Radio Białystok | Wiadomości | Obiecywał zyski, pożyczał pieniądze i nie zwracał. Znajomi stracili fortunę
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się we wtorek (15.04) proces 31-letniego mieszkańca Siemiatycz oskarżonego o szereg oszustw łącznie na blisko 2 mln zł. Przysłuchany został jeszcze jeden świadek, strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w piątek.
Prokuratura chce kary 6,5 roku więzienia i naprawienia szkody w całości - straty niektórych poszkodowanych osób, głównie znajomych oskarżonego, sięgają kilkuset tysięcy złotych. Pełnomocnik jednej z osób pokrzywdzonych chce kary "jak najsurowszej". Obrona - przy założeniu, że 31-latek przyznał się do dużej części przestępstw - wnioskuje o rok więzienia w zawieszeniu lub maksymalnie półtora bez zawieszenia i o częściowe uniewinnienie.
Pożyczał i wydawał na bieżące potrzeby
Według ustaleń śledztwa, mężczyzna zaciągał pożyczki albo proponował udział w zyskownych interesach - pieniędzy nie oddawał, a zadłużenie rosło. Zarzucono mu łącznie 23 przypadki oszustw popełnionych w latach 2021-2023 na szkodę dwudziestu osób, na łączną kwotę 1,93 mln zł.
Według śledczych, pokrzywdzeni byli wprowadzani w błąd co do celów udzielanych pożyczek, możliwości ich spłaty i zadłużenia oskarżonego oraz co do rzekomych, potencjalnych zysków, które mieli osiągnąć. Okazało się bowiem, że 31-latek pieniądze przeznaczał na bieżące potrzeby, a także spłacał nimi wcześniej zaciągnięte zobowiązania.
Założył spółkę i zdobył zaufanie znajomych
Pierwsze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa policja dostała w kwietniu 2023 roku. Okazało się jednak, że proceder zaczął się dwa lata wcześniej. Pierwsze pieniądze pochodziły z umów pożyczek, które mieszkaniec powiatu siemiatyckiego zawierał ze znajomymi. Przedstawiał historie np. o zysku z handlu samochodami czy kominkami - podczas przesłuchań ostatnich świadków okazało się, że mówił również o handlu złotem.
Aby uwiarygodnić swoje przedsięwzięcia, mężczyzna założył też spółkę i - co zarzuca mu prokuratura, a do czego oskarżony się nie przyznaje - przyjął łącznie 200 tys. zł od dwóch wspólników. Jedno z zarzucanych mu oszustw dotyczy też sprzedaży jego samochodu, którego nabywca nigdy nie odebrał, choć za niego zapłacił. Z osobami, od których pożyczał pieniądze, zawierał umowy - pisemne lub ustne.
Hazard, długi i toksyczna relacja. Tak tłumaczył się w sądzie
Na początku procesu częściowo się przyznał. Jak mówił wtedy, wpadł w spiralę zadłużenia, której początek miał miejsce w 2019 roku i wiązał się z chęcią wsparcia kobiety, z którą był związany i - jak twierdzi - został przez nią wykorzystany, pomagając jej spłacić długi. Potem miał wpaść w uzależnienie od hazardu, próbując wyjść z zadłużenia.
Pieniądze oskarżony pożyczał najczęściej od znajomych - ci znali go od lat i ufali. Często traktowali te pożyczki jako inwestycje w biznes, pieniądze przekazywali w gotówce, niektóre osoby brały kredyty. Pierwsze pożyczki oskarżony zwracał (choć często bez obiecanych, dodatkowych zysków), z kolejnymi było coraz gorzej.
Jedna z oskarżycielek posiłkowych swoje straty oszacowała na ponad 300 tys. zł, inna osoba - na blisko 450 tys. zł.