Radio Białystok | Gość | prof. Krzysztof Pyrć - wirusolog, członek Rady Medycznej przy premierze
- Zarówno z punktu widzenia obłożenia służby zdrowia, jak i samej pandemii osoby niezaszczepione stanowią większe ryzyko, dlatego cały cywilizowany świat wprowadza takie zasady, że w tych miejscach, które są uznawane za miejsca wysokiego ryzyka, te osoby nie mogą tak po prostu przebywać albo przebywają, ale z pewnymi ograniczeniami.
W ciągu najbliższych dni Europejska Agencja Leków ma zdecydować o szczepieniu dzieci w wieku 5-11 lat przeciwko COVID-19. Szczegóły dotyczące przebiegu szczepień w tej grupie wiekowej w Polsce ma przedstawić resort zdrowia. Niedługo ma też zapaść decyzja w sprawie skrócenia okresu oczekiwania na trzecią dawkę szczepionki.
W naszym kraju, jak też w wielu miejscach w Europie, każdego dnia stwierdzanych jest coraz więcej nowych przypadków koronawirusa. O sytuacji epidemicznej z wirusologiem, członkiem Rady Medycznej przy premierze prof. Krzysztofem Pyrciem z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Na jakim etapie czwartej fali teraz jesteśmy? Faktycznie jej dynamika jest mniejsza, jak mówi minister zdrowia, czy niekoniecznie?
prof. Krzystof Pyrć: Widzimy troszkę efekt tego, że część naszego społeczeństwa się zaszczepiła, ale to widzimy tak naprawdę głównie na podstawie śmiertelności, która na szczęście jest nieco mniejsza - przynajmniej na to wskazują oficjalne dane - niż przy poprzedniej fali. Miejmy nadzieję, że to się utrzyma, bo pamiętajmy, że cały czas jesteśmy na fali wznoszącej, cały czas te wzrosty są. Nic nie wskazuje na to, żeby na tę chwilę miały się zatrzymać.
Europa jest teraz epicentrum pandemii.
To są wzrosty, które są związane z jesienią, ale też z tym, że wiele krajów zaszczepiło się w bardzo dużym stopniu i też zdecydowało na otwarcie. To są podobne zjawiska, jak te, które się dzieją w tym momencie w Polsce, z jedną różnicą - bardzo wyraźnie widać, że w krajach, gdzie poziom zaszczepienia jest wysoki, chociaż liczby przypadków rosną, to liczba zgonów utrzymuje się na bardzo niskim poziomie.
Miejmy nadzieję, że przyroda nas nie zaskoczy i że nowe warianty nie będą przełamywały ochrony poszczepiennej. Natomiast na ten moment widać, że szczepienia faktycznie mają bardzo dużo sensu.
W jakim stopniu sytuację epidemiczną może zmienić nowy subwariant odmiany Delta, znany jako AY.4.2.?
Na ten moment wszystkie warianty powodują taką samą chorobę i tak samo są niebezpieczne. Natomiast teraz prawdopodobnie nowe warianty, które się będą pojawiały, to będą odmiany Delty, dlatego że spośród tych wariantów, które znamy, jest to wirus, który ma najlepszą transmisję, czyli doskonale się przenosi między ludźmi i właśnie z tego wynika jego sukces ewolucyjny. Można więc zakładać, że przynajmniej w najbliższym czasie pojedyncze zmiany, pojedyncze mutacje będą się akumulowały w Delcie i jego potomstwo ma szansę być dla nas niebezpieczne w kolejnym sezonie. Ale przyroda to przyroda i takich stuprocentowych gwarancji nikt nam nie da, w którą stronę pójdzie ewolucja wirusa.
Nie możemy też chyba w 100 proc. powiedzieć, w jakim stopniu obecna szczepionka będzie skuteczna też na te nowe warianty Delty?
Tak. Natomiast pamiętajmy o tym, że szczepionka to nie jest lek. Szczepionka działa w ten sposób, że pobudza naszą odporność. Nie pobudza wytwarzania jednego rodzaju przeciwciał, tylko całej gamy, w związku z czym wirus jest atakowany z bardzo różnych stron.
Te mutacje, które się pojawiają, czasem oszukują nasz układ odpornościowy czy to u ozdrowieńców, czy u osób po szczepieniu, i starają się chować przed tymi przeciwciałami. Ale tak naprawdę taka pojedyncza zmiana odejmuje tylko troszkę skuteczności naszej ochronie, nie wyłącza jej. Także nawet w przypadku wariantów uznawanych za bardzo "ucieczkowe", te przeciwciała, które są wytworzone, dalej są skuteczne, natomiast faktycznie ich efektywność spada. Także raczej nie będzie w ten sposób, że pojawi się jakaś zabójcza mutacja, która sprawi, że i ozdrowieńcy, i osoby po szczepieniu nagle staną się w 100 proc. wrażliwe na zakażenie.
Który kraj pana zdaniem i dlaczego najlepiej radzi sobie z epidemią?
Poczekajmy, aż się ta epidemia skończy. Widać, że te kraje, w których doszło do zaszczepienia większości osób, szczególnie grup ryzyka, radzą sobie znacznie lepiej, niż te, w których poziom zaszczepienie jest niższy.
Natomiast na finalny sukces będzie składało się bardzo wiele rzeczy - począwszy od początkowej reakcji radzenia sobie w trakcie drugiej, trzeciej fali. I oczywiście zobaczymy, jak to wszystko się skończy, także jeszcze troszkę za wcześnie, żeby mówić, który kraj sobie najlepiej poradził. Natomiast na pewno takie wnioski trzeba będzie wyciągnąć z tego, co się wydarzyło i nauczyć się na następną pandemię.
W różnych krajach jest różny poziom zaszczepienia mieszkańców, ale też są wprowadzone różne restrykcje. Znacznie bardziej uciążliwe niż w Polsce.
Niestety u nas właściwie zostawiliśmy pandemię samą sobie, co moim zdaniem jest troszkę straszne, bo w tym momencie mamy już narzędzia, żeby zmniejszyć liczbę zgonów. Mamy w tym momencie codziennie po kilkaset zgonów, których można by było w dużej części uniknąć.
Większość krajów cywilizowanych wprowadza jednak takie zasady, takie oszacowanie ryzyka, że osoba, która jest niezaszczepiona, jest osobą podwyższonego ryzyka zarówno dla siebie, ponieważ ryzyko ciężkiej choroby jest większe, jak i dla innych, dlatego że jeżeli się rozchoruje, to ma większe szanse, że wyląduje w szpitalu, niż osoba zaszczepiona, zajmując miejsca dla innych pacjentów, również z innymi chorobami. Ale również dlatego, że osoba, która jest zaszczepiona, w mniejszym stopniu będzie wektorem dla wirusa.
Zarówno z punktu widzenia obłożenia służby zdrowia, jak i samej pandemii osoby niezaszczepione stanowią większe ryzyko, w związku z czym cały cywilizowany świat wprowadza takie zasady, że w tych miejscach, które są uznawane za miejsca wysokiego ryzyka, te osoby nie mogą tak po prostu przebywać albo przebywają, ale z pewnymi ograniczeniami. Wydaje się to dosyć wygodne, logiczne narzędzie.
Rada Medyczna przy premierze bezskutecznie namawiała do różnych rozwiązań związanych z wprowadzeniem obowiązkowych szczepień. Będą w najbliższym czasie jakieś rekomendacje z państwa strony?
Mam nadzieję. Mogę tylko powiedzieć, jakie ja mam zdanie i co ja radzę.
To co pan doradza?
Żeby jednak wprowadzić ograniczenia w miejscach, gdzie pandemia szaleje, szczególnie dla osób, które są niezaszczepione, po to, żeby ratować ludzkie życie.
Rząd Izraela mówi, że należy przygotować się do podania czwartej, piątej i kolejnych dawek szczepionki przeciw COVID-19. Czy faktycznie powinniśmy się psychicznie nastawiać na taki scenariusz?
Jest za wcześnie, żeby o tym mówić. W pozytywnym wariancie dojdziemy do takiego punktu, że ten wirus z nami zostanie. Nie pozbędziemy się go, dlatego że po pierwsze jest na całym świecie, po drugie - ma rezerwuar również u zwierząt. Natomiast przestanie on być tak śmiertelny. Widzimy to w wielu krajach, gdzie poziom zaszczepienia zarówno grup ryzyka, jak i całego społeczeństwa jest bardzo wysoki, że jeszcze ten poziom zaszczepienia czy obrony jest zbyt niski, żeby zablokować transmisję wirusa, natomiast ratuje życie.
Tak naprawdę w kolejnych latach może być tak, że tylko osoby z grupy wysokiego ryzyka będą przyjmowały szczepionkę, a dla pozostałych będzie ona już bardziej dobrowolna. W tym momencie również jest dobrowolna, ale nie będzie to aż tak kluczowe, żeby cała populacja się szczepiła.
To oczywiście zależy. Zależy od tego, czy pojawią się leki - będzie to dodatkowa warstwa ochrony, dodatkowa do szczepionki. Ale również zależy od tego, jakie będą efekty przechorowania u osób młodszych, które przechorowały wcześniej czy się zaszczepiły. Czy na przykład będzie występował long-COVID, bo to jest dosyć kluczowa sprawa. Powikłania po zakażeniu SARS-CoV-2 są dosyć przerażające, dotyczą różnych organów, łącznie z powikłaniami neurologicznymi.
To będzie tak naprawdę jedna z kluczowych informacji, czy u osób, które mają odporność, jeżeli z czasem dojdzie do jej przełamania, również będą pojawiały się te powikłania. Bo jeżeli tak, to wtedy można faktycznie dojść do takiego punktu, że powtarzanie szczepienia, jak to ma miejsce w przypadku grypy, będzie konieczne albo będziemy musieli stworzyć inną szczepionkę, która może wytworzy odporność na dłużej.
Jak dużym problemem jest kupowanie certyfikatów covidowych?
Jest to przestępstwo, które jest szkodliwe nie tylko dla osób, które takie certyfikaty kupują, ale również dla całego społeczeństwa, bo nie bez powodu te certyfikaty funkcjonują na całym świecie, chociaż niektóre środowiska twierdzą, że to nie ma żadnego sensu. Jednak ma. Z naukowego punktu widzenia ma to sens. W związku z tym tego typu oszustwo niestety prowadzi do sytuacji, kiedy pandemia może się rozprzestrzeniać.
Natomiast chyba na największą naganę zasługują osoby, które takie certyfikaty wydają. To już kompletny skandal, niezgodne z prawem i jakimikolwiek standardami zachowania osób, które mają wykształcenie kierunkowe.