Radio Białystok | Gość | Agnieszka Rzeszewska [wideo] - szefowa podlaskiej Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność”
Nauczyciele na L4. To ich protest przeciwko temu co dzieje się w polskiej edukacji.
O przyczynach tej akcji szefową podlaskiej Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność” Agnieszką Rzeszewską rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: ZNP zapowiada, jeśli negocjacje się nie powiodą, strajk na 10 stycznia. Jak to będzie z Solidarnością oświatową?
Agnieszka Rzeszewska: Solidarność w Polsce prowadzi negocjacje z rządem od samego początku, kiedy okazało się, że nauczyciele nie mogą dostać tego, na co liczyli po zapowiedziach w kampanii wyborczej. Prowadzimy te negocjacje od dawna. Ponieważ nie przyniosły skutku do tej pory, więc podejmowaliśmy różnego rodzaju akcje. Przede wszystkim spotykaliśmy się, ale również protestowaliśmy, jak państwo pamiętacie, 15 września pod Ministerstwem Edukacji Narodowej.
Skoro nie przyniosło to skutku, na Radzie Krajowej Sekcji Oświaty postanowiliśmy, że 10 grudnia przeprowadzimy w całej Polsce konferencje prasowe, z centralną konferencją w Warszawie, na której pokażemy nagą prawdę o zarobkach nauczycieli. I tak się stało. Wszystkie większe miasta pokazały, jak wyglądają zarobki nauczycieli i zebrano ogromną masę pasków wynagrodzeń, bez personaliów oczywiście. I mamy zamiar po nowym roku przekazać premierowi Mateuszowi Morawieckiemu te właśnie paski wynagrodzeń.
Na tych konferencjach również taką ulotkę rozprzestrzenialiście. Czyli propagowaliście związkowe votum nieufności dla minister Anny Zalewskiej. Najważniejsze grzechy główne.
Tak. To, co budzi największy niepokój nauczycieli, to oczywiście brak satysfakcjonujących podwyżek. Oczekiwaliśmy 15 procent od 1 stycznia 2018 roku, a dostaliśmy zaledwie 5 procent. Teraz znów mamy dostać zaledwie 5 procent, aczkolwiek nie ma jeszcze projektu rozporządzenia stawek minimalnych, co znaczy, że być może ministerstwo jednak zechce z nami rozmawiać i te stawki będą wyższe. Podtrzymujemy swój postulat, byśmy dostali 15 procent w 2019 roku, a nie tylko 5.
To, co przede wszystkim "zgotowało", że się kolokwialnie wyrażę, nauczycieli to pomysł na ocenę pracy nauczyciela. Nie mamy nic przeciwko temu, aby nasz zawód również podlegał ocenie, bo to jest naturalne i tak się działo, natomiast bardzo nam się nie podobał sposób...
...na czym polegał w skrócie?
Powstało rozporządzenie, które zawiera wiele kryteriów bardzo trudnych do spełnienia, a żeby dostać dodatek 500 plus za 4 lata, to trzeba mieć 95 procent spełnienia tych wymagań. I ten dodatek miał być tylko na poziomie nauczyciela dyplomowanego.
Po tych naszych konferencjach prasowych muszę powiedzieć, że odnieśliśmy skutek, że to nie jest tak, że nic się nie udaje. Rozmowy czy sposób pokazania prawdy pomaga. I pani minister wycofała się już z tego sposobu oceniania. Na dzisiaj mamy 3 sytuacje prawne, bo te wskaźniki, o których nie powiedziałam wcześniej, do rozporządzenia działają od września do grudnia, ale od stycznia już ministerstwo wycofało się z tych wskaźników. To po pierwsze. Ale co najistotniejsze, pani minister w ogóle chce się wycofać z tego systemu oceniania i powrócić do starego. Który był wystarczający, bo przecież mówię, że nie mieliśmy co do tego wątpliwości, że mamy być oceniani.
Będziemy oceniani co 5 lat, nie co 3. Ale każdy będzie mógł dostać najwyższy dodatek. Wolelibyśmy, żeby nie były to wirtualne pieniądze w przestrzeni, za 4 lata. Bo tak naprawdę te 500 plus, czyli 16 procent kwoty bazowej to dopiero za 4 lata, więc wolelibyśmy teraz dostać solidną podwyżkę i z pewnością nie byłoby tych niepokojów. Ale ponieważ nie ma nie tylko podwyżki, która satysfakcjonowałaby nauczycieli, a dochodzą jeszcze inne elementy, o których chciałabym powiedzieć, to niestety to środowisko nie wytrzymało. Bo poza oceną i brakiem podwyżki, jest jeszcze stały element, czyli godziny "po karciane", tak je nazwijmy...
Czyli nauczyciele najpierw karty "zagrają", a potem po kartach jeszcze chcieliby pieniądze, tak? Jak to będzie?
W żadnym zawodzie nie zmusza pracodawca pracownika do pracy za darmo. A nauczyciel niestety jest do tego przymuszany. Za czasów poprzedniego rządu wprowadzono takie godziny karciane, czyli każdy poza swoim etatem 18 przy tablicy, czy 26 w świetlicy, czy 30 w bibliotece, 2 godziny musiał jeszcze odpracować za darmo. To się utrwaliło w wyobraźni dyrektorów. I dziś, kiedy ten przepis brzmi inaczej, wielu nauczycieli jest po prostu przymuszanych i pracuje 2, a nawet więcej godzin za darmo.
Chcielibyśmy właśnie, aby ten zapis był precyzyjny i żeby znalazły się środki na zajęcia dodatkowe w szkołach, żeby nauczyciele nie byli przymuszani do pracy bezpłatnej.
I pani minister, po tych naszych spotkaniach, konferencjach prasowych 10 grudnia, postanowiła, że zaradzi temu problemowi, dokładając pieniądze w postaci godzin dyrektorskich. Kiedyś to funkcjonowało bardzo dobrze. i na wszystkie koła zainteresowań i innego rodzaju zajęcia dodatkowe dyrektor miał pieniądze z puli własnych środków w postaci godzin dyrektorskich.
Czyli miał takie pieniądze, miał takie konto, z którego można było łatać dziury.
Czasami dokładano oczywiście do jakiegoś przedmiotu, który wymagał wzmocnienia przed maturą, czy przed egzaminem innego rodzaju. Natomiast były to środki głównie na koła zainteresowań i inne potrzeby. Bo nie tylko dzieci są zdolne i potrzebują kół zainteresowań, ale są też takie, które potrzebują wspomagania i na to też powinny być pieniądze.
Ponieważ zaszliśmy już za daleko, nie tylko nie było podwyżek, ale były jeszcze te przeszkody i ta zwiększona biurokracja, to dzisiaj, nawet kiedy pani minister obiecuje, że zrezygnuje z tej biurokracji i zmieni system oceniania, to ciągle nie mamy jednak tej podwyżki. I stąd ogromne niezadowolenie.
I nauczyciele, zaczęli przechodzić na L4. Czyli taka nauczycielska grypa. Po tej policyjnej. Mamy kolejne środowisko, które korzysta z tego sposobu wywarcia presji. Jak to będzie? Dzieci będą chodziły do szkoły? Czy nauczyciele pójdą gremialnie na zwolnienia i trzeba będzie organizować opiekę?
Zacznę od tego, że uzwiązkowienie w szkołach wynosi kilkanaście procent. Większość nauczycieli nie jest zrzeszona w żadnych organizacjach, ani w Solidarności, ani w ZNP, ani w dziesiątkach innych związków, które funkcjonują, bo najczęściej nie widzą potrzeby. Kiedy trwoga, to do Boga. Kiedy są problemy, wtedy poszukują związków zawodowych do pomocy. Ale okazało się, że nasze pomysły nie zadowalają większości nauczycieli. Podjęli własną inicjatywę.
Tym bardziej, że ministerstwo, jak piszecie w swoich dokumentach, wprowadziło pozorowany dialog ze związkami.
Tak to musimy nazwać, taka rozmowa z panią minister trwa dosyć krótko. Z czego większość czasu zajmuje wykład pani minister. A na rozmowę prawdziwą jest mało czasu. Pokazaliśmy realne wynagrodzenia nauczycieli, chciałbym, aby to było widać, jak niewiele dostajemy jako ludzie dobrze wykształceni. Wielu nauczycieli ma przynajmniej 2 fakultety. Więc uważamy, że netto do ręki, czy 1900 zł, czy nawet na najwyższym poziomie 2700 po 20 latach pracy, to nie jest płaca godna nauczyciela, który musi się stale doskonalić.
W związku z tym w środowisku wrze, to przechodzenie na L4 będzie się rozwijało, bo jak widzimy przynosi to realne działanie i oddziaływanie. I jak będzie z ta opieką teraz i po świętach?
Rozumiemy determinację nauczycieli, doceniamy to, że znalazła się grupa, która prowadzi własną politykę, natomiast my jako Solidarność na pewno nie będziemy nikogo namawiali do łamania prawa. Bo trzeba pamiętać, że jest to jednak wykorzystywanie swojej pozycji do tego, by przymuszać kogoś do złożenia nieprawdziwego oświadczenia. Nie chcielibyśmy, aby ktokolwiek z tego tytułu miął problemy. Słyszę, że pan Broniarz jednak namawia do przechodzenia na L4, my tego robić nie będziemy.
My konsekwentnie idziemy drogą, którą obraliśmy. Na spotkaniu rady krajowej sekcji oświaty postanowiliśmy, że najpierw przeprowadzimy te konferencje prasowe, potem zarzucimy pana premiera tymi paskami wynagrodzeń, które odkrywają prawdę o zarobkach i nie jest to 5 tysięcy, to jest z kosmosu kwota, żaden nauczyciel tyle nie zarabia. Dyplomowany po 20 latach dostaje 2800. Jeśli ma wychowawstwo i nadgodziny, to zbliża się do 3 tysięcy, niewiele powyżej, ale większość nauczycieli, która zaczyna pracę, zarabia 1700 zł. A ma już 5-letnie studia za sobą. I jak mamy się porównać do innego zawodu, który nie potrzebuje wykształcenia?