Radio Białystok | Gość | Natalia Ściepancowa [wideo] - jedna z aktywistek białoruskiej diaspory w Białymstoku
"Musimy dbać o nasz język i naszą białoruską kulturę. To jest ważne, żeby przetrzymać ten ciężki czas na wygnaniu" - mówiła w Polskim Radiu Białystok jedna z aktywistek białoruskiej diaspory w Białymstoku Natalia Ściepancowa.
To rocznica, której nigdy nie uznał białoruski reżim. Dziś Białorusini na całym świecie obchodzą Dzień Woli. 106 lat temu w Mińsku proklamowano niepodległość Białoruskiej Republiki Ludowej - pierwszego współczesnego białoruskiego państwa. Po protestach w 2020 roku w samej Białorusi obchody święta są zakazane. O znaczeniu tego dnia dla Białorusinów dziś Źmicier Kościn rozmawia z Natalią Ściepancową – jedną z aktywistek białoruskiej diaspory w Białymstoku.
Źmicier Kościn: Pani Natalio, mamy święto, ale czy mamy co świętować dzisiaj?
Natalia Ściepancowa: Moim zdaniem mamy co świętować, pomimo tego, że wiadomości z Białorusi są miażdżące. W lutym zmarł kolejny więzień polityczny Igor Lednik. Nasz bohater narodowy Stepan Latypov zachorował na szkorbut. Ta choroba nie jest już znana, mieszkam w Polsce 25 lat i nigdy o czymś takim nie słyszałam. Mamy kilku liderów, którzy są w reżimie i w incommunicado tak zwanym. Od roku nie mamy wiadomości o Siergieju Cichanouskim, Marii Kalesnikowej, o Maksimie Znaku. Jednak - moim zdaniem, tak jak pisał Bułhakow - "Annuszka rozlała olej". I tego już się nie da zatrzymać. Ruch walczący o demokrację na Białorusi przekroczył granicę naszego kraju. Dzień Woli jest obchodzony na całym świecie. Jest ponad 100 różnych przedsięwzięć, które są związane z tym świętowaniem. Widzimy, że przedstawiciele sił demokratycznych spotykają się na wysokich szczytach Europy, Stanów Zjednoczonych, całego świata. Jesteśmy słyszani, przyjmowani. I ludzie też się solidaryzują. I pomimo tego, że minęły cztery lata, to się nie zatrzymuje.
Tradycyjnie święto nazywamy Dniem Woli – Dniem Wolności. Czy Białoruś pani zdaniem jest wciąż wolnym i niepodległym krajem?
Moim zdaniem niestety nie i o to też walczymy. Białoruś znajduje się pod mocnym wpływem, można powiedzieć - pod okupacją Imperium Rosyjskiego. Z terytorium Białorusi były wypuszczane rakiety na terytorium Ukrainy. Kroczyły wojska rosyjskie przez terytorium Białorusi. To świadczy o braku tej niepodległości.
Ostatnie informacje są bardzo niepokojące, że Rosja podpisała z Białorusią umowę w sprawie przechowywania promieniotwórczych odpadów rosyjskich. To wszystko świadczy o tym, że nie rządzimy w swoim kraju. Nawet reżim nie rządzi bez pytania Rosji.
Szczególnie dziś Białorusini wspominają więźniów politycznych reżimu Łukaszenki. Wśród więźniów jest również grodzieński dziennikarz Andrzej Poczobut. Zatrzymano go akurat 25 marca 3 lata temu. Różne są szacunki odnośnie więźniów politycznych - od półtora tysiąca według organizacji obrońców praw człowieka do 5-7 tysięcy według szacunków aktywistów. Trzy miesięcy temu po objęciu stanowiska wicemarszałka Senatu podlaski senator Maciej Żywno u nas na antenie mówił o tym, że trzeba zacząć rozmawiać z reżimem Łukaszenki by między innymi uwolnić więźniów. Czy Pani zgodziłaby się z takim stwierdzeniem? Czy Białorusini chcą, by rozpoczęto rozmowy z reżimem?
To jest bardzo ciężkie, kontrowersyjne pytanie, bo są dwa punkty widzenia. Kiedy my rozmawiamy o konkretnej osobie, np. o chorych onkologicznie, o matkach, to chcemy zrobić wszystko, żeby uwolnić te osoby, żeby połączyć te rodziny, żeby uratować te życia. Natomiast jeżeli my myślimy globalnie, to wiemy, że za jedną zwolnioną osobę reżim zabierze dwie kolejne. Ten problem można załatwić tylko systemowo. Nie da się z reżimem rozmawiać językiem demokracji. Te cztery lata to pokazały.
Chodzi o to, żeby nie powstały nowe problemy, tragedie rodzinne. Chodzi o to, aby więźniowie obecni nie zostali zastąpieni nowymi więźniami.
Poprzedni tydzień to taki atak na adwokatów, na działaczy młodego frontu, codziennie przychodzą kolejne informacje z Białorusi, które wskazują, że osób zatrzymanych jest coraz więcej.
Dokładnie. Pomimo tego, że minęły cztery lata, my cały czas, codziennie mamy informacje o aresztowaniach, przeszukiwaniach mieszkań, zatrzymaniach, o sądach z powodów politycznych.
Wczoraj w czeskiej Pradze zakończyła się III konferencja białoruskiej emigracji. Przemawiająca tam liderka białoruskich sił demokratycznych Światłana Cichanouska wezwała Białorusinów za granicą, by aktywnie działać na rzecz pomocy więźniom politycznym w Białorusi, informować społeczeństwa tych krajów gdzie Białorusini przebywają, o sytuacji w kraju i aby wspierać Ukrainę. Co z tych rzeczy białoruska diaspora w Białymstoku już robi?
Robimy to wszystko, co zostało tutaj powiedziane. Ale robimy też dużo więcej. Diaspora ma teraz szeroki zakres zadań. Po pierwsze musimy dbać o nasz język i naszą białoruską kulturę. Żeby zostały zachowane. To jest ważne, żeby przetrzymać ten ciężki czas na wygnaniu.
Po drugie, priorytetem dla nas jest pomoc więźniom politycznym i ich rodzinom. Obecnym więźniom i tym, którzy już zostali wypuszczeni na wolność.
Niektórzy z nich są w Białymstoku.
Dokładnie. Udało im się uciec przed reżimem, ale tutaj potrzebują też rehabilitacji, pomocy, żeby znaleźć pracę, żeby znaleźć tutaj tymczasowy swój dom.
Mamy też szerszy, strategiczny plan. Chcemy swoją obecnością na ulicach, w mediach pokazać siły demokratyczne Swiatłany Cichanouskiej, która rozmawia na wysokich szczeblach. Ja jestem przekonana, że gdyby nas nie było na ulicach przez te cztery lata i Swiatłana Cichanouska zostałaby sama ze swoim zespołem, to nikt by jej nie słuchał. Więc nasze wsparcie, prostych ludzi, Białorusinów diaspory jest bardzo ważne w tej sytuacji.