Radio Białystok | Gość | Sławomir Kopczewski - prezes Podlaskiego Związku Piłki Nożnej
Jak być rodzicem przyszłego mistrza olimpijskiego czy najlepszego strzelca ligi mistrzów? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Dlaczego?
Na ten temat z prezesem Podlaskiego Związku Piłki Nożnej Sławomirem Kopczewskim rozmawia Lech Pilarski.
W środę, 14 marca o 18:00 na Stadionie Miejskim przy ul. Słonecznej w Białymstoku odbędzie się wykład otwarty pod hasłem "Sportowy rodzic".
Lech Pilarski: Na początek trawestacja przysłowia: "Kto ma piłkarza w rodzie, tego bieda nie ubodzie".
Sławomir Kopczewski: Coraz częściej słyszymy coś takiego i coraz częściej takie rzeczy pojawiają się w środowisku rodziców. Rodzice niestety podchodzą do tego bardzo roszczeniowo i bardzo ekonomicznie. Chcą zarabiać.
I ambicjonalnie.
Zdecydowanie. Tylko trzeba zadać pytanie, czy rodzice zaspokajają swoje ambicje, czy ambicje dziecka.
Presja, żeby osiągać wyniki, żeby stworzyć mistrza, powoduje, że może to być dla dziecka niebezpieczne.
Tak, to jest bardzo niebezpieczne dla dziecka, bo proszę sobie wyobrazić jego frustrację, jeżeli z trybun na boisku rodzic krzyczy, co dziecko ma robić, a z drugiej strony instrukcje wydaje trener. Dziecko w pewnym momencie zostaje troszeczkę skołowane. Z jednej strony nie chce się narazić rodzicowi - zazwyczaj tacie, ale z drugiej strony przecież na boisku rządzi trener. Kwestia wyboru, podjęcia dobrej decyzji. Decyzja jest tylko jedna - na boisku słuchamy trenera.
I nie ma czasu - trzeba błyskawicznie zagrać. Ktoś musi być tym mistrzem.
Wydaje mi się, że autorytety dziecko wynosi z domu. I to jest chyba najważniejsza postawa, jaką dziecko powinno przyjąć. Natomiast autorytetem też w pewnym momencie staje się trener. Dziecko - zawodnik przede wszystkim słucha trenera. Przenosi to do domu i zderza się troszeczkę z taką smutną rzeczywistością - tato ma inne oczekiwania, mama inne, trener zupełnie inne. Co wybrać, żeby zadowolić wszystkich i żeby się rozwijać? Bo chyba to jest najważniejsze.
No właśnie. Bo chcemy mieć mistrza. Mistrzostwo nie polega na tym, że tylko i wyłącznie ktoś dobrze kopie albo dobrze skacze. Musi jeszcze mieć odpowiednią odporność psychiczną i musi też zdawać sobie sprawę, że kariera nie trwa całe życie.
Zdecydowanie. Za przygotowanie mentalne przede wszystkim według mnie odpowiadają rodzice. To rodzic powinien pozytywnie nastawiać dziecko, powinien szukać tylko i wyłącznie pozytywnych rzeczy w tej przyjemności, jaką daje gra w piłkę nożną albo jakiś inny sport.
Czyli nie powinno być czegoś takiego: "znowu nie zagrałeś".
Jeżeli rodzic jest świadom tego, co robi, i tego, co chce dziecko, to musi sobie uzmysłowić, że dziecko przychodzi na trening z przyjemnością i z przyjemnością ma na trening wracać. Natomiast od tego, żeby instruować, pouczać, poprawiać jest trener.
Rodzic powinien rozmawiać, jak najbardziej powinien pytać o odczucia, ale szukać też przede wszystkim pozytywów: co można zrobić lepiej? jakbyś się zachował w danej sytuacji, gdybyś miał możliwość jeszcze jednego takiego spotkania? Natomiast coraz częściej wygląda to zupełnie inaczej - rodzic roszczeniowo podchodzi: dlaczego nie zrobiłeś tak? dlaczego zrobiłeś inaczej?
Rodzic patrzy też na tabelę, która - akurat jeżeli chodzi o rozgrywki i wszystkie formy rywalizacji - powinna być na ostatnim miejscu. Tylko i wyłącznie przyjemność, tylko i wyłącznie rozwój sportowy, nic innego. Tabela jak najdalej, żadnej punktowaniu.
Jak zrobić, żeby znaleźć złoty środek?
Ciężko jest znaleźć złoty środek, ale uważam, że trzeba przede wszystkim rozmawiać i trzeba złoty środek chcieć znaleźć. Jeżeli ciągle będziemy zderzali się ze ścianą, ciągle będziemy mieli oczekiwania zupełne inne niż dziecko, niż trener, to nigdy nie znajdziemy tego złotego środka. Trzeba sobie przewartościować niektóre rzeczy i rodzice muszą dojść do wniosku, że to jednak ma być tylko i wyłącznie przyjemność. A czy ta przyjemność poparta talentem i ciężką pracą zamieni się w sukces, to będzie istotne, ale dopiero później.
Czyli nie powinno się mieć takiego nastawienia, że jeżeli dziecko fantastycznie gra w piłkę, to będzie Lewandowskim?
Przykre jest to, że coraz więcej rodziców tak myśli, że mój syn będzie Lewandowskim, mój syn będzie Messim, mój syn będzie Ronaldo.
Ale w telewizji nie pokazują człowieka, który trenuje, z dnia na dzień poprawia swoje wyniki, ma jasny cel, angażuję się w swój zawód, poznaje jego tajniki. Nie ma czegoś takiego, tylko jest ciągła impreza. Ktoś umie stawać na głowie - jest pokazywany w telewizji, kopie piłkę znakomicie, jest pokazywany, jest celebrytą, bo prowadzi dobrze bloga.
Ale też możemy znaleźć troszeczkę rzeczy pozytywnych. Telewizja pokazuje nam bardzo dużo rzeczy negatywnych, które się dzieją w społeczeństwie. Natomiast jeżeli chodzi o sport, to jest on bardzo dobrze pokazywany.
Jak przygotować dziecko nie tylko na sukces, ale także na porażki?
Porażka przede wszystkim uczy pokory. I jeżeli mówimy o dzieciach, to trzeba podejść do tego dwutorowo. Najpierw rodzic musi zrozumieć, że w życiu każdego sportowca - bez względu na to, w jakiej dyscyplinie sportowej uczestniczy - porażka jest wkalkulowana. Nie sztuką jest upaść, sztuką jest się podnieść. To jest najważniejsze.
Rodzic jest właśnie przegranym, bo kiedyś nie mógł zagrać w piłkę, złapał kontuzję, nie osiągnął dobrych wyników i teraz próbuje odbić swoje porażki na dziecku.
Tak, ale tutaj mówimy o tych niespełnionych ambicjach rodziców. Tylko trzeba zadać sobie pytanie: dlaczego dziecko ma spełniać ambicje rodzica? Jeżeli rodzicowi się w jakiejś dziedzinie nie powiodło, to nie może tego przelewać na dziecko. Rodzice są już dorośli, od nich musimy wymagać dużo, dużo więcej.
Jako kluby, jako trenerzy musimy rozmawiać z rodzicami, musimy ich uświadamiać, dlatego że oni są potrzebni. Nie można się izolować od rodziców, nie można się oddzielać grubą kreską. Klub, trener, zawodnik, rodzic - trzeba zrobić wszystko, żeby wszystkie te rzeczy harmonijnie grały.
Rodziców można zaangażować. Na kursach trenerskich prowadzonych przez Podlaski Związek Piłki Nożnej coraz częściej trafiają się rodzice, którzy w różny sposób są zaangażowani w życie sportowe dziecka. Rodzic może być kierownikiem, może być bardzo dobrym organizatorem. Poprzez takie działania czuje się dowartościowany i potrzebny. Natomiast te niezaspokojone ambicje schodzą wówczas ma dalszy plan i są zupełnie inaczej odbierane.
Rola rodzica kończy się - tak jak wszystkim tłumaczy - na tym, żeby przywieźć dziecko na trening i szczęśliwe dziecko odebrać. I nic więcej. Jak powiedziałem, nie możemy się odcinać od rodziców, którzy są bardzo ważną częścią naszego sportu. Ale muszą być jakieś granice.