Radio Białystok | Wiadomości | Rozpoczął się proces funkcjonariusza SG, który służbowym autem przejechał psa
Przed Sądem Rejonowym w Sokółce w poniedziałek (15.09) rozpoczął się proces funkcjonariusza z placówki SG przy granicy z Białorusią w Podlaskiem oskarżonego o to, że na pasie drogi granicznej umyślnie przejechał psa służbowym samochodem.
W zarzucie jest mowa o znęcaniu się nad psem, czego skutkiem była śmierć zwierzęcia. 36-letni oskarżony nie przyznaje się; twierdzi, że pies wbiegł nagle pod koła, a po przejechaniu go myślał, że trafił na duży kamień.
Sokólska prokuratura rejonowa prowadziła śledztwo w tej sprawie na podstawie zawiadomienia samej Straży Granicznej. Wśród dowodów są nagrania z monitoringu na granicy i zeznania świadków.
Okoliczności zdarzenia
Z ustaleń śledztwa wynika, że w sierpniu ubiegłego roku funkcjonariusz z placówki SG w Nowym Dworze, prowadząc służbowy samochód i wykonując służbowe zadania - na drodze wzdłuż granicy z Białorusią przejechał psa, który tam biegał; zwierzę zginęło na miejscu. Nie był to pies służbowy SG.
Według ustaleń prokuratury, funkcjonariusz jechał tzw. drogą techniczną, podczas patrolu miał sprawdzić stan stalowej zapory na granicy z Białorusią. Po obejrzeniu - przekazanych przez SG - nagrań monitoringu (na tej granicy jest też tzw. zapora elektroniczna, czyli sieć kamer i czujników) i zebraniu innych dowodów (w tym zeznań świadków, m.in. żołnierza, który jechał z oskarżonym) śledczy ocenili, że mężczyzna umyślnie przejechał psa.
Wyjaśnienia oskarżonego
Przy zarzucie postawionym przez prokuraturę, oskarżonemu grozi do trzech lat więzienia. W śledztwie odmówił on składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W poniedziałek przed sokólskim sądem zapewniał, że psa nie zauważył w porę i przejechał po nim przypadkowo i nieumyślnie.
Powiedział, że był w patrolu z żołnierzem, sprawdzali stan stalowej zapory. On - prowadząc samochód - patrzył w swoją lewą stronę, w kierunku granicznej zapory, zadaniem żołnierza - jak mówił oskarżony - było monitorowanie sytuacji na prawo od auta.
Nie było w tym żadnej celowości. Jechałem z prędkością ok. 20-30 km/h, żołnierz z mojego patrolu nie zwrócił mi uwagi na przeszkody na drodze, nie pomógł zareagować, ani też żaden z żołnierzy z posterunku - wyjaśniał przed sądem. Chodziło o posterunek graniczny, przy którym doszło do przejechania psa. - Pomyślałem, że może to kamień, czasami też tak się zdarza, ale spojrzałem w lusterko i to był jednak pies - dodał oskarżony.
Po przekazaniu tej informacji dyżurnemu w placówce SG, zabrał zwłoki zwierzęcia z granicy i pozostawił w innym miejscu na skraju lasu; dalszymi działaniami miała się zająć gmina, powiadomiona przez Straż Graniczną.
Oskarżony (obecnie zawieszony w obowiązkach służbowych) zapewniał, że bardzo lubi zwierzęta i lubi wraz z córką spędzać z nimi czas.
Mam pretensje do żołnierza, że nie udzielił mi pomocy, wystarczyło krzyknąć, czy cokolwiek powiedzieć, chrząknąć czy nawet machać rękami, cokolwiek zrobić - dodał.
Zeznania świadków
Sąd rozpoczął przesłuchania świadków. Jednym z nich był właśnie żołnierz z patrolu. Służy on w jednostce w Chełmie, która wtedy wspierała SG w ochronie granicy z Białorusią w Podlaskiem.
Jak zeznał przed sądem, w jego odczuciu kierowca jechał z prędkością 30-40 km/h.
Zawsze były tam te pieski w pobliżu pasa granicznego. Widać było tego psa po prawej stronie, jak byliśmy bliżej zaczął biec z prawej do lewej, był czas na reakcję, a pan, który kierował tym samochodem ani nie zwolnił, ani nie zahamował - zeznał świadek.
Pytany przez sąd, jak na to zareagował, powiedział, że chyba padły z jego strony słowa „coś ty zrobił”. Jak dodał, w lusterku zobaczył, że po potrąceniu pies zdołał jeszcze przejść kilka metrów.
Kontynuacja procesu i opinia biegłego
Sąd przerwał proces do końca października. Chce wówczas, w drodze telekonferencji, przesłuchać jeszcze dwóch żołnierzy - świadków zdarzenia.
Kierując do sądu akt oskarżenia prokuratura poinformowała - na podstawie ustaleń powołanego w śledztwie biegłego z zakresu ruchu drogowego - że kierowca z dużej odległości powinien był widzieć psa, nie był zmuszony do hamowania awaryjnego, a wystarczającym manewrem obronnym byłaby redukcja prędkości poprzez hamowanie silnikiem.