Radio Białystok | Gość | prof. Janusz Myśliwiec [wideo] - wojewódzki konsultant medycyny nuklearnej
Ostatnio dużo emocji wzbudza temat dystrybucji do straży pożarnej i szkół tabletek z jodkiem potasu. - Jest to działanie prewencyjne, nie ma żadnego zagrożenia - uspokaja prof. Janusz Myśliwiec z UMB.
Czym jest jodek potasu i dlaczego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zdecydowało się na jego dystrybucję?
O tym z wojewódzkim konsultantem medycyny nuklearnej prof. Januszem Myśliwcem z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Jak czytamy w komunikacie, jest to standardowa procedura stosowana na wypadek wystąpienia ewentualnego zagrożenia radiacyjnego. Resort nie ukrywa również, że jest to związane między innymi z doniesieniami na temat walk w pobliżu zaporoskiej elektrowni atomowej w Ukrainie.
prof. Janusz Myśliwiec: Temat nie jest nowy. Istnieje w mediach prawie od początku tego konfliktu zbrojnego. Już w marcu Polskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej wraz z Europejskim Towarzystwem Medycyny Nuklearnej, Polskim Towarzystwem Endokrynologicznym, Polskim Towarzystwem Onkologii Endokrynologicznej i Polskim Towarzystwem Tyreologicznym wyrazili przekonanie w piśmie, że profilaktyczne stosowanie jodku nie powinno mieć absolutnie miejsca.
Z tego, co wiemy, to powiatowe straże pożarne już dysponują jodkiem potasu, takie porcje mają też otrzymać szkoły. Trzeba to postrzegać jako działanie jak najbardziej właściwe, niemające doprawdy nic wspólnego z jakąkolwiek paniką.
Jodek potasu kojarzy nam się z Płynem Lugola, którego jest składnikiem. Płyn ten zyskał sławę na fali doniesień o awarii reaktora w Czarnobylu już wiele lat temu. Natomiast ten jodek potasu, o którym mówimy, który jest dystrybuowany, jest to bardzo duża dawka, która przekracza 1000-krotnie zapotrzebowanie dzienne na jod, za czym idą oczywiście ewentualne skutki uboczne, które są poważne. Dlatego absolutnie te Towarzystwa, które wymieniłem, nie zalecają tego.
W tej chwili działania rządowe są właściwe, bo jeżeli dysponujemy jodkiem potasu, to lepiej, żeby on był na podorędziu, bo powinien być podany w sytuacji zagrożenia na kilka, kilkanaście godzin po takim zdarzeniu. A czy ono ma miejsce? Stan radiacyjny jest ściśle monitorowany przez Państwową Agencję Atomistyki we współpracy z agencjami międzynarodowymi. Mierzymy promieniowanie na granicach, szczególnie na wschodniej, i mogę z przekonaniem uspokoić i zapewnić, że jeżeli będzie nam potrzebny jodek, będziemy mieli go w dostępie. Natomiast w tej chwili profilaktyczne przyjmowanie i staranie się o jego dostępność nie ma sensu.
Chciałbym, żeby wybrzmiało to, że są to działania profilaktyczne. Bo są np. komentarze w internecie, że coś się dzieje, a nic nam o tym nie mówią. Powiedzmy wyraźnie, że nie jest to sytuacja taka jak w przypadku Czarnobyla, że coś się ukrywa.
Jestem o tym przekonany. Powiem może jeszcze, że Ukraińcy też dostali od Unii Europejskiej chyba 5 mln bardzo dużych dawek blokujących tarczycę.
Ja bym bardziej użył słowa prewencja niż profilaktyka, bo profilaktykę raczej postrzegałbym właśnie jako podanie tabletki. Działanie rządowe ma sens prewencyjny, jak najbardziej właściwy. Powinno raczej sprawiać, że czujemy się bezpieczni w razie niekorzystnej ewentualności. Nie powinno nas straszyć.
Natomiast jeżeli mógłbym jeszcze dodać coś w tonie uspokojenia, to to, że trzeba uświadomić sobie, że Czarnobyl, który często pojawia się na ustach naszych pacjentów i jest obwiniany o wszelkie zło, zwłaszcza w aspekcie zdrowia, tak naprawdę nie miał żadnego bezpośredniego wpływu na nas, na nasze tarczyce, na ich stan. Natomiast to, co pośrednio przyniósł Czarnobyl, to to, że rządzący dowiedzieli się, że Polska jest terenem niedoboru jodu, i po tym zdarzeniu zaczęto jodować sól kuchenną. Dzięki temu Polska bardzo szybko, bo już po 3, 4 latach, przestała być terenem niedoboru jodu.
Jest jeszcze jeden fakt, który trzeba wziąć pod uwagę - to, że Czarnobyl jest od nas oddalony około 600 km. Natomiast Enerhodar, gdzie jest elektrownia atomowa, której zbombardowaniem grozi agresor, w ten sposób terroryzując opinię publiczną, jest położony ponad dwukrotnie dalej, czyli w linii prostej jest to około 1300 km.
Chciałbym jeszcze zapytać o zakupy na własną rękę, o robienie zapasów. Chyba nie powinniśmy tego robić.
Zdecydowanie to odradzam, bo właśnie to zwiększenie dostępności jodku potasu tym bardziej powinno nas uspokajać, a nie wprowadzać w nerwowość. Nie ma takiej potrzeby, bo ryzyko jest naprawdę minimalne. Jeżeli wystąpi, to jesteśmy na nie przygotowani właśnie poprzez tę akcję, o której mówimy.
Stosowanie jodku potasu na własną rękę może chyba wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku.
Tak. W komunikacie tych Towarzystw z marca, czyli zaraz po wybuchu konfliktu, uwrażliwiano na to, że przyjęcie tak dużej dawki jodu może mieć bardzo niekorzystne skutki, żeby nie powiedzieć bardzo dramatyczne, nawet zagrażające zdrowiu.