Radio Białystok | Gość | mjr Katarzyna Zdanowicz [wideo] - rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej
- Teraz mamy zdecydowanie więcej prób nielegalnego przekraczania granicy niż w pierwszych miesiącach tego roku. Za to, co dzieje się przy granicy, są odpowiedzialne służby białoruskie, bo to one tym wszystkim sterują - mówi mjr Katarzyna Zdanowicz.
Straż Graniczna odnotowuje coraz więcej przypadków prób nielegalnego przekraczania granicy z Białorusią. Dochodzi nawet do szturmowania granicy przez cudzoziemców i ataków na polskie służby.
Jak dokładnie wygląda sytuacja na polsko-białoruskiej granicy? O tym z rzeczniczką Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej major Katarzyną Zdanowicz rozmawia Wojciech Szubzda.
Wojciech Szubzda: Jeszcze chociażby w lutym Straż Graniczna informowała, że dziennie było po kilka prób przekroczeń granicy, a w kwietniu już nawet kilkaset. Wiosna przyszła, migranci wrócili na granicę?
mjr Katarzyna Zdanowicz: Tak, w tej chwili mamy dużo więcej prób nielegalnego przekraczania granicy niż na przykład w styczniu, kiedy było po kilka dni, gdzie nie odnotowywaliśmy żadnych prób. Ostatnia doba to ponad 150 prób nielegalnego przekroczenia granicy, ale doba wcześniej to ponad 450.
Ta liczba, jeżeli chodzi o kwiecień, jest wyraźnie wyższa niż pierwsze miesiące tego roku. W samym kwietniu mamy już blisko 3 tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy, a w całym 2024 r. tych prób mamy ponad 6 tysięcy.
Te liczby są dosyć duże, chociaż nie tak duże jak na przykład w 2021, w 2022 r.
Zdecydowanie tak. Początek trwania kryzysu to około 40 tysięcy prób w ciągu całego roku, gdzie w październiku na przykład średnio na dobę około 700 osób próbowało przekroczyć granicę naszego państwa. Natomiast w tej chwili średnia dobowa to jest ponad 200 osób.
Czy obserwujecie państwo, żeby migranci grupowali się po białoruskiej stronie granicy?
Tę największą grupę mieliśmy ostatnio, ponad 220 osób. Grupa ta próbowała sforsować siłowo granicę naszego państwa, przekraczając nielegalnie rzekę graniczną Przewłoka, to jest Puszcza Białowieska. To jest ta największa grupa, z jaką mieliśmy do czynienia tak naprawdę chyba od roku 2022, bo wtedy to była kumulacja tych siłowych prób nielegalnego przekroczenia granicy.
Jak wyglądała ta sytuacja z ostatniej środy? Zamieściliście państwo filmik w internecie z tego zdarzenia. Widać biegnącą grupę migrantów z drabinami, z kijami, z kamieniami. Było rzeczywiście groźnie?
Tak. Akurat na rzekach granicznych nie mamy fizycznej zapory. Tam jest bariera elektroniczna, czyli monitoring 24 godziny na dobę. Tutaj migranci, próbując wykorzystać drabiny, bo tam jest tymczasowe zabezpieczenie w postaci concertiny, ruszyli na patrole stojące po polskiej stronie. Sytuacja była dość nieciekawa, dlatego że w stronę polskich służb rzucane były i kamienie, i drągi. Zabezpieczono też takie niebezpieczne narzędzie zrobione z kołka i gwoździ.
Trwało to kilkadziesiąt minut. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a cudzoziemcy cofnęli się z powrotem w głąb Białorusi.
Dlaczego nie ma tam stalowej zapory, którą widzimy w innej części województwa?
Dlatego, że na rzekach granicznych nie ma zapory i tej zapory nie będzie. Tam jest bariera elektroniczna, czyli monitoring 24 godziny na dobę.
Czy ta sytuacja, która była teraz w Puszczy Białowieskiej, może spowodować, że dojdzie na przykład do tego, co było w Kuźnicy w 2021 r., kiedy setki, jeśli nie więcej, migrantów atakowały polskie służby?
Rok 2021 w ogóle był specyficzny, jeżeli chodzi o organizację nielegalnej migracji. Pamiętamy, że wtedy do Mińska przylatywała ogromna liczba samolotów. Migranci byli po prostu sprowadzani bezpośrednio do Mińska.
W tej chwili sytuacja wygląda trochę inaczej. Emigranci na Białoruś dostają się przez Rosję - lądują w Moskwie, na legalnych wizach przedostają się na Białoruś i ta droga wygląda trochę inaczej.
Natomiast trudno tak naprawdę przewidzieć, jaki scenariusz jest zapisany, bo wszyscy doskonale wiemy o tym, że służby białoruskie są odpowiedzialne za to, co się dzieje przy granicy polsko-białoruskiej, bo to one sterują tym wszystkim i ułatwiają to nielegalne przekraczanie granicy.
Na polsko-białoruskiej granicy w większości jest w województwie podlaskim stalowy, duży płot, jest elektronika, są zabezpieczenia, są patrole Straży Granicznej, wojska, a jednak cały czas dochodzi do prób nielegalnego przekraczania granicy.
No tak, bo pamiętajmy o tym, że bariera to nie jest narzędzie, które zatrzyma w ogóle nielegalną migrację. Ono ma spowodować, że nielegalne przekroczenie granicy będzie opóźnione, będzie ograniczone. My natychmiast dostajemy informację o tym, że ktoś rozpoczyna próbę nielegalnego przekroczenia granicy, natychmiast jadą w to miejsce patrole i zabezpieczają te odcinki.
Czasami w internecie można zobaczyć filmiki wrzucane przez migrantów, którzy są po stronie białoruskiej. Widać, że podchodzą do bariery, używają siłowników do rozpychania stalowej zapory, robią sobie dziurę, przechodzą na polską stronę, a na niektórych filmikach widać, że nie ma tam strażników granicznych.
Zawsze mówiliśmy o tym, że cudzoziemcy są wyposażeni w różne narzędzia do rozpychania, rozcinania, rozginania bariery. Natomiast filmik jest zrobiony z jednej strony. W tym czasie, kiedy to następuje, my już podejmujemy działania, bo już mamy informację o tym, że coś się dzieje, że ktoś próbuje nielegalnie granicę przekroczyć i tutaj służby na pewno są bardzo blisko.
Bardzo często zdarza się tak, że cudzoziemcy w momencie, kiedy już zrobią dwa kroki, widząc polskie patrole, wycofują się z powrotem na Białoruś.
Kim są migranci zatrzymywani przez Straż Graniczną?
Ten kryzys ewoluuje, zmienia się od początku 2021 roku. W tej chwili mamy do czynienia z mężczyznami w wieku od 20 do 40 lat. Są to obywatele różnych państw. Od początku roku naliczyliśmy ponad 20 różnych krajów świata. To są osoby, które muszą być sprawne, tak, by pokonać barierę fizyczną.
Te osoby próbują nielegalnie przekroczyć granicę, próbują się szybko dostać do kurierów, którzy czekają po to, by odebrać ich z określonego miejsca i przewieźć dalej na zachód Europy.
Czy będą dodatkowe zabezpieczenia na granicy, jeśli chodzi o zabezpieczenia fizyczne, ale też czy będzie więcej strażników granicznych?
Można powiedzieć, że strażników granicznych cały czas przybywa. Natomiast my jako Straż Graniczna jesteśmy wspierani przez Wojsko Polskie, przez Policję. Są też delegowani funkcjonariusze Straży Granicznej z Polski do wzmocnienia odcinka ochranianego przez Podlaskie Oddział Straży Granicznej. Działania są podejmowane zgodnie z tendencją, jaka występuje na danym odcinku granicy.
A co dzieje się z migrantami, którzy są zatrzymywani po polskiej stronie i nie chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce?
Tutaj przepisy są jasne. Jeżeli osoba nie chce składać wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce, dostaje postanowienie do opuszczenia terytorium naszego kraju i doprowadzana jest do linii granicy i wraca na Białoruś.
W Podlaskim Oddziale Straży Granicznej jest około 2 tys. funkcjonariuszy. Czy będzie więcej? Czy rekrutujecie kolejnych? Są osoby chętne do służby?
Tak. Bardzo nas to cieszy, że nasza służba cieszy się dużym zainteresowaniem. W tym roku już przyjęliśmy 57 osób. W sumie plany są na 170, ale na pewno ten limit będzie zwiększony, dlatego że w maju będzie kolejne przyjęcie, potem we wrześniu i w grudniu.