszłości. Wierni nie mogli pozostać obojętni wobec tego wyzwania. Po spotkaniu rzeczywiście dużo zaczęło się zmieniać. Z wolna, ale stale padały bariery. Sąsiedzi przestali się bać rozmawiać o sprawach wiary. Współpraca stawała się możliwa. Czy papież zdawał sobie z tego sprawę? Nie wiem, lecz wiedział, że jest to nam potrzebne.
PAP: Istotne było także ekumeniczne spotkanie z Janem Pawłem II w Drohiczynie w 1999 roku.
Abp Sawa: Na to spotkanie przybyła cała wspólnota ekumeniczna naszej ojczyzny. Nad ołtarzem wisiał krzyż częściowo rozszczepiony. To wymowny symbol. Egoizm podzielił chrześcijan. Co mogło nas zjednoczyć? "Niechaj więc miłość buduje mosty między naszymi brzegami i zachęca nas do czynienia wszystkiego, co tylko jest możliwe. Niech miłość wzajemna i umiłowanie prawdy będą odpowiedzią na istniejące trudności i tworzące się niekiedy napięcia" - głosił wówczas Jan Paweł II. Wzywał nie do akceptacji istnienia "innych", lecz uznania w nich wartości, która jest niezbędną temu światu i rzymskim katolikom.
Papież doceniał nasz wkład w budowanie Królestwa Bożego. Nie byliśmy dla niego "błędem historii" lecz niezbędnym elementem boskiego planu. Chciał kroczyć ku Chrystusowi nie obok nas, omijając nas, lecz razem z nami. To bardzo optymistyczne i uczciwe. Właśnie ta uczciwość: jestem katolikiem, kocham swą wiarę ale nie uważam, że jestem lepszy - była naczelną cechą Jana Pawła II. Zjednała mu naszą sympatię.
Po raz kolejny przekonałem się o tym podczas spotkania z Janem Pawłem II w Warszawie, w 1999 roku w katedrze św. Floriana Diecezji Warszawsko-Praskiej, która sąsiaduje z katedrą prawosławną. Papież, choć już bardziej zmęczony niż w Białymstoku czy Drohiczynie, w mniejszej ilości słów, lecz z niemniejszą serdecznością i ciepłym uśmiechem potwierdzał to, o czym wcześniej mówił i stale żył. Kochał wszystkich i akceptował ich prawo do własnego życia i patrzenia na Boga, świat, historię. Taka postawa - właściwa i chrześcijańska niesie z sobą konieczność wielu ofiar. Jan Paweł II był na nie gotowy.
PAP: Jak ksiądz arcybiskup ocenia wkład Jana Pawła II w budowanie kontaktów pomiędzy Kościołami: katolickim i prawosławnym?
Abp Sawa: Jan Paweł II jest dzieckiem epoki Jana XXIII i Pawła VI. Rozumiał swych poprzedników. Współdziałał z nimi, zanim został papieżem. Gdy przyszło mu przejąć stery swego Kościoła we własne ręce, nadał ekumenizmowi nową jakość. Przeszedł od akceptacji do współpracy. Nie ograniczył się do stwierdzenia "trudno już jesteście", ale głosił pogląd "dobrze że jesteście". Brał i dawał. Widział w nas dwie strony tej samej monety. Różne, lecz niezbędne dla jej pełni. Co najważniejsze, postrzegał podział nie jako fakt historii, bolesny lecz miniony, lecz jako fakt współczesności, zadanie, z którym dane jest się nam zmierzyć.
Tym samym jedność postrzegał nie jako powrót do tego co było, lecz budowanie tego co nowe i nieznane. W imię przyszłości wzywał do innej oceny przeszłości, zabliźnienia ran, których rozdrapywanie nikomu nie służy. Co jednak ważne, by ta przyszłość była budowana na fundamencie bolesnej przeszłości. Poznajmy naszą historię, by uniknąć jej powtórki. Poznajmy nasze grzechy by dalej budować w oparciu o cnotę. Poznajmy nie po to, by osądzać, nie po to by przebaczyć, lecz by zrozumieć własną winę i udział w tragedii. Taka postawa pokory i miłości to bardzo pozytywny przykład naszemu pokoleniu.
PAP: Jakie znaczenie dla budowania więzi pomiędzy Kościołem katolickim i prawosławnym ma beatyfikacja Jana Pawła II?
Abp Sawa: Prawosławie i rzymski katolicyzm mają podobną naukę o kulcie świętych. Beatyfikacja nie jest nagrodą. Nic nie zmienia w losie osoby wynoszonej na ołtarze. Im nagrodę ofiarowuje sam Stwórca. Beatyfikacja jest darem wiernym, którzy otrzymują kolejnego orędownika przed tronem Najwyższego. W przypadku Jana Pawła II jest to o tyle ważne, że był Polakiem. Nie wolno pomijać tego faktu. Jako prawosławni przyjmujemy ją z należytym szacunkiem. Podkreślamy, że nasz naród jest w stanie - w czasach nihilizmu, konsumpcji i degradacji chrześcijańskich wartości - wychować rodaka, który wbrew wszystkiemu zachował wierność Chrystusowym ideałom. Jest to bardzo optymistyczne i budujące. Wzywa do podjęcia wysiłku. Skoro "jemu się udało", dlaczego nam nie spróbować?
Z drugiej strony Kościół rzymskokatolicki uznał Jana Pawła II za godnego beatyfikacji, zatem tym bardziej powinien żyć zgodnie z jego nauką o poszanowaniu i miłości wobec "Kościołów Siostrzanych". Ten duchowy obowiązek braci katolików jest zapowiedzią dynamizacji postaw ekumenicznych.
PAP: Co pontyfikat Jana Pawła II wniósł w relacje ekumeniczne pomiędzy religiami?
Abp Sawa: Dialog wyznaniowy nie rozpoczął się za pontyfikatu Jana Pawła II. Nabrał jednak nowej jakości. Zaczął być postrzegany nie jako nasz wybór i wola, lecz jako wartość niezbędna i żądana z niebios. "Innych" zaczęliśmy postrzegać nie jako obcych, ale jako braci, którzy choć nie są naszymi bliźniakami, jednak są naszymi braćmi.
Takie gesty jak poproszenie przedstawicieli różnych wyznań i religii na modlitwę do Asyżu, jednego z większych sanktuariów Kościoła rzymskokatolickiego, czy poproszenie patriarchy Konstantynopola o przygotowanie rozważań Drogi Krzyżowej w Koloseum, to gesty wykraczające ponad przeciętność, ponad przyjęte schematy. To poszukiwanie nowych dróg, dynamizowanie zastanego procesu. Co ważne, były to gesty bardzo medialne, czyli takie, które mają dotrzeć do wszystkich, z których nie będzie można się już wycofać. Papież zmuszał opornych i jeszcze niezdecydowanych do włączenia się w ekumeniczny nurt.
W stosunku do dialogu międzyreligijnego uczynił jeszcze więcej. O ile jego poprzednicy rozważali i konsultowali taką możliwość, o tyle Jan Paweł II wcielił ją w praktykę. Rozumiał, że otwartość chrześcijan innych wyznań musi iść w parze z takim samym otwarciem się i szacunkiem wobec każdego człowieka niezależnie od wyznawanej religii. Już na początku pontyfikatu papież zdawał się zauważyć narastający tzw. konflikt cywilizacji i dlatego zachęcał do pokojowych spotkań i dyskusji.
Czy mu się udało? Tak. Papież rozumiał, że naszemu pokoleniu dane jest dokonać siewu, a plony zbierać będą nasi następcy. Takie dziedzictwo zostawił nam - swym następcom. Chronić i mnożyć ekumeniczną, braterską miłość dzieci jednego Boga.
Rozmawiali: Stanisław Karnacewicz, Paweł Rozwód (PAP, oprac. kjs)
Zobacz też:
Beatyfikacja Jana Pawła II. Uroczystości w regionie