Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski [wideo] - wiceminister edukacji i nauki
- Wyraźnie widzimy niż demograficzny, który od wielu lat dotyczy polskiej szkoły. (...) To na razie spowodowało tylko niewielką redukcję liczby nauczycieli - zaledwie ok. 3-4 procent. To ogromna dysproporcja między mniejszą liczbą dzieci a spadkiem liczby nauczycieli - mówił na antenie Radia Białystok wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Ze względu na niż demograficzny w ciągu kilku lat trzeba będzie zwolnić ok. 100 tys. nauczycieli - szacuje minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Czy w szkołach będą masowe zwolnienia? Czy nauczyciele będą mogli liczyć na wcześniejsze emerytury? O tym z wiceministrem edukacji i nauki Dariuszem Piontkowskim rozmawiał Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Czy w związku z tak dużą liczbą zachorowań na grypę wśród dzieci możemy spodziewać się wprowadzenia nauki zdalnej w poszczególnych szkołach?
Dariusz Piontkowski: Na pewno nie w całym systemie, takiej możliwości w tej chwili nie zakładamy, chyba że zdarzy się coś naprawdę nadzwyczajnego. Natomiast dyrektorzy mają prawo do tego, by reagować na sytuacje nadzwyczajne. Technicznie szkoły są także przygotowane do takich nadzwyczajnych sytuacji, ale generalnie nie chcielibyśmy, aby szkoły przechodziły na system nauki zdalnej.
Wiemy o tym, że są sytuacje, że w klasie 30-osobowej jest na przykład tylko pięcioro dzieci jest na lekcjach. Czy prowadzenie takich lekcji ma sens, czy to jest też bezpieczne?
Wychodząc z takiego założenia to w ogóle wychodzenie z domu może być niebezpieczne. Dopóki ministerstwo zdrowia nie ogłosiło stanu zagrożenia epidemicznego, stanu epidemii powinniśmy starać się funkcjonować w miarę normalnie.
Oczywiście, jeżeli dziecko choruje, może być źródłem zakażenia dla innych to nie powinniśmy tego dziecka niestety puszczać do szkoły. Dziś nauczyciele mają możliwość kontaktu także z tymi dziećmi, które są w domach, przekazania choćby materiału, informacji, które pozwolą im lepiej zrozumieć materiał w formie elektronicznej. Praktycznie wszystkie szkoły posiadają dziennik elektroniczny i z tego co wiem, to jest to taka najprostsza forma komunikacji między szkołą, rodzicami i uczniami, którzy akurat w szkole nie byli.
Czyli póki co bardziej to jest kwestia apelu do rodziców o rozwagę?
Zdecydowanie tak.
Ze względu na potężny niż demograficzny w ciągu dwóch-trzech lat trzeba będzie zwolnić ok. 100 tysięcy nauczycieli – to zapowiedział minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Czy faktycznie jest taki problem i czy dotyczy on też naszego regionu?
Nie wiem, czy to będzie aż taka skala, natomiast wyraźnie widzimy niż demograficzny, który od wielu lat dotyczy polskiej szkoły. Na przestrzeni dwudziestu kilku – trzydziestu lat mamy ponad 30 procent mniej dzieci w szkołach. To na razie spowodowało tylko niewielką redukcję nauczycieli, z tego co pamiętam jest to zaledwie ok. 3-4 procent, czyli jest to ogromna dysproporcja między mniejszą liczbą dzieci a spadkiem liczby nauczycieli.
Wynikało to pewnie z tego, że często są to szkoły tzw. jednociągowe, czyli mamy tylko jedną klasę z danego rocznika w szkole i czy ta klasa liczy kilkunastu uczniów, czy około 10 to i tak ta klasa nadal funkcjonuje i nie wpływa to na liczbę nauczycieli.
Natomiast w dużych miastach, takich jak Białystok czy inne ośrodki miejskie, gdzie jest po kilka klas w jednej szkole, zmniejszenie liczby dzieci na pewno będzie wpływało na liczbę zatrudnionych nauczycieli. Z tym zjawiskiem niestety musimy się liczyć.
Czyli co – będą klasy 20-osobowe zamiast 30-osobowych?
To najprostsze rozwiązanie, bo samorządy nie mają tutaj ograniczeń. Te ograniczenia dotyczą tylko maksymalnych pułapów w klasach niższych. W klasach 1-3 jest to 25 uczniów, w pozostałych klasach to same samorządy ustalają liczebność oddziałów. Wydaje się oczywistym, że jeżeli klasa będzie nieco mniejsza niż 30- lub 35-osobowa, to tam warunki nauki będą lepsze i efekty nauczania powinny być lepsze, czyli nie musi się to przełożyć na liczbę zatrudnionych nauczycieli, o ile samorządy będą chciały podjąć decyzje zmniejszające liczebność klas.
Czy ministerstwo pracuje nad rozwiązaniami dotyczącymi wcześniejszych emerytur nauczycielskich?
W tej chwili prace się nie toczą, ale zdajemy sobie sprawę, że być może przy jakichś poważniejszych zmianach dotyczących statusu zawodowego nauczycieli, w tym chociażby wysokości pensum także trzeba by było wrócić do dyskusji na temat wcześniejszych emerytur, ale potrzebna jest tutaj także zgoda ministerstwa finansów, premiera, bo jest to decyzja, która będzie miała poważne skutki finansowe.
Ponownie powołując się na ministra edukacji – zapowiadał, że to w I półroczu może już taka ustawa gdzieś się pojawić.
W tej chwili jeszcze prac nie ma, ale jeżeli rozmowy choćby ze związkami zawodowymi, które planujemy na koniec stycznia, rozmowy z Solidarnością, które się rozpoczęły przyniosą taki efekt i będzie to jakiś element porozumienia, to być może do tej sprawy wrócimy w najbliższych miesiącach.
A czy pan jest zwolennikiem takiego rozwiązania? Jeśli tak, to na jakich zasadach?
Tu pojawia się kwestia, czy wtedy np. tzw. świadczenia kompensacyjne, które dziś już nauczyciele mogą uzyskać, jeżeli chcą wcześniej przejść na emeryturę powinny pozostać, czy powinno być to płacone na starych zasadach czy według już nowych zasad, które mówią o tym, że wypłata będzie związana z przewidywaną długością życia i odnosiła się do tzw. kapitału zgromadzonego przez osobę przechodzącą na emeryturę.
Ta emerytura przy takich nowych założeniach może być po prostu niezbyt korzystna dla nauczycieli i niewielu wtedy z niej skorzysta. Ale jeżeli chcielibyśmy rozmawiać o wysokości pensum, to wydaje się, że rozmowa jednocześnie o powrocie do wcześniejszej emerytury jest jak najbardziej uzasadniona.
20 lat pracy przy tablicy, 30 lat pracy w ogóle w szkole – to jest rozsądne rozwiązanie? Tak było kiedyś.
Takie były zasady do 2008 roku, potem już nauczyciele z tego nie mogli korzystać. Dziś związki zawodowe postulują, aby to rozszerzyć przynajmniej na tych, którzy w momencie zatrudnienia mogli korzystać z takich zasad, a potem ustawą tego zabroniono.
Tak gdybyśmy spróbowali powiedzieć o kwocie, to nauczyciele emeryci, ci wcześniejsi, na jaką emeryturę mogli by liczyć? To byłaby ta najniższa emerytura?
Myślę, że nie więcej niż najniższa, ale na pewno nie byłaby ona wysoka i dużo niższa, niż ta, którą dzisiaj nauczyciele otrzymują wraz z przejściem na emeryturę po pełnej liczbie lat pracy. Natomiast szczegółowe wyliczenia musiałbym robić ZUS.
Rozumiem, że jesteśmy na wstępnym etapie, czyli ci nauczyciele, którzy powiedzmy w czerwcu kończyliby pewien okres pracy to jeszcze za wcześnie, żeby mogli myśleć o tej wcześniejszej emeryturze?
Wydaje się to mało prawdopodobne.
Po kilkunastu dniach po prezydenckim wecie w sprawie nowelizacji prawa oświatowego – czy wiadomo, czy będą kolejne próby podejmowane zmiany tych przepisów?
Przynajmniej do części przepisów będziemy chcieli powrócić przy ustawach proponowanych przez rząd. Niedługo będziemy procedowali taką ustawę o branżowych centrach umiejętności. To mają być takie placówki, które mają zajmować się nowoczesnym kształceniem przygotowującym do zawodu, ale także kształcącym nauczycieli zawodu, a także studentów i przy tej okazji prawdopodobnie wrócimy do przepisów związanych z tzw. nauczaniem domowym.
To jest realizacja postulatów zgłaszanych z kolei przez samorządy terytorialne, które mówią o tym, że trzeba doprecyzować część przepisów, bo obecne brzmienie umożliwia czasami uzyskiwanie bardzo dużych środków przez placówki rozwijające się zaledwie w ciągu kilku miesięcy i to powoduje duże kłopoty dla budżetów samorządów.
Będziemy chcieli także wrócić do tych przepisów, które regulują kwestie wchodzenia organizacji pozarządowych do szkół, a to przypomnę był chyba najbardziej zapalny element i tu prawdopodobnie będzie to jakiś oddzielny projekt ustawy. Kto go będzie zgłaszał – zobaczymy w najbliższych miesiącach.
Jak słyszymy z zapowiedzi – ma to być projekt nie poselski, a obywatelski prawdopodobnie.
Być może, bo do nas także zgłaszały się organizacje skupiające rodziców, które uważają, że należy do tego tematu powrócić i być może w takiej formule właśnie ten powrót nastąpi. Trzecia możliwość to jakiś projekt poselski obejmujący także inne elementy, które były w tamtej ustawie, a które nie budziły aż tak dużych kontrowersji.
Rok 2023 to rok wyborczy, przed nami wybory parlamentarne. Czy w związku z tym ministerstwo edukacji spodziewa się wzmożonych postulatów nauczycieli? Zazwyczaj rok wyborczy jest czasem, kiedy różne grupy zawodowe ubiegają się o podwyżki.
Bardzo możliwe. Związki zawodowe od dłuższego czasu zabiegają o podwyżki sięgające nawet 20 procent, takie przynajmniej postulaty są formułowane. I okres przedwyborczy, jak pokazuje doświadczenie jest takim okresem wzmożenia działalności związków zawodowych, które domagają się kolejnych podwyżek. Być może może być podobnie w tym roku.
Czy ministerstwo jest otwarte na rozmowy?
Przypomnę, że minister edukacji nie dysponuje oddzielnym budżetem. Budżet uchwala Sejm i Senat, rząd w całości musi także podejmować decyzje o ewentualnym zwiększeniu puli środków na poszczególne grupy zawodowe.