Radio Białystok | Gość | prof. Jarosław Matwiejuk - konstytucjonalista z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
- W żadnym stopniu nie jest to zaskoczenie - ocenił wyniki wyborów prof. Jarosław Matwiejuk. - Różnica między kandydatami była niewielka, ale to nie pierwszy raz. Jeżeli chodzi o wynik wyborów prezydenckich, to zaskoczenie miało miejsce tylko dwa razy.
Karol Nawrocki został nowym prezydentem Polski, pokonując w drugiej turze wyborów Rafała Trzaskowskiego. Różnica wyniosła 369,5 tysiąca głosów, a frekwencja osiągnęła rekordowy poziom 71,63 proc. O komentarz poprosiliśmy prof. Jarosława Matwiejuka, konstytucjonalistę z Uniwersytetu w Białymstoku.
Nie było zaskoczenia
Zdaniem prof. Matwiejuka wynik wyborów nie jest żadnym zaskoczeniem. Obserwatorzy spodziewali się wyrównanej walki między kandydatami już od pierwszej tury.
W żadnym stopniu nie jest to zaskoczenie, dlatego że od dawna mówiono o tym, iż różnica między kandydatami będzie niewielka - podkreśla prof. Matwiejuk.
Ekspert przypomina, że w historii III RP do prawdziwych niespodzianek doszło tylko dwukrotnie - gdy urzędujący prezydenci Lech Wałęsa (1995) i Bronisław Komorowski (2015) przegrali z mniej rozpoznawalnymi kandydatami. Tam różnica wyniosła pół miliona głosów przy dużo niższej frekwencji.
Wybory regionalnie
Mimo że Rafał Trzaskowski zwyciężył w dziesięciu województwach, nie przełożyło się to na końcowy wynik. Na poziomie gmin i powiatów wyraźną przewagę uzyskał Karol Nawrocki.
Tradycyjnie poparcie dla prawicy jest większe w Polsce powiatowej i gminnej, co nie oznacza jednak, że prawica nie zbiera głosów także w dużych miastach - zaznacza prof. Matwiejuk.
Województwo podlaskie mocno poparło Karola Nawrockiego. Uzyskał on tu ponad 61 proc. głosów. W gminie Kulesze Kościelne jego poparcie przekroczyło 93 proc. Jak zauważył konstytucjonalista, również w miastach takich jak Białystok wynik był bardzo wyrównany.
Gdzie trafiły głosy z pierwszej tury?
Profesor analizuje też przepływy elektoratu. Głosy oddane w pierwszej turze na innych kandydatów rozłożyły się w przewidywalny sposób - zaznacza. Według sondażowych wyników badań wyborcy Sławomira Mentzena w 88 proc. poparli Karola Nawrockiego, Rafała Trzaskowskiego w niespełna 12 proc.
Wszyscy spodziewali się, że jest to elektorat, który jest bardziej skłonny do tego, by głosować na prawicę i tak się stało - wskazuje prof. Mateiejuk.
Wyborcy Szymona Hołowni w 86 proc. zagłosowali na Trzaskowskiego, w 14 proc. na Nawrockiego, mimo że ich lider wyraźnie poparł kandydata Koalicji Obywatelskiej. - To nie najlepiej świadczy o sile i autorytecie lidera - ocenia konstytucjonalista.
Część elektoratu Magdaleny Biejat poparła również Nawrockiego - to 10 proc. jej wyborców.
Prawdopodobnie jest to skutek tego, że Lewica jest też tradycyjnie partią socjalną i być może te 10 proc. stąd wynika. Ale zdecydowana większość głosowała jednak inaczej - dodaje.
Frekwencja - znak czasów
Rekordowa frekwencja - 71,63 proc. - świadczy, zdaniem profesora, o rosnącej świadomości obywateli i ich zaangażowaniu w życie polityczne.
W mojej ocenie świadczy to przede wszystkim o tym, że świadomość polityczna i zaangażowanie społeczeństwa jest na fali wznoszącej się - ocenia profesor.
Dodał również, że ten poziom uczestnictwa może być dowodem na silną polaryzację polityczną, ale także na to, że Polacy coraz bardziej traktują głosowanie jako realne narzędzie wpływu na przyszłość państwa.
To dobry prognostyk. Cieszę się, że społeczeństwo uczestniczy w wyborach na tak wysokim poziomie frekwencyjnym - zaznacza prof. Matwiejuk.
Jak dodaje, wybory prezydenckie z natury mobilizują więcej wyborców niż inne głosowania.
Przypomnę, że zawsze w wyborach prezydenckich, które oprócz tej warstwy programowej mają także element rywalizacji personalnej, frekwencja jest najwyższa. Zawsze w drugiej turze jest wyższa niż w pierwszej turze, a tutaj mamy do czynienia z rekordem - mówi konstytucjonalista.
Nie będzie podważania wyników
Według profesora nie ma podstaw do kwestionowania rezultatu wyborów.
Nie znajduję przesłanek do tego, aby weryfikować wyniki wyborów. Gdyby to była różnica kilku tysięcy czy kilkuset głosów, to wtedy można by było się o to pokusić - zauważa.
Intensywna kampania, mocne debaty
W opinii profesora Matwiejuka kampania była intensywna i bogata w wydarzenia. - Była bardzo żywa, obfitowała w różne zwroty akcji - podkreśla. Jak mówi, na uwagę zasługuje liczba debat i to, jak kandydaci wypadali w kontekście znajomości kompetencji prezydenta.
Część kandydatów wykazała się świadomością konstytucyjnych kompetencji prezydenta, inni mieli z tym wyraźne trudności - komentuje.
Trudna koabitacja i żółta kartka dla rządzących
Wynik wyborczy jest, jego zdaniem, sygnałem ostrzegawczym dla obecnej koalicji rządzącej.
Na pewno nie jest to czerwona kartka, ale żółta. Ten wynik powinien dać do myślenia koalicji rządzącej, bowiem już za 2,5 roku będą wybory parlamentarne - zaznacza.
W opinii profesora nadchodzący czas będzie okresem współistnienia dwóch ośrodków władzy - prezydenckiego i rządowego - wywodzących się z przeciwnych obozów politycznych.
Na pewno będziemy w okresie koabitacji, czyli okresie, w którym prezydent jest z innego obozu politycznego a rządząca koalicja z innego. - zauważa prof. Matwiejuk.
Wskazuje jednak, że w kluczowych sprawach, takich jak bezpieczeństwo państwa, możliwe będzie porozumienie.
Polityczna przyszłość
Szanse na wcześniejsze wybory parlamentarne ocenia jako niewielkie.
Nie wydaje mi się, aby w tym momencie doszło do takich wyborów. Musiałoby nastąpić skrócenie kadencji Sejmu, mocą uchwały Sejmu podjętej większością dwóch trzecich głosów. Nie widzę w tym momencie takiej większości - tłumaczy.
- Na pewno liderzy partyjni siądą do podsumowania i ocenią nie tylko działalność sztabów wyborczych, ale także generalnie sytuację geopolityczną - podsumowuje.