Radio Białystok | Gość | dr Arkadiusz Niedźwiedzki - ekonomista z Uniwersytetu w Białymstoku
"Nie każdy z nas odczuł nominalny wzrost wynagrodzeń" - mówił w Polskim Radiu Białystok dr Arkadiusz Niedźwiedzki.
O 14,5 procent wzrosły płace we wrześniu, licząc rok do roku. Takie dane opublikował Główny Urząd Statystyczny.
Co to oznacza z perspektywy portfeli Polaków? – m.in. o to dr. Arkadiusza Niedźwiedzkiego pyta Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu licząc rok do roku wzrosły o 14,5 procent. Byłaby to całkiem dobra wiadomość, gdyby nie to, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w tym samym okresie wzrosły o ponad 17 procent. Czyli co, wciąż zarabiamy coraz więcej i biedniejemy?
Arkadiusz Niedźwiedzki: Można tak powiedzieć. Ten wzrost, o którym pan redaktor powiedział, czyli kilkanaście procent w porównaniu do większego nominalnie przyrostu inflacji oznacza rzeczywiście mniejszą siłę nabywczą społeczeństwa. Pamiętajmy, że jeżeli będziemy mówili o tych kwotach dosłownych, to wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw to ponad 6700 zł.
Wydawać by się mogło, że jest to kwota całkiem spora, zwłaszcza jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę region podlaski, tylko to i tak jest średnia, średnia krajowa. Czyli ten wzrost o ok. 14 procent to jest średnia krajowa, nie w każdej branży, nie w każdym sektorze, nie każdy z nas odczuł nawet nominalny wzrost wynagrodzeń. O tym też należy pamiętać.
I to mówi pan o wynagrodzeniu brutto oczywiście, czyli około 4800 zł na rękę. To jest w pańskiej ocenie dobre wynagrodzenie?
To zależy. To zależy w jakiej branży, to zależy dla kogo. Oczywiście, jeżeli byśmy porównali ten poziom wynagrodzeń do wynagrodzeń średnich w Unii Europejskiej, albo w państwach szczególnie wysoko rozwiniętych w Unii to to jest małe wynagrodzenie. Tylko pamiętajmy, że jeśli weźmiemy pod uwagę to wynagrodzenie średnie to ono i tak jest większe niż wynagrodzenie w regionie podlaskim, czyli my tutaj zarabiamy mniej, niestety.
Jeszcze mniej.
Dokładnie.
A jeśli chodzi o tę średnią, to więcej osób zarabia mniej niż średnia czy więcej?
Jeżeli chodzi o ten wskaźnik, to jest on też interesujący, bo pamiętajmy, że chodzi tutaj o wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, łącznie z wypłatami z zysku. A więc jeżeli weźmiemy pod uwagę całą gospodarkę, nie wszyscy pracujemy w przedsiębiorstwach. No to cóż, to większość z nas niestety zarabia mniej niż to wynagrodzenie, ponad 6700 zł brutto. I tak jak pan redaktor zauważył, niecałe niespełna 5000 zł netto.
Odniósł się pan do sytuacji naszej na tle Europy, czyli około 4800 zł na rękę, przy euro po mniej więcej 4,80 – czyli 1000 euro miesięcznie. Jak to się ma do państw zachodnich?
To zdecydowanie mniejsze wynagrodzenia. Ja też nie chciałbym mówić o konkretnych danych dotyczących konkretnych państw, natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę te średnie to mamy 2, 2,5 razy mniejsze wynagrodzenie.
Co do inflacji – gdzie jest jej szczyt, kiedy ta dynamika wzrostu cen wyhamuje?
Bardzo dobre pytanie, na które trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę dosłownie takie matematyczne trendy związane z kształtowaniem się inflacji na przestrzeni ostatnich lat to moglibyśmy powiedzieć, że w zasadzie jesteśmy na tej górce inflacyjnej. To jest górka, która była charakterystyką gospodarki polskiej około 25 lat temu. Natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę inne przyczyny, tak bardziej merytorycznie będziemy na ten temat rozmawiać, to niestety ja nie mogę podać takiej informacji.
Nie jestem przekonany, czy jesteśmy już w tej górce inflacyjnej, czy nie, tym bardziej że pamiętajmy, że na przykład ceny żywności są większe, ceny w skupie, te podane ostatnio przez GUS wrzesień do września ubiegłego roku – tu mamy do czynienia z sytuacją taką, że ceny żywności w skupie wzrosły o niespełna 60 procent. Więc to będzie najprawdopodobniej też kolejny czynnik inflacjogenny. Poza tym pamiętajmy o takich czynnikach sezonowych, a więc „tradycyjnym” wzroście cen, zwłaszcza żywności jeżeli chodzi o okres przedświąteczny i świąteczny. A więc ta wartość, ponad 17 procent - mówimy oczywiście o inflacji konsumenckiej, bo producencka jest wyższa. No cóż, jest wysoka, natomiast chyba możemy niestety spodziewać się jeszcze wzrostu inflacji.
Jaka jest przyczyna? Dlaczego ceny tak rosną?
Przyczyn jest wiele. Wskazanie jednej byłoby bardzo trudne, bo możemy mówić o przyczynach wewnętrznych i zewnętrznych. Przyczyny wewnętrzne to kształtowanie się cen produkcji rolnej, bo pamiętajmy, że tutaj w dużym stopniu o inflacji decydują ceny żywności i ceny nośników energii, które kupujemy.
Ale z drugiej strony mamy taką wielkość jak inflacja bazowa. Ona jest skorygowana właśnie o ceny żywności i nośników energii. Ona niestety też jest na wysokim poziomie, czyli to wielkość rzędu około 10 procent. To są czynniki wewnętrzne, czynniki zewnętrzne to niepewność i też te czynniki o których mówimy od kilku miesięcy, a więc nie należy zapominać tutaj o konflikcie zbrojnym, o Ukrainie. To też jest czynnik inflacjogenny, natomiast na pewno nie jedyny.
Poza tym takie czynniki stricte pieniężne. Ja tutaj nawiążę do teorii ekonomii – czynniki stricte pieniężne, czyli taka inflacja pieniężna wywołana nadmierną ilością pieniądza znajdującą się w obiegu. O tym też nie możemy zapominać, jeżeli chcemy wymienić te czynniki. A więc z jednej strony działania Narodowego Banku Polskiego związane z podwyżkami stóp procentowych – oczywiście bolące z perspektywy kredytobiorców. One zmniejszać powinny podaż pieniądza, ale jeżeli do tego dodamy działania rządu, te wręcz przeciwne, czyli działania związane z wydatkami społecznymi to mamy „dosypywanie” pieniądza do gospodarki, a to są te czynniki.
Z bardziej pozytywnych przesłanek - jak wynika z danych GUS, przemysł w Polsce w tych niełatwych czasach radzi sobie całkiem dobrze. We wrześniu, licząc rok do roku produkcja wzrosła o prawie 10 procent. O czym to świadczy? O czym świadczy ta odporność przemysłu?
Pan redaktor zauważył czynnik bardzo pozytywny, czyli zwiększenie produkcji, zwiększenie sprzedaży przemysłu rok do roku o około 10 procent, mówimy oczywiście o danych wrześniowych, ale z drugiej strony nie zapominajmy o tym, że ceny produkcji rok do roku wzrosły o 25 procent. A więc z jednej strony zwiększono sprzedaż, zgadza się, natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę wolumen tej sprzedaży to już nie jest tak dobrze, bo te dane, które podaje GUS wskazują jednoznacznie, że zwiększenie produkcji sprzedanej przemysłu nastąpiło w związku z tym, że przede wszystkim wzrosły ceny i to na poziomie wyższym, niż ta inflacja konsumencka.
To jeszcze raz powtórzę – wielkości około 25 procent, czyli my jako konsumenci kupujemy, też tutaj jeżeli chodzi o produkcję sprzedaną przemysł do przemysłu – przemysł też jeszcze kupuje. Ale mamy też do czynienia z wyhamowaniem w pewnych branżach, takich w których tradycyjnie Polska jest eksporterem, a więc moglibyśmy korzystać tutaj na tych pozytywnych relacjach kursu walutowego złoty polski – euro. To wyhamowanie następuje na przykład w branży przetwórstwa drzewnego. Tutaj nie tyle mamy zwiększenie produkcji sprzedanej, ale zmniejszenie produkcji sprzedanej.
Jak będzie w kolejnych miesiącach?
Mam nadzieję, że ten czynnik pozytywny, o którym pan redaktor powiedział i zwiększenie produkcji sprzedanej przemysłu będzie się utrzymywało, tego możemy oczekiwać. Oby tylko ceny producenckie wyhamowały.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję uprzejmie.