Radio Białystok | Gość | Andrzej Babul - przewodniczący podlaskiej Solidarności Rolników Indywidualnych
Rolnicy znów blokują drogi. - Nie mamy innej formy protestu. To są protesty pokojowe, ale właśnie w ten sposób możemy zaznaczyć nasz problem. Po drugie my bronimy także całego społeczeństwa - mówi Andrzej Babul.
Rolnicy zaostrzają ogólnopolski protest - we wtorek (20.02) ponownie zablokują setki dróg w całym kraju. Zgodnie z zapowiedziami problemy z przejazdem będą też w kilkunastu miejscach w naszym regionie. Ciągniki rolnicze uniemożliwią przejazd między innymi ekspresówką do Warszawy czy drogą krajową nr 8 i 19.
- Podobne protesty z 9 lutego nie zrobiły na rządzie wrażenia - mówił w Polskim Radiu Białystok przewodniczący podlaskiej Solidarności rolniczej Andrzej Babul.
Rolnicy domagają się wycofania wprowadzania europejskich przepisów Zielonego Ładu oraz całkowitego embarga na towary rolno-spożywcze z Ukrainy. Z uwagi na brak reakcji protesty mają być coraz bardziej dotkliwe. - Nie mamy innej możliwości zwrócenia uwagi na nasze problemy - podkreśla przewodniczący.
Z Andrzejem Babulem rozmawia Ryszard Minko.
Ryszard Minko: 9 lutego rozpoczęliście strajk generalny rolników. Zaczęło się to od blokady dróg w 250 miejscach w całej Polsce, w kilkunastu w naszym regionie. Dziś drugi podobny protest. Minęły prawie dwa tygodnie od rozpoczęcia strajku. Czy czujecie państwo, że wydarzyło już się cokolwiek, dzięki czemu moglibyście myśleć o deeskalacji protestów?
Andrzej Babul: Uważam, że rozpoczęcie akcji nastąpiło 24 stycznia, kiedy był strajk ostrzegawczy. Przyjmujemy zawsze taką formę, że najpierw ostrzegamy władze, że jest problem. Niestety od 24 stycznia do 9 lutego nic się nie wydarzyło. Było ogłoszenie strajku generalnego z blokadami. Wtedy ich było kilkanaście, ale z tego, co wiem, dziś jest ich 25 - 11 zgłosiliśmy jako związek, a różne grupy zgłaszają też oddolnie.
I wydarzyło się coś, co by sprawiło, że czujecie, że ktokolwiek wysłuchał waszych postulatów?
Można powiedzieć, że się wydarzyło, ale negatywnego - w tym sensie, że pan minister Siekierski zaprosił rolników, związkowców, różne organizacje na spotkanie, które się odbyło w ubiegłym tygodniu w czwartek, ale niestety znów skończyło się tym, że mamy podać ponownie nasze postulaty. Uważam więc, że to jest coś niepoważnego.
Postulaty są znane od dawna, od co najmniej 24 stycznia, i należy przystąpić do działania. A tego nie ma, poza tym, że słyszeliśmy, że pan minister był z zastępcami u ministra finansów po pieniądze na ewentualne dopłaty do zboża. Ale żadnego efektu tego nie ma.
Skoro pan mówi o postulatach, to przypomnijmy je. Z tego, co się przebija, to widzę dwa. Jeden to embargo na towary rolno-spożywcze z Ukrainy, a drugi to, mówiąc kolokwialnie, wyrzucenie do kosza Zielonego Ładu.
To są cały czas te same postulaty. Oczywiście ważna też jest nasza obecna sytuacja w kraju, gdzie nie mamy środków na zasiewy, na rozpoczęcie wiosennych prac polowych i potrzebne jest natychmiastowe wsparcie wewnętrzne, krajowe. Mamy pełne magazyny zboża, które wciąż tanieje, więc tamte postulaty jak najbardziej pozostają.
W międzyczasie się okazało, że rolnicy odkryli duże transporty zboża, rzepaku itd. w pobliżu granicy z Ukrainą. Ruch się zrobił duży. Od 9 lutego blokujemy też przejścia graniczne z Ukrainą. Jeździliśmy w sobotę na 20-godzinny dyżur, żeby wesprzeć kolegów. Z naszego województwa pojechało 28 osób. Byliśmy świadkami tego, że właśnie w sobotę został tam zaostrzony protest, bo do tej pory przepuszczana była jedna ciężarówka co godzinę z Ukrainy i z Polski, a teraz już jest tam zamknięte całkowicie.
Mówił pan o ujawnieniu transportu zboża. Tu chodzi o filmy, które opublikował jeden z protestujących rolników z naszego regionu. Ujawnił on, że były transporty spleśniałej kukurydzy, że były próby jakiegoś przeładunku zboża w terminalach, które miały być terminalami gazowymi. Potwierdzacie państwo, że taki proceder ma miejsce?
My dalej tego nie sprawdzamy. Temu rolnikowi udało się to zrobić, ponieważ ochrona nie była dość czujna. Obecnie tam się nie można zbliżyć. To są tereny prywatne, wykupione i już w tej chwili my tam nie możemy zajść. Od razu pojawiają się ochroniarze.
Zostało więc ujawnione, że to się odbywa na wielką skalę, jakość jest fatalna, przewożona podobno nawet w cementowozach. Jest duży problem i to się rozchodzi, rolnicy są coraz bardziej zdenerwowani.
Wrócę do postulatów. Zielony Ład i embargo na towary z Ukrainy - który z nich należałoby rozwiązać natychmiast, żebyście państwo mieli przeświadczenie, że ktoś was posłuchał? Który z nich jest ważniejszy na dziś?
Obydwa są bardzo ważne. Obie decyzje powinny zapaść właśnie w Komisji Europejskiej, gdzie jeśli chodzi o Zielony Ład, to nie ma żadnych konsekwencji, będziemy dalej produkować. Bardzo dbamy o to, żeby produkować ekologicznie. Nasza żywność jest bardzo zdrowa.
Natomiast jeśli chodzi o problem importu, to trzeba przerwać natychmiast to, co się dzieje - zalewanie całej Europy produktami ze wschodu, bo to przecież nie tylko Ukraina. Przez Ukrainę mogą jechać i z innych krajów ze wschodu, nie mówiąc o tym, że przez inne granice też wjeżdżają. Żywność jest wciąż przywożona do Unii Europejskiej. Oczywiście handlujący tym bardzo dobrze na tym zarabiają. Na pewno są wyższe ceny niż na innych kontynentach, gdzie przedtem naturalnie trafiały produkty z Ukrainy.
Relacjonowałem protesty 9 lutego i rozmawiałem z kierowcami, którzy stali w korkach. Bardzo wielu z nich rozumiało postulaty rolników i wręcz je popierało. Ale byli też tacy, głównie kierowcy ciężarówek, bo to oni utknęli tak naprawdę w korkach, którzy mówili, że czują się jak zakładnicy. - To nie my zawiniliśmy, że rolnicy protestują, a to my musimy stać w korkach - mówili. Nie obawiacie się państwo, że jak zaostrzycie protesty, to poparcie społeczne zacznie spadać?
Po pierwsze, my nie mamy innej formy protestu. To są protesty pokojowe, ale właśnie w ten sposób możemy zgłosić i zaznaczyć nasz problem. Po drugie, bronimy także całego społeczeństwa. Zdajemy sobie sprawę z tego, że grozi nam upadek, bankructwo naszych gospodarstw, a skutkiem tego będzie tylko to, że żywność będzie przede wszystkim importowana, nie wiadomo jakiej jakości, bo przecież wiemy dokładnie, że w Ukrainie nie są spełniane normy, które obowiązują w Europie.
Po drugie, gdy nie będzie już naszej konkurencji, naszej produkcji, ceny wzrosną, więc wszyscy konsumenci mogą być dotknięci i to w niedługim czasie skutkami takich właśnie decyzji, jakie są teraz. Uważam więc, że zrozumienie może być coraz większe. My staramy się tak prowadzić tę akcję, żeby była jak najmniej uciążliwa, ale niestety wciąż ją zaostrzamy.
Z jednej strony jak najmniej uciążliwa, a z drugiej strony jak najbardziej uciążliwa, bo wiem, że zamierzacie państwo protestować w Warszawie. Na 27 lutego zapowiadany jest Marsz Gwiaździsty na stolicę. To będzie przełom?
Chciałbym wyjaśnić, że to nie nasz związek zapowiada, a wręcz przeciwnie, zgłosił to Sławomir Izdebski z OPZZ, nie uzgadniając tego z żadnym związkiem, więc ja chciałbym sprostować, że my jako Solidarność nie zgłaszaliśmy tego i nie zamierzamy w tym wziąć udziału.
Nie wiadomo więc jeszcze, czy odbędzie się blokada Warszawy?
To znaczy, z naszej strony wiadomo, że się nie odbędzie.
Dlaczego państwo nie idziecie razem?
Właśnie z tego powodu, że pan Izdebski nie zapytał ani nas, ani innych związków, które też były na tym spotkaniu, co robimy dalej i kiedy, tylko sam wyskoczył z tym terminem.
Co będzie dalej? Protesty się zaostrzają, ale do jakiego stopnia? A co jeśli nikt państwa nie posłucha?
Strajk generalny jest zgłoszony do 10 marca, to po pierwsze. Po drugie cały czas pracujemy nad tym, jaką formę przyjmie zaostrzenie. Oczywiście granica to przepuszczanie - to też się zaostrzy do całkowitej blokady. Będą też inne formy zaostrzające w kraju, o których nie będę teraz mówił, bo to będzie niespodzianka.
Którą odczujemy, rozumiem, my wszyscy.
No niestety, chodzi też o to, żeby społeczeństwo wywarło nacisk na tych, którzy mogą o tym zadecydować. Bezpieczeństwo żywnościowe jest naszą wspólną sprawą.