Radio Białystok | Gość | Dzianis Procharau - dowódca białoruskiego Pułku im. Konstantego Kalinowskiego walczącego w Ukrainie
- Białorusini dobrze rozumieją, że kwestia naszej wolności zależy wprost od klęski "imperium rosyjskiego". Czujemy zmęczenie, owszem, ale mamy główny cel - niepodległość Białorusi.
Od blisko dwóch lat walczą nie tylko o wolność Ukrainy, ale także o przyszłość własnego kraju. W 2022 r., po ataku Rosji, w ukraińskich siłach zbrojnych utworzono białoruski Pułk im. Konstantego Kalinowskiego. Walczą w nim zarówno doświadczeni żołnierze, jak i ci, którzy niedawno wyruszyli bronić Ukrainy przed rosyjskim agresorem.
O sytuacji na froncie i przyszłości Białorusi mówi Dzianis Procharau, dowódca Pułku Kalinowskiego. Rozmawia Źmicier Kościn.
Źmicier Kościn: Spotykamy się w mieście, w którym informacje na temat wojny czerpiemy jedynie z mediów i opowieści uchodźców. Jak pan się czuje, spacerując ulicami Białegostoku?
Dzianis Procharau: Polska jest siódmym europejskim krajem, który odwiedzam. Czuje się dziwnie, nie słysząc alarmów przeciwlotniczych. Tramwaje przy hotelach nie dają spać. To takie pierwsze skojarzenie. Ale czuję świeże powietrze, powietrze bez wojny. Jest to przyjemne uczucie. Niestety, pewnie już nigdy nie będę w stanie usunąć wojennych wspomnień.
Wielu białoruskich ochotników wstąpiło do pułku w nadziei na szybkie zwycięstwo Ukrainy. Mijają dwa lata, ostatnio linia frontu nie zmienia się tak intensywnie jak przedtem. Czy zapał do walki jeszcze nie zgasł?
Będę odpowiadał w imieniu naszej jednostki. Białorusini dobrze rozumieją, że kwestia naszej wolności zależy wprost od klęski "imperium rosyjskiego". Czujemy zmęczenie, owszem, ale mamy główny cel - niepodległość Białorusi. Czujemy za to odpowiedzialność. Ten cel nie pozwala chłopakom stracić zapału, ale potrzebujemy wsparcia - powiedziałbym nawet całej Europy.
Potwierdzono śmierć co najmniej 40 Białorusinów w Ukrainie. Czy nadal zgłaszają się do was ochotnicy? Czy czujecie wsparcie ze strony Białorusinów?
Tak, mobilizacja, rekrutacja wciąż trwa. Choć obserwujemy również problem wynikający z zejścia tematu wojny w Ukrainie na dalszy plan. Nie w każdym kraju o wojnie mówi się wystarczająco. Nie każdy o wojnie wie. Jednak Białorusini wstępują do pułku. Mamy pewne problemy, chociażby z uzyskaniem wiz. Nie każdy Białorusin obecnie może uzyskać polską wizę, by wyjechać. Mimo wszystko ochotnicy wciąż jadą i jest duża liczba chętnych chcących dołączyć do pułku.
Ukraińskie władze apelują do zachodnich partnerów, aby nie przerywali, a wręcz zwiększali dostawy amunicji i broni. Jak naprawdę wygląda sytuacja z zaopatrzeniem na froncie?
Sytuacja jest ciężka, ale nie krytyczna. Ukraina prosi wszystkich partnerów, którzy ją wspierają, aby nie opóźniali dostaw nowoczesnej broni. Obecnie niestety broń nie dociera na czas na front. To stwarza pewne problemy. Jakby współczesne uzbrojenie docierało do Ukrainy na czas, to byłoby o wiele łatwiej utrzymać front, powstrzymać rosyjski atak lub nawet rozpocząć ofensywę.
Odwiedza pan siedem krajów europejskich. Czego dotyczą spotkania?
Przede wszystkim chcemy podziękować tym, którzy pomagają naszemu pułkowi od momentu jego utworzenia, uścisnąć dłoń, spojrzeć w twarz wolontariuszy. Chcemy również ogłosić możliwe szkolenie, które planujemy gdzieś za miesiąc. Chcemy również opowiedzieć o realnym stanie rzeczy w Ukrainie, o wojnie. Opowiedzieć o krytycznych potrzebach jednostki. Prezentujemy również pułk tym, którzy nie wiedzą o jego istnieniu, i przypominamy o nas tym, którzy już wiedzą. Wiele osób, mieszkając w Europie, zapomniało o tym, że wojna wciąż trwa. Nasz cel polega między innymi na tym, by przypomnieć o wojnie i uświadomić, że nikt oprócz nas jej nie skończy. W przeciwnym wypadku walczyć będą nasze dzieci lub wnuki.
Jak rzeczywiście wygląda sytuacja na froncie?
Wróg dogania Ukrainę w kwestii technologii wojny, na przykład wykorzystania dronów. W niektórych kierunkach Rosja zaczyna dorównywać wojsku ukraińskiemu. Teraz już nie możemy utrzymywać przekazu medialnego z początku wojny, że po stronie Rosji walczy byle kto. Tak nie jest. Wróg oczywiście traktuje pewną część swoich żołnierzy jak mięso armatnie, są to przede wszystkim uwolnieni z więzień przestępcy. Jednocześnie na froncie walczy dużo profesjonalnych żołnierzy. Są dobrzy w tym, co robią.
Zawsze przekonuję, że wroga nie można nie doceniać. Właśnie z tego wynika nasz apel - cała Europa ma połączyć siły. Wtedy mamy szansę zwyciężyć. Jeżeli tak się nie stanie, wojna będzie trwać nadal. Wierzę, że zwycięży dobro, ale nie można myśleć, że wojna sama z siebie się skończy. Jej wynik zależy od nas i od was.
Spotyka się pan w Ukrainie z pytaniami, co tu robi? "To nasza wojna, a Białorusini wspierają przecież Łukaszenkę" - czy padają takie słowa?
Na początku szeroko zakrojonej rosyjskiej agresji zdarzały się przypadki, kiedy oddziały ukraińskiej obrony terytorialnej kierowały broń w kierunku Białorusinów. Wszystko przez to, że Białoruś jest uważana za współagresora. Choć faktycznie jest pod okupacją reżimu Łukaszenki. Jednak z czasem białoruskim ochotnikom udało się uratować honor Białorusinów w Ukrainie, i nie tylko.
Wiem, że Białorusinów na początku wojny atakowano również w Polsce. Białoruscy ochotnicy swoją walką, przelaną krwią, niektórzy nawet za cenę własnego życia, częściowo uratowali honor białoruskiego narodu. Białorusini mogą być dumni, ale nie można zapominać o wsparciu.
Czy postrzega pan dziś białoruskie siły demokratyczne na emigracji jako partnera do rozmów o przyszłej Białorusi?
Jesienią w Kijowie mieliśmy konferencję "Droga ku wolności", na której próbowaliśmy zgromadzić przedstawicieli wszystkich możliwych nurtów politycznych z białoruskich sił demokratycznych. Była to próba zjednoczenia, by iść w jednym kierunku. Wtedy przedstawiliśmy do podpisu dokument, który wyznaczał wspólny kierunek.
Nie każdy ma zrozumienie i wsparcie. Właśnie dlatego jesteśmy teraz tu w Europie. Chcemy spotkać się z przedstawicielami niektórych sił politycznych, by przypomnieć o wspólnym celu i iść we wspólnym kierunkiem. Zacząć działać wspólnie. Mamy wsparcie, bezpośrednio współpracujemy z białoruską emigracją w różnych miejscach. Diaspora przekazuje nam pomoc, nie tylko z Europy, ale i Kanady. Mamy kontakt z całym światem. Teraz podczas spotkań Białorusini przychodzą i proponują swoją pomoc. Wymieniamy się kontaktami i będziemy współdziałać.
Propaganda reżimu Łukaszenki straszy Białorusinów w kraju waszym pułkiem, który przedstawia jako terrorystów. Teraz walczycie, ale gdy wojna w Ukrainie się skończy, to co dalej Spotkamy się z panem w Mińsku?
Tak, ale ma powstać białoruska wyzwoleńcza armia, którą obecnie próbujemy tworzyć, zwiększać liczbę ludzi i nabierać doświadczenie. Rekrutujemy coraz więcej ochotników, by się wzmocnić.
Ma również zadziałać czynnik polityczny, bo bez niego nie zrobimy rewolucji. Kolejny element to zbrojne wsparcie Ukrainy i innych krajów. Ważne jest polityczne wsparcie Ukrainy, ale przede wszystkim samych Białorusinów. Już dziś Białorusini mają odpowiedzieć na pytanie, czy są gotowi przejść od pasywnego sprzeciwu do aktywnej walki. Niestety wolność można zdobyć tylko przez walkę.
Gościem Polskiego Radia Białystok był dowódca białoruskiego Pułku im. Konstantego Kalinowskiego Dzianis Procharau. Dziękuję za rozmowę.
Żywie Biełaruś i Sława Ukrajinie! Niech żyje Polska!