Radio Białystok | Gość | Cezary Kaźmierczak [wideo] - prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców
"Na zachodniej Ukrainie wojny nie ma. Tam się w zasadzie relokował cały biznes ze wschodu Ukrainy albo znaczna część biznesu. Tam powoli już można zacząć działać" - mówi Cezary Kaźmierczak.
Marek Gąsiorowski: Jaki jest powód dzisiejszej wizyty w Białymstoku? Co się takiego dzieje?
Cezary Kaźmierczak: Mamy nowy zarząd ZPP województwa podlaskiego. Bardzo staramy się zintensyfikować działania naszego związku na Wschodzie. Jesteśmy mocno zaangażowani w sprawy białoruskie i w sprawy ukraińskie. Próbujemy rozpocząć działalność tego nowego zarządu. Będą otwierane dwa biura - w Białymstoku, w Suwałkach. Dobry początek.
Rozumiem, że jeśli przedsiębiorcy potrzebują jakiegoś wsparcia, porady, to śmiało mogą się tam udać, bez względu na to czy są zrzeszeni, czy nie.
Współpraca, networking, wymiana informacji itd. O wszystkich działaniach będzie związek informował.
Przeglądając pana profile w mediach społecznościowych, zauważyłem, że jeden temat jest wiodący - współpraca gospodarcza z Ukrainą. Nie za wcześnie? Tam wojna przecież jest.
Wojna jest. Natomiast na zachodniej Ukrainie wojny nie ma. Jest wielokrotnie większe prawdopodobieństwo zaginięcia w wypadku samochodowym niż na wojnie. Tam się relokował cały biznes w zasadzie ze wschodu Ukrainy albo znaczna część biznesu. Tam powoli już można zacząć działać. Prowadzimy specjalne biuro, które w tej chwili zatrudnia już prawie 10 osób, które zajmuję się współpracą polsko-ukraińską. To dotyczy kilku aspektów. Oddziały ukraińskich firm otwierają się w Polsce, nie ma takiej relokacji, że się cała firma przenosi, ale otwierają działy i coś tam próbują robić. W tej chwili w tym naszym programie jest 46 firm, to dość sporo. Są to firmy większe, ukraińskie. Prowadzimy też 3-osobowe białoruskie - Belarus Business Center, które pomaga białoruskim przedsiębiorcom rozpoczynać działalność w Polsce. Tutaj mamy do czynienia z pełnymi relokacjami.
Warunki gospodarcze na Białorusi są takie, jakie są. To wymagałoby odrębnej rozmowy. Patrząc jeszcze na Ukrainę, wiadomo, że jest to kraj w stanie wojny. Wiadomo, że każda działalność gospodarcza kojarzy się z finansami. Kto za te wszystkie działania gospodarcze w tej chwili płaci? Budżet państwa ukraińskiego? Chyba nie stać go na to.
Oni mają się dokładać do różnego rodzaju przedsięwzięć, które w tej chwili różne kraje podejmują. Pierwsza zaczęła Dania i to już jest na dość dużą skalę - odbudowa Mikołowa. Polska też się przygotowuje. Wczoraj było spotkanie w KPRM, które organizowaliśmy z firmami budowlanymi, dotyczące już jakiś pierwszych projektów, które mają być realizowane na Ukrainie. I tu pozytywne wiadomości - jest duże zainteresowanie tych firm, chcą się uczyć, chcą zdobywać doświadczenia. Zobaczymy, jak będzie. W tej chwili budowa, modernizacja ma charakter bardziej polityczny, rządy krajów europejskich, ale też widzimy i mamy pielgrzymki u siebie z Tajwanu, z Korei i Japonii. Są zainteresowani, żeby zachęcać firmy poprzez pewnego rodzaju demonstracje polityczne.
Z Podlasia ktoś się do was zgłosił, ktoś już na Ukrainie pracuje, zarabia pieniądze?
Wczoraj na tym spotkaniu była z firma Unibep z Bielska Podlaskiego. Czyli jest szansa, że oni tam się znajdą.
Kończąc ukraiński wątek - przez lata przedsiębiorcy, którzy tam prowadzili działalność gospodarczą, narzekali przede wszystkim na takie obyczaje korupcyjne. Jak to dzisiaj wygląda?
To wygląda w sposób bardzo zróżnicowany. Tam, gdzie rządzą stare ekipy, czyli jeszcze ludzie z dawnych czasów, to niewątpliwie zwyczaje pewne przetrwały. Natomiast w wielu miejscach zostało to już przez tę nową ekipę wyplenione. Jest sytuacja walki dobra ze złem. Zobaczymy, kto uzyska przewagę.
Wracamy na krajowe podwórko. Ostatni odczyt inflacji 18,40 proc. rok do roku. Jak z nią walczyć? Jak pamiętam czasy ministra Balcerowicza, to było dokręcanie śruby. Dzisiaj tak nie ma. Warto bardziej dokręcić czy jednak zostać przy tej polityce, która teraz jest? Czyli tzw. nie za mocne dokręcanie?
Na razie żadnego dokręcania nie ma, oprócz stóp procentowych. Tutaj sytuacja jest o tyle złożona, że inflacja nie jest pochodną tylko sytuacji ekonomicznej wewnętrznej, ale to jest w większości problem importowany. To jest największy kłopot. Gdyby to ode mnie zależało, ja bym pewnie bardziej radykalne metody stosował, niż obecny rząd, ale nasz rząd robi to, co robią wszystkie rządy w Europie, czyli tzw. łagodne dostosowanie się, próbuje trochę zakląć rzeczywistość. Jak to będzie, zobaczymy.
Na koniec roku będzie jedno cyfrowa inflacja?
Jeżeli Europa i Polska dalej będą stosować te metody, które stosują, to wydaje mi się, że nie.
Eksperci wieszczą, że rynek pracy niebawem znów ma się stać rynkiem nie pracownika, a pracodawcy. Wierzy pan w to?
Sugeruję słuchać innych ekspertów, na przykład mnie. Moim zdaniem nic takiego się nie wydarzy. Przynajmniej w jakiejś dającej się przewidzieć perspektywie. Polscy przedsiębiorcy nadal narzekają na niedobory pracowników. Mamy dość specyficzny problem, bo np. brakuje pracowników w zawodach męskich. 600 tys. Ukraińców wyjechało na wojnę. Te próby, które zostały podjęte, też uczestniczyliśmy w wypracowaniu tych strategii przez Ministerstwo Pracy, czyli większe otwarcie trochę na te kraje Azji Środkowej, żeby stamtąd pociągnąć, że to one nie przynoszą takich efektów. W zawodach kobiecych - to przyjechało 600 tys. kobiet. Myślę, że bez jakichkolwiek turbulencji bylibyśmy w stanie przyjąć następne 600 tys.
Czyli jest poważny deficyt na rynku pracy?
Tak i na razie nic nie wskazuje na to, żebyśmy mieli do czynienia z jakimś większym bezrobociem. Płace trochę zahamowały, ta różnica pomiędzy wzrostem płac a inflacją, wcześniej to było 3%, a z ostatnich odczytów to jest 5%, to już trochę bardziej czuć w kieszeni. To jest na pewno niedobry objaw, ale on akurat będzie wpływał na to, że ta praca będzie. W moim przekonaniu w najbliższej perspektywie Polacy nie mają się czego obawiać.
Co prawda nie ma jeszcze oficjalnej kampanii wyborczej, ale tak faktycznie kampania jest. Politycy chyba nie za dużo czasu poświęcają gospodarce, przedsiębiorczości. Powinni więcej?
To jest też trochę dobra wiadomość może i dla gospodarki, że nie za dużo politycy się nią zajmują, a jest to też jeden z dowodów na to, że ta gospodarka nie ma się tak źle, jak co niektórzy opowiadają. To, co ja czasami słyszę, że jest jakaś katastrofa gospodarcza, gdyby coś takiego miało miejsce, to to byłby przedmiot kampanii wyborczej, a nie jest. Sytuacja gospodarcza jest bardzo złożona. Mamy bardzo złe dane o inflacji albo o poziomie inwestycji, ale mamy też cały szereg bardzo dobrych danych, takie jak bezrobocie, jak stabilny stan finansów publicznych, jak wreszcie PKB, czy też produkcja przemysłowa, czy konsumpcja, które ostatnio trochę spadły i to jest bardzo niepokojące, ale dalej jest to wysoki poziom. Także ta sytuacja nie jest taka jednoznaczna, ale na pewno nie ma żadnej katastrofy.