Radio Białystok | Felieton | Żubry w kryzysie - felieton Jerzego Kułakowskiego
Kilka miesięcy była wielka radość, dziś jest ogromne rozczarowanie. 1-ligowa drużyna koszykarzy Żubrów Abakus Okna Białystok przegrywa mecz za meczem i trudno przypuszczać, żeby w najbliższym czasie miało być inaczej. Ciągła walka z problemami kadrowymi sprawiła, że z pracy w Żubrach zrezygnował trener Roman Skrzecz. Na odchodne stwierdził, że koszykówka jest ważna, ale najważniejsze jest zdrowie. Więcej o tym Jerzy Kułakowski.
Czas płynie bardzo szybko, w sporcie może nawet szybciej niż w innych dziedzinach naszego życia. Ledwie pół roku temu Białystok cieszył się z awansu białostockiej drużyny do 1-szej ligi. Cieszyła się też pewnie jakaś część naszego regionu. Radość była tym większa, że Żubry wróciły do centralnych rozgrywek po 15-letniej przerwie. Prezes klubu Jacek Zaniewski zatrudniał wielu trenerów i rzesze zawodników, ale udało się dopiero ekipie, którą prowadził Roman Skrzecz.
Wystarczy sięgnąć do naszego archiwum, żeby zobaczyć euforię jaka 14-go maja zapanowała w hali Uniwersytetu w Białymstoku. Koszykarze cieszyli się wspólnie z kibicami i podrzucali trenera.
Zderzenie z 1-szą ligą okazało się dla Żubrów bardzo bolesne. Jest to wręcz zderzenie ze ścianą. 9 meczów, 9 porażek, w tym niedzielna z przedostatnią w tabeli Politechniką Opolską. Ta sprawiła, że Roman Szkrzecz zrezygnował z pracy w Białymstoku. Odchodząc powiedział zupełnie szczerze, że w ostatnich miesiącach nasiliły się u niego objawy depresji.
W sumie trenerzy przychodzą i odchodzą, a warto jednak przyjrzeć się dokładniej co do tego doprowadziło. Oczywiście w sporcie zawodowym liczą się pieniądze. Byłoby jednak dużym uproszczeniem powiedzieć, że to tylko kwestia budżetu. I trener,i prezes od początku mówili, że kasa od sponsorów oraz samorządów miejskiego i wojewódzkiego nie wystarczy na zbudowanie mocnej drużyny. Udało się zebrać tyle, ile się udało, a Jacek Zaniewski twardo trzyma się zasady, że nie wyda więcej niż ma. To jasne, bo za każdnym długiem kryje się czyjaś zaległa pensja czy nieopłacona faktura.
Założenie było dość proste. W zespole zostanie sześciu zawodników z drużyny, która wywalczyła awans. Do tego dojdą cztery solidne wzmiocnienia, a kadrę uzupełni zdolna klubowa młodzież. Z zakładanej szóstki została czwórka, potem nawet trójka. Marcel Kapuściński i Adam Skiba trafili do innego beniaminka, Katowice Miners. ten zaproponował lepsze kontrakty i tyle. Dyscyplinarnie z Żubrami pożegnał się jedyny silny podkoszowy gracz, Mateusz Itrich. Ten akurat wolał bawić się z kolegami spoza boiska, niż mecze sparingowe. Co ciekawe szybko trafił do Sokoła Łańcut. Już w trakcie sezonu trzeba było rozstać się z Filipem Stryjewskim, który delikatnie mówiąc podważał kompetencje trenera i nie cenił sobie współpracy. O krok od rozstania z tych samych względów był jeden z jego kolegów.
Zbuntowała się też zdolna klubowa młodzież, twierdząc, że pod wodzą Romana Skrzecza nie rozwija się. Co ciekawe bardzo dobrze radzi sobie w 2-ligowych Młodych Żubrach i trudno przypuszczać, żeby rozwinęła się na lekcjach w-fu.
Na dziś Żubry mają ośmiu zdrowych koszykarzy. Wciąż brakuje im silnego gracza podkoszowego, a bez tego choć siadaj i płacz. Nie ma też w niej lidera z prawdziwego zdarzenia, który weźmie na siebie ciężar gry w newralgicznych momentach.
Mnóstwo energii i niepotrzebnych nerwów zajęło prezesowi Zaniewskiemu znaleźnie w Białymstoku hali do gry w 1-szej lidze. Dalsze występy w obiekcie Uniwersytetu w Białymstoku stały się niemożliwe. Władze uczelni uznały, że należy im się znaczna podwyżka za wynajem, a na to klubu nie było stać. Dzięki staraniom zastępcy prezydenta miasta Tomasza Klima Żubry udało się wcisnąć do szkoły nr 50. To też nie zakończyło kłopotów, bo przy Pułaskiego wciąż brakuje kilku ważnych elementów. Tylko dzięki przychylności władz Polskiego Związku Koszykówki hala jest warunkowo dopuszczona do rozgrywek. Na razie do końca miesiąca.
Powie ktoś, że białostocki klub nie dorósł do 1-szej ligi i niepotrzebnie się do niej pchał. Czy jednak istotą sportu nie jest wygrywanie? Awans był tylko naturalną tego konsekwencją. Ciekawe, jak środowisko przyjęłoby informację prezesa, trenera i zawodników o tym, że odpuszczają walkę w play off, bo ich na to nie stać.
W maju po awansie była euforia, tańce i podrzucanie bohaterów. Były trener Jagiellonii Michał Probierz miał kiedyś powiedzonko "podrzucali tylko zapomnieli złapać". Roman Skrzecz odczuł to na własych plecach.
| red: pp