Radio Białystok | Gość | Maciej Maciejewski [wideo] - synoptyk
"Na podstawie pomiarów, jakie są prowadzone przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika ewidentnie, że robi nam się coraz cieplej. Średnia roczna temperatura rośnie" - mówił w Polskim Radiu Białystok synoptyk Maciej Maciejewski.
Mieliśmy i nadal mamy lato na początku wiosny, za chwilę spodziewany jest atak zimy. Czy to marcowe - kwietniowe kaprysy pogody czy jednak klimat nam się zmienia? O tym z synoptykiem Maciejem Maciejewskim rozmawia Marek Gąsiorowski.
Marek Gąsiorowski: Jest pan zadowolony z pogody w święta wielkanocne?
Maciej Maciejewski: Jednym słowem trudno to określić. Mieszane uczucia. Z jednej strony zadowolony, bo piękna pogoda, w zasadzie letnia. Można było spędzić prawie całe święta na świeżym powietrzu, na wycieczkach rowerowych, tak jak ja to najbardziej lubię. Ale świadomość tego, że to nie jest normalne, żeby o tej porze roku była aż taka pogoda, żeby było aż tak ciepło, trochę mnie jako meteorologa, klimatologa martwi.
Mówią, że rekordowy marzec, rekordowy ubiegły rok. W ubiegłym roku podobno pogoda pobiła dziesięć rekordów, a w tym roku w marcu pięć rekordów. Cóż to za rekordy i czego one dotyczą? Podejrzewam że dotyczą temperatury.
Z reguły się cieszymy, kiedy ktoś pobije jakiś rekord...
...w sporcie na pewno.
W sporcie tak, ale w pogodzie bicie rekordów zwłaszcza jeśli chodzi o temperatury ekstremalne nie jest najlepsze dla nas wszystkich. Bo to powoduje jednak rozchwianie tej pogody czy zmiany w klimacie, które może nie jutro, może jeszcze nie za rok, ale w dłuższej perspektywie z pewnością odbiją się niekorzystnie na nas.
Jeśli chodzi o te wszystkie rekordy, to tak naprawdę jak sobie popatrzymy np. na notowania giełdowe i jeśli ten wykres pnie się nam do góry, to w pewnym momencie osiąga rekordową wartość i gdzieś jest kres. Aura, klimat w Polsce, na Podlasiu dokąd zmierza?
Na podstawie pomiarów, jakie są prowadzone przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika ewidentnie, że robi nam się coraz cieplej. Średnia roczna temperatura rośnie. W ciągu ostatnich 50 lat tu w naszym regionie średnia temperatura roczna wzrosłą o ponad jeden stopień.
To dużo?
Wydaje się, że to niewiele.
Jak siedzimy w domu, mamy 18, skoczy do 19, to tego nie odczujemy.
Nie zauważymy tego. Jesteśmy w sytuacji takie żaby wrzuconej do gara z zimną wodą. I ktoś włączył gaz i zaczyna podgrzewać tę wodę. Ta żaba się ugotuje, nie wyskoczy z tej wody. I my też nie zauważamy tych niewielkich zmian w temperaturze, ale w dłuższej perspektywie okaże się, że te zmiany... nie chcę używać tak drastycznych słów, że nas zabiją, ale z pewnością nie nasze pokolenie, nie pokolenie naszych dzieci, ale wnuków i prawnuków rzeczywiście te zmiany mogą dotknąć bardzo, bardzo mocno.
Patrząc na to, jak zachowuje się pogoda, jak zachowuje się aura, to przewidywanie pogody na najbliższe dni, tygodnie to bardzo trudna sprawa. Ja pamiętam, że kiedy organizowałem pierwsze edycję Pływania Na Byle Czym, dzwoniliśmy tutaj na Ciołkowskiego, do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej i pan Czesław Rosa z dużym prawdopodobieństwem i co ważne z dużą skutecznością te prognozy z miesięcznym, z półtoramiesięcznym wyprzedzeniem przewidywał. Dzisiaj to chyba niemożliwe.
Rzeczywiście, dzisiaj jest to - mimo tego, że dysponujemy coraz lepszymi modelami, które tworzą prognozy pogody, czy przewidują pogodę nawet na kilka miesięcy do przodu, to jednak sprawdzalność nie jest zbyt wysoka tych długoterminowych prognoz.
Przede wszystkim, to co było kiedyś, to była pewna cykliczność i powtarzalność. Mamy wiele przysłów pogodowych, które były tworzone przez kilka i kilkanaście pokoleń na bazie obserwacji, jakie ludzie prowadzili wokół siebie. I te przysłowia się w zasadzie sprawdzały.
Czyli rozumiem, że siedzi pan Maciej Maciejewski w biurze prognoz, "w marcu jak w garncu" i mówi: możemy jechać według tego schematu.
Kiedyś tak było. Teraz naprawdę - np. tego tak gwałtownego ocieplenia, co prawda krótkiego, ale jednak ekstremalnego w marcu wcześniej nikt nie przewidział. Marzec wcale nie miał być aż tak ciepły jak w tej chwili pewnie się okaże, bo w ciągu najbliższych dwóch, trzech dni będziemy mieli podsumowanie.
I podobno mamy mieć deszcz ze śniegiem.
No właśnie. Mieliśmy dwadzieścia kilka stopni temperatury jeszcze wczoraj i przedwczoraj, a jutro i pojutrze znów rano czekają nas przymrozki, a na Suwalszczyźnie pewnie deszcz ze śniegiem. Takie gwałtowne zmiany, wahania też świadczą o tym, że nam się ta pogoda zaczyna coraz bardziej rozjeżdżać.
Skąd ta dynamika się bierze? Bo jak pamiętam lato czy zimę z dzieciństwa, jak ta zima przychodziła powiedzmy pod koniec listopada, to do 8 marca była. Lato, jeśli przychodził front, to był stabilny i pogoda przez kilka tygodni była bardzo podobna dzień po dniu do siebie. Teraz tak nie jest.
Wydaje się, że jest to spowodowane coraz wyższą temperaturą w skali globalnej. A im wyższa temperatura, tym więcej energii. Im więcej energii, to ta energia musi w jakiś sposób znaleźć rozładowanie i stąd te coraz gwałtowniejsze zjawiska pogodowe, jak też coraz szybsze zmiany jakie im towarzyszą.
Czyli ta paralela z garnkiem i gazem jest na miejscu. Bo jak obserwujemy jak się gotuje woda, to pojawiają się bąbelki, coraz szybciej i szybciej. I to samo mamy z pogodą.
Tak można powiedzieć. W tym roku mieliśmy prawdziwą zimę w naszym regionie - było sporo śniegu, były roztopy, zresztą doświadczyłem tego na własnej skórze, musiałem z piwnicy wodę wypompowywać, bo zalało nam piwnicę po tych roztopach - czego przez 30 lat jak mieszkamy w tym domu - nigdy to się wcześniej nie zdarzało. Teraz mieliśmy prawie że upały, gorących kilka dni, zaraz znowu będzie gwałtowne ochłodzenie. Wczoraj mieliśmy informacje o bardzo silnym wietrze w Tatrach i ofiarach śmiertelnych... im więcej energii w atmosferze, tym większe zamieszanie.
Patrząc na winowajców tej całej sytuacji, tak naprawdę jak czytam fachowe publikacje na temat klimatu, pogody, 98,5 proc. ciepła na Ziemię dostarcza Słońce, a reszta to jest robota człowieka. Kto jest winny? Słońce czy człowiek?
Powiedzmy w ten sposób - człowiek tak naprawdę nie za bardzo dostarcza tego ciepła Ziemi. Natomiast człowiek coraz bardziej zmienia strukturę atmosfery. Człowiek coraz mocniej zaczyna okrywać Ziemię taką powłoką jak w szklarni. Słońce dostarcza nam cały czas tyle samo energii, ale ta energia nie może uciec.
Kiedyś bilans był w miarę zrównoważony, energia uciekała w kosmos. W tej chwili jak my otaczamy Ziemię powłoką z gazów cieplarnianych, a więc z dwutlenku węgla, z metanu i z innych jeszcze gazów, to ciepło nie jest w stanie się wydostać. I zaczynamy mieć na Ziemi taką szklarnię.
Czyli jednak człowiek.
Jednak człowiek. Wszystkie parametry jesteśmy w stanie zmierzyć. I w zasadzie większość parametrów jest stała na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Jeden natomiast ulega zdecydowanej zmianie, jest rosnący. Ilość dwutlenku węgla w atmosferze. Ten dwutlenek węgla skądś musi się brać. Wygląda na to, że jednak my swoją aktywnością dokładamy się do tego.
Na koniec zapytam - co powinniśmy zrobić? Wrócić do czasów Adama i Ewy? Bo jeśli patrzymy ile śladów węglowych musimy zostawić do wyprodukowania rzeczy - to tak naprawdę strasznie paskudzimy w tej atmosferze. Czy może jednak powinniśmy wykorzystać te opcje z Zielonego Ładu? Chodzi o ekologiczną produkcję o elektryczne samochody. Może to tędy jest droga, czy niekoniecznie?
Powrót do czasów Adama i Ewy wcale nie byłby taki zły - to było w końcu rajskie życie. Ale mówiąc poważnie - nikt na to nie chce się zgodzić. Mało kto chce się zgodzić na pewne ograniczenia, którym powinniśmy się poddać, żeby zahamować tę emisję dwutlenku węgla czy metanu.
Ja cały czas wierzę w mądrość ludzi i to, że jakiś sposób na ograniczenie tego efektu cieplarnianego czy zmian klimatycznych my jako ludzkość cała znajdziemy.