Radio Białystok | Gość | Paulina Piechna-Więckiewicz [wideo] - wiceminister edukacji
- Ograniczenie zadawania prac domowych uczniom to była konieczność, bo polska szkoła przeciążała pracami domowymi, które często nie przynosiły efektów edukacyjnych - mówi wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz.
Ograniczenie prac domowych, zmiana przedmiotu Historia i Teraźniejszość na Edukację Obywatelską i obowiązkowa nauka pierwszej pomocy już w szkołach podstawowych - to niektóre z ostatnich zmian, jakie od kilku miesięcy wprowadza resort edukacji. Jak ma wyglądać polska szkoła i w którym kierunku idą reformy?
Z wiceminister edukacji Pauliną Piechną-Więckiewicz rozmawia Ryszard Minko.
Ryszard Minko: Sporo dzieje się w edukacji. Weszło rozporządzenie, które ograniczyło prace domowe dla dzieciaków w szkołach podstawowych. Niedawno ogłosiłyście panie likwidację HIT-u. Wchodzi też obowiązkowa nauka pierwszej pomocy w szkołach podstawowych. Może zacznijmy od HIT-u, bo to jest najświeższa sprawa. Tego przedmiotu już nie będzie od września
Paulina Piechna-Więckiewicz: Nie, nie będzie.
A co będzie?
Edukacja obywatelska.
Jak to będzie wyglądało? To powrót do WOS-u?
Ambicją pani minister Nowackiej jest przede wszystkim to, żeby oczywiście oprócz wiedzy merytorycznej związanej z różnego rodzaju regulacjami, jak funkcjonuje państwo, na jakich zasadach, jak wygląda demokracja, żeby był to przedmiot, który spowoduje większe zainteresowanie młodych ludzi, czym jest bycie obywatelem, z jakimi prawami, ale też obowiązkami to się łączy, szczególnie po wyborach samorządowych, w których zobaczyliśmy w porównaniu np. do wyborów parlamentarnych spadek zainteresowania wśród młodych osób.
Być może więc rzeczywiście nauczyciele przy edukacji obywatelskiej powinni przypomnieć też o tym, że wybory samorządowe, że samorząd lokalny to jest również bardzo ważna część państwa i również decyduje o wielu ważnych rzeczach. Myślę, że chyba wszyscy politycy bez względu na poglądy muszą się zgodzić, że potrzebujemy społeczeństwa świadomego swoich praw, obowiązków i odpowiedzialności.
Czyli trochę WOS.
Trochę.
Ale to nie jest tak, że HiT znika od września, tylko ci, którzy już naukę tego przedmiotu rozpoczęli, ją dokończą. Dopiero nowe roczniki nie będą już korzystać z tego starego przedmiotu.
Naszą ambicją są zmiany ewolucyjne, ale generalnie co do zasady HiT po prostu znika.
Bardzo ciekawie brzmi projekt nauki pierwszej pomocy już w szkołach podstawowych.
Chodzi o to, że do tej pory było tak, że systemowo trochę późno uczyliśmy się zasad pierwszej pomocy. To jest projekt realizowany z Fundacją Jerzego Owsiaka, który zakłada, że dzieci powinny mieć takie zajęcia od początku swojej ścieżki edukacyjnej.
Geopolityka też trochę ma na to wpływ?
Tak. Na pewno jest tak, że te zajęcia oraz projekt, który jest szykowany wspólnie z MON-em, to również kwestia tego, żeby dzieci znały procedury, żeby czuły się bezpiecznie, wiedziały, co zrobić w danej sytuacji.
Oczywiście to, o czym pan mówi, to jest najtrudniejsza rozmowa z dziećmi. Ja się zajmuję zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży, za to też m.in. odpowiadam w ministerstwie. I rzeczywiście ta sytuacja geopolityczna, tak mi mówią specjaliści, już powoli wpływa na poczucie bezpieczeństwa młodzieży.
To jest wyzwanie w takim razie.
To jest wyzwanie, dlatego że dbając o dobrostan uczniów, uczennic, musimy jednocześnie uwzględniać taką rzecz, że nie ochronimy dzieci przed wszystkim, ale musimy zapewnić im wszystkie instrumenty, które spowodują, że będą wiedziały, co zrobić w danej sytuacji. Słowem, będą czuły się bezpiecznie.
Bo kiedy się czujemy bezpiecznie, nawet jeżeli spotykają nas jakieś trudności? Kiedy wiemy, jak sobie z tym poradzić, kiedy wiemy, jak poradzić sobie ze stresem, kiedy wiemy, jak zareagować, kiedy wiemy, do kogo zwrócić się po pomoc. Stres w naszym życiu zawsze będzie. Pytanie jest, jak na niego reagujemy.
Dzisiaj wiemy, że kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży to również kwestia tego, że wiele dzieci i młodzieży nie ma wykształconych naturalnych mechanizmów. Szkoła musi wesprzeć dzieci w takiej nauce, w zadbaniu o zdrowie emocjonalne. A poczucie bezpieczeństwa tutaj jest kluczowe w każdym aspekcie.
Tu też się kłania sprawa psychologów w każdej szkole. Wciąż są braki.
To nie jest do końca zrealizowane, dlatego że to nie jest prosta sprawa. Przypomnę, że cała reforma dostępności psychologów w szkołach zaczęła się już jakiś czas temu, bo przecież jeszcze za poprzedniego rządu.
W tej chwili wygląda to tak, że psycholodzy są dostępni w 76 proc. polskich szkół, więc cały czas walczymy. Natomiast oczywiście nikt nikogo nie zmusi, żeby pracował w szkole. Musimy stworzyć system zachęt i pracujemy nad tym, a tutaj jest wiele czynników, które na to wpływają. To np. dostępność specjalistów w danym regionie. Mniejsze miejscowości w województwie podlaskim czy podkarpackim muszą sobie radzić, po prostu tych nauczycieli specjalistów nie ma w mniejszych ośrodkach, ale też może będziemy mieli na to dobre rozwiązanie. Jeszcze nie chciałabym tego zdradzać.
W Ministerstwie Rodziny jest procedowana ustawa o zawodzie psychologa, też ustawa o zawodzie psychoterapeuty, więc równolegle toczą się różne prace, również nasze w ministerstwie nad standardami pracy psychologów.
Tutaj też chodzi o warunki pracy, o formę zatrudnienia, o etykę zawodową, dlatego że instytucja psychologa w szkole jest stosunkowo nowa i nie ma jeszcze zaufania społecznego, m.in. dlatego, że dzieci czy rodzice czują lekki dyskomfort związany z tym, że może w szkole jest trudniej, nie zawsze jest zabezpieczona dobra przestrzeń do tego, żeby tych konsultacji udzielać. Chodzi też o to, co można, czego nie można przekazywać. To są rzeczy, nad którymi pracujemy.
Ale jednocześnie są oczekiwania, by tacy specjaliści w szkole byli.
Muszą być, bo chodzi o poziom zero. Byłam m.in. w Białymstoku na spotkaniu z poradniami psychologiczno-pedagogicznymi, bo z nimi też pracujemy. One mają być też takim integratorem pomiędzy rodzicami, uczniami a szkołą. Mamy pomysły na edukację włączającą, na to, żeby rodzice nie musieli wielokrotnie występować o diagnozę, orzeczenia i tak dalej. Mnóstwo zmian jeszcze przed nami.
Chcę zapytać o zmianę, którą już za nami. Dwa tygodnie tygodnie temu ograniczyliście państwo zadawanie prac domowych dla dzieci ze szkół podstawowych. Dzieciaki się cieszyły, rozmawiałem z nimi. Niektórzy nauczyciele podchodzą sceptycznie. Macie już państwo jakiś sygnał zwrotny, jak to wygląda po dwóch tygodniach?
Myślę, że należy poczekać na miarodajny sygnał zwrotny. Ja nie mówię, że te po dwóch tygodniach nie mają żadnego znaczenia, ale poczekajmy jeszcze z ocenianiem efektów wprowadzenia tego rozwiązania.
A było to potrzebne?
Gdybyśmy mieli mówić o zdrowiu psychicznym polskich uczniów, to na pewno było to potrzebne. O tym, że należy ograniczyć pracę domową, mówiło całe środowisko, zarówno nauczycielskie, jak i psychologów, rodziców i uczniów.
Jeśli chodzi o kraje OECD, polski uczeń spędzał statystycznie najwięcej czasu nad książkami, a w szkołach średnich to już jest w ogóle 3,7 godziny dziennie.
I tam akurat państwo nie ograniczyliście prac domowych.
W szkołach podstawowych niewiele mniej. Powiedzmy więc sobie szczerze, polska szkoła przeciążała pracami domowymi, które często też nie miały jakościowego wpływu na poziom edukacji. My chcemy, żeby uczniowie i uczennice uczyli się przede wszystkim w szkole. To jest zmiana sposobu myślenia. Musimy się wszyscy przestawić. Mam wrażenie, są też takie badania, które mówią o tym, że za dużo prac domowych daje wręcz odwrotny skutek. To znaczy, absorpcja wiedzy, możliwość nauczenia się pogarsza się.
Myślę, że musimy wszyscy wziąć odpowiedzialność za czas wolny naszych dzieci. Również ja jako matka mam dwie córki i to, że ktoś dostanie pracę domową i będzie nad nią siedział, to nie znaczy, że ten czas jakościowo dla dziecka jest tak wybitnie dobry.
Ja zawsze przywołuję tę słynną anegdotą: Jest godz. 23. Mamo, tato, muszę zrobić karmnik dla ptaków na jutro.
I dają radę.
Rodzice. Tylko pytanie, czy to rodzice powinni być oceniani na przykład w czwartej klasie szkoły podstawowej.